Powstanie ekranizacja książki Sarah J. Maas – Dwór cierni i róż

by 21:43

Autorka na swoim Instagramie dodała zdjęcie scenariusza do filmu na podstawie jej powieści Dwór cierni i róż. Za scenariusz odpowiada Rachel Hirons, która na swoim koncie ma m.in. scenariusz do komedii Pokój zwierzeń. To duże zaskoczenie dla wszystkich fanów i kolejna ciekawa ekranizacja, która pojawi się na wielkim ekranie. 
Pisarka napisała: Właśnie zlądowało na moim biurku! W profilu link po więcej informacji na temat filmu. Na szybko: Oczywiście jeszcze długa droga zanim zobaczymy film na wielkim ekranie. Za tym wszystkim stoi zespół Constantine i Tempo. Pracują ciężko i z pełnym zaangażowaniem, aby przenieść książki na ekran i zatrudnić do tego właściwe osoby. Nadal szukamy reżysera, który będzie miał idealną wizję filmu, jak i obsady, ale ja już jestem bardzo podekscytowana, że to Rachel Hirons napisała scenariusz. Trzymajcie kciuki! (tłumaczenie tekstu – redakcja Lubimy Czytać).
Dla tych, którzy nie znają książki, odsyłam Was do opisu – Dwór cierni i róż. W skrócie: to fantastyka dla młodzieży, duże znaczenie w fabule odrywają romanse głównej bohaterki oraz wojna o Prythian, krainę podzieloną na Dwory.
Czego możemy spodziewać się po filmie? To jedna wielka niewiadoma, sama historia to typowe fantasty – do stworzenia jest nowy świat, duże pole do popisu mają osoby od scenografii oraz kostiumów, jestem też ciekawa, jacy aktorzy zagrają głównych bohaterów. Czy mam wymagania? Czytając książki, każdy posiada w głowie swoje własne wyobrażenie bohaterów, w przypadku trylogii dodatkowo nawiązuje się specyficzne przywiązanie do postaci – normalne więc jest, gdy wizja reżysera często mija się z naszą.
Zaczęłam się zastanawiać, jacy aktorzy pasowaliby do roli Feyre, Tamlina i oczywiście Rhysanda. Tamlin kojarzy mi się z Chrisem Hemsworth’em – taka pierwsza myśl, chociaż patrząc na zachowanie tego bohatera w kolejnych tomach, to nie wiem, czy sympatyczny Chris mógłby oddać upierdliwy charakter tej postaci. Tom Hiddleston jako Rhysand? Tom świetnie sprawdza się w rolach niegrzecznych chłopców, idealnie zagrał Lokiego, więc mógłby być świetny. A Feyra? Może Natalie Dormer? 
Obawiam się, że do filmu zaangażowani zostaną mniej znani aktorzy, ale z drugiej strony - może taka świeża krew będzie strzałem w dziesiątkę?
Czy film będzie dobry? Trudno to określić. Zawsze boję się tego rodzaju ekranizacji, tutaj zaczęło się od scenariusza, wciąż brakuje reżysera, całościowej wizji, więc mamy totalny początek. Liczę na bajkową wizję świata, na efekty specjalne, ale przede wszystkim na solidną narrację i bohaterów, którzy oddadzą postaci stworzone przez pisarkę. Trylogia to również dużo akcji, spektakularne bitwy, mistyczne stworzenia – to zapowiada naprawdę dużo pracy dla ekipy realizującej produkcję.
Czekacie? Jesteście sceptyczni? Czy może skaczecie z radości? Piszcie w komentarzach!
Pozdrawiam zaczytanie,
Gaba Rutana

Magia uderza - Ilona Andrews. Piękna i Bestia na igrzyskach śmierci

by 15:58
Myślałam, że Kate Daniels już niczym mnie nie zaskoczy, a tutaj nagle okazje się, że trzeci tom serii to istna petarda! Nowe wątki, dużo informacji na temat przeszłości Kate i jej pochodzenia, sceny pełne namiętności z Władcą Bestii i nielegalne walki – tyle dzieje się w tej części, że trudno nadążyć za fabułą. Aneta Jadowska rekomenduje książkę „Uzależniający, intensywny i szalony. W skali 1 do 10 świat Kate Daniels ma ode mnie 12” – ja daję mu zdecydowanie 100 punktów i chcę już teraz, natychmiast kolejną część – „Magia krwawi”.

Kate bierze zlecenie za zleceniem, a wszystko przez ciągłe wybuchy magii. Jednak gdy jej przyjaciel Derek zostaje prawie śmiertelnie pobity, musi rozwiązać kolejną zagadkę – w co wplątał się Derek? I co z tym wszystkim wspólnego mają nielegalne Północne Rozgrywki, gdzie walczy się na śmierć i życie? Kate musi stanąć na arenie, ale jak to zrobić, gdy Curran depcze jej po piętach? Szybko dowiaduje się, że zamknięcie go w klatce nie jest zbyt dobrym pomysłem.

