Książki z nieszczęśliwym zakończeniem – gdy nie ma happy endu


Pragniemy szczęśliwych zakończeń. Wielkie historie miłosne i brak happy endu? Tak przecież nie można! Śmierć? I po to mam czytać pięćset stron, żeby na końcu główny bohater umarł? Pokonał kosmitów, wilkołaki i wielką jaszczurkę, ale zakrztusił się orzeszkiem i zaliczył zgon? Książki to przecież nie szekspirowskie dramaty, jeśli chcę historii niczym z „Romeo i Julii”, to przeczytam sobie cholerną „Romeo i Julię”! Są jednak i tacy, którzy kochają nieszczęśliwe zakończenia. Bo mają dosyć nierealistycznych i pełnych patosu historii, wyjętych rodem z hollywoodzkich produkcji. Pobiorą i pewnie będą mieć trójkę dzieci? I co, ocalił świat i musiał od razu zdobyć najładniejszą bohaterkę z książki? Walnęło w nią sto śmiercionośnych kul, ale jakimś cudem się odsunęła. Aaa, tak. Oczywiście. Ma dar odbijania kul. Wszystko jasne.
Jedno jest pewne, zakończenia są ważne. To często one zaważają o naszej opinii na temat całej książki. Można źle zacząć i zostanie to wybaczone, gdy zakończenie jest mocne i wbija czytelnika w fotel. Dobrze zacząć i źle skończyć? Nie rokuje to optymistycznie dla powieści.
Zaczynamy! I pamiętajcie, to zestawienie pełne spoilerów (szczególnie odnośnie do śmierci postaci)! Czytacie na własną odpowiedzialność!

„Gwiazd naszych wina” John Green – autor zafundował nam emocjonalny rollercoaster. Sprawił, że na początku skupiliśmy się na Hazel i na jej chorobie, aby nagle dowalić nam uśmierceniem drugiego z głównych bohaterów. I do tego tak uroczego! Dawno tak nie płakałam podczas czytania końcówki. Tę powieść czyta się ze świadomością, że większość postaci i tak w którymś momencie umrze. Niezbyt optymistyczne. Jednak... to wciąż jedna z najpiękniejszych pozycji młodzieżowych, jakie wydano.
„Nie jesteś sobą” Michelle Wildgen – kolejna powieść z chorobą, jako głównym wątkiem. Bardzo dojrzała i pouczająca, mówiąca wiele o przyjaźni i jej granicach. Zakończenie jest dogłębnie smutne i wywołuje przygnębienie na kilka dni. Nie dość, że bohaterka umiera, to jeszcze druga – obwinia się za jej śmierć. Dla ludzi o mocnych nerwach.
„Piąta fala. Ostatnia gwiazda” Rick Yancey – pisarz udowodnił, że jeśli chce, to potrafi napisać genialny trzeci tom. I ten taki jest, dodatkowo nie ma w nim oczywistego happy endu. Dzięki poświęceniu głównej bohaterki, która kieruje się na samobójczą misję – reszta zostaje uratowana. Jednak ich życie w postapokaliptycznym świecie nie jest usłane różami. Wciąż mają wiele wrogów, muszę się ukrywać, a ich walka nigdy się nie skończyła. Końcówka jest pełna goryczy, zmęczenia i smutku.
„Wielki mistrz” Trudi Canavan – czyli zakończenie słynnej „Trylogii Czarnego Maga”. Słodko-gorzkie. Wygrywają ci dobrzy, jednak ginie kluczowa postać, najbardziej charyzmatyczna i tajemnicza. Podczas czytania końcowych rozdziałów, miałam ochotę krzyczeć „nieeeeeeee! Tylko nie on!”.
„Kobieta, która spadła z nieba” Simon Mawer – ponownie przyczyną frustracji czytelników jest śmierć postaci. Najlepsze w tej pozycji jest to, że bohaterka przeszła naprawdę długą drogę. Musiała nagle dorosnąć i zostać szpiegiem. Stała się pewną siebie, dojrzałą i odważną kobietą. Tym razem mocno zgrzytałam zębami – obserwujesz przez ponad 400 stron zmagania postaci, ale to wszystko nie ma sensu, bo i tak na końcu umiera. Znowu!
„Jesienna miłość” Nicholas Sparks – jeśli znacie film „Szkoła uczuć”, to już wiecie, dlaczego ta książka znalazła się w tym zestawieniu. Jak to jest zakochać się w chorej dziewczynie? I patrzeć jak powoli gaśnie? Wzruszająca, mądra i przygnębiająca pozycja. Jedyny plus – łobuz wyrósł na dobrego faceta.
„Wierna” Veronica Roth – trzecia część „Niezgodnej” wywołała u wielu fanów palpitacje serca. Śmierć głównej bohaterki była sporym zaskoczeniem. Nawet dla mnie, a jakoś specjalnie nie śledziłam tej trylogii. Jednak co jest najgorsze? To, że jej ukochany będzie tak cierpiał! Idealny związek został zniszczony i pogrzebany. Melodramat!
„Baśniarz” Antonia Michaelis – to powieść o tym, że nie wszystkie baśnie kończą się happy endem. Mocna, wstrząsająca i bardzo gorzka. Udowadnia, że słowami można każdego zmanipulować. Wzbudza skrajne emocje. Zakończenie jest tak przerażająco zaskakujące, że aż brakuje słów, aby je opisać. Autorka ukazuje toksyczny związek, nawiną bohaterkę oraz postać męską, która ma wiele brudnych sekretów. Zakochujesz się w kimś, a ten ktoś strzela sobie w głowę. Niezbyt romantycznie. „Baśniarz” dostaje ode mnie medal dla najbardziej nieszczęśliwego zakończenia.
„Kosogłos” Suzanne Collins – myślicie, że trzeci tom zakończył się dobrze? Dla mnie koniec „Kosogłosa” jest trochę melancholijny i smutny, bo postaci wciąż przeżywają wydarzenia z przeszłości. Peta, który wciąż musi walczyć z instynktami i Katniss, będąca cieniem samej siebie. Oraz wiele innych postaci, które wegetują, a nie żyją, np. Johanna Mason.
„Zielona mila” Stephen King – klasyk, którego zakończenie nie jest zbyt optymistyczne. Umiera główny bohater i to jeszcze za coś, czego nie zrobił. Ta końcówka boli. Nie potrafię inaczej tego określić.
„Światło między oceanami” M.L. Stedman – często trudno jest odróżnić dobro od zła. Dwójka bohaterów wplątuje się w nieciekawą sytuację. Przygarniają dziecko, myśląc, że jego rodzice nie żyją. Nagle okazuje się, że dziewczyna ma matkę, która desperacko próbuje ją odszukać. Dużo dylematów moralnych i wiele emocji. Potrzebne są chusteczki! 
Jakie znacie książki z nieszczęśliwym zakończeniem? Jeśli któraś nie znalazła się w tym zestawieniu, to piszcie w komentarzach! 
Przygotowała: Gaba Rutana
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.