Seria o Kate Daniels to prawdziwe, mocne urban fantasty. Para pisarzy ukazuje nam szerszy obraz Atlanty opanowanej zderzeniami magii z techniką. A teraz magia uderza z prawdziwą siłą – na ulicę wychodzą stworzenia znane nam tylko z mitologii. Tym razem autorzy na tapetę wzięli mitologię nordycką i hinduską. W sumie te książki też uczą – jeśli ktoś jest fanem miologii, to naprawdę sporo się z nich dowie. Poznajemy mroczne sekrety kolejnych postaci jak Jim, Derek, Saiman, Curran oraz samej Kate. Pojawia się też wzmianka o tajemniczym Rolandzie, który w tej serii staje się prawdziwym czarnym bohaterem.

Kate coraz bardziej uświadamia sobie, że ma przyjaciół, za których bierze odpowiedzialność. To bohaterka, która jest w stanie poświęcić własne życie, aby ochronić swoich bliskich. Dopiero teraz w pełni zdaje sobie sprawę z własnych uczuć, powoli przestaje żyć w zaprzeczeniu, że jest samotnym strzelcem. I sporo ją to kosztuje, bo prawie umiera. Zapomina, że przyjaźń działa również w drugą stronę i że Kate też ma swoich obrońców, którzy zawsze przyjdą jej z odsieczą. I tutaj na scenę wchodzi groźny i zły Władca Gromady, Curran. Ma on w sobie niesamowitą siłę przyciągania, pojawia się tylko kilka razy w książce, ale każda scena z jego udziałem jest krótka i tak niesamowicie intensywna, że przeżywa się ją sto razy bardziej, niż cokolwiek innego. Prawdopodobnie, gdyby czytał instrukcję obsługi mikrofalówki, to byłoby to ciekawe. Curran intryguje, a jego zaloty i próby zdobycia Kate robią się coraz bardziej interesujące.

-  Czy mogę ci przynieść coś do jedzenia, Wasza Wysokość? Czy mogę powiedzieć ci, jaki jesteś silny i mądry, Wasza Wysokość? Czy mogę cię wyiskać, Wasza Wysokość? Czy mogę cię pocałować w tyłek, Wasza Wysokość? Czy mog...

Urwałam, dostrzegając, że Rafael nagle skamieniał. Siedział niczym pomnik, ze wzrokiem wbitym w jakiś punkt ponad moim ramieniem.

-   Stoi za mną, tak?(...)

- Owszem, możesz pocałować mój tyłek. Zwykle nie przepadam za naruszeniem przestrzeni osobistej, ale przecież jesteś Przyjacielem Gromady, a twoje usługi raz czy dwa nam się przydały. Staram się spełniać życzenia osób przyjaźnie nastawionych do moich ludzi. Mam tylko jedno pytanie, czy to całowanie będzie złożeniem hołdu, rodzajem oporządzania czy też częścią gry wstępnej?

Uwielbiam sarkastyczne dialogi w tej książce. Curran i Kate przechodzą samych siebie, napięcie pomiędzy nimi jest coraz większe, dlatego jeszcze bardziej sobie dogryzają, a to jest szalenie zabawne. Pisarze mogą pochwalić się inteligentnym humorem, który całkowicie do mnie trafia. Gdy zaczynam czytać tę książkę, to nie istnieje dla mnie rzeczywistość – jest Kate, Curran i ciągle pędząca akcja. Chłonę przygody Kate i już nie mogę doczekać się kolejnych części, bo ta seria uzależnia. Dosłownie.

Jeśli pary pisarskie tworzą TAKIE książki, to poproszę o więcej tego rodzaju duetów. „Magia uderza” jest zdecydowanie moją ulubioną częścią serii o Kate Daniels – autorzy ujawniają wiele sekretów, relacja Kate i Currana zaczyna się rozkręcać, zżyłam się z wszystkimi postaciami, dlatego, gdy stało się coś Derekowi, to przeżywałam to razem z bohaterami. Jest tyle genialnych momentów w tym tomie, że nie sposób ich zliczyć! Niebanalna fabuła, piękna okładka, wartka akcja, mityczne stworzenia, które mogą przerazić, nielegalne Północne Rozgrywki – jeśli zaczniesz czytać, to przygotuj się na nieprzespaną noc.

Recenzja: 5/5

Recenzent: Gaba Rutana



Recenzja powstała przy współpracy z portalem,

Lubimy Czytać



Premiera: 02.02.2018

Gatunek: urban fantasty

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Seria o Kate Daniels: tom 3

Astrofizyka dla zabieganych - Neil deGrasse Tyson, czyli wyruszmy w kosmos

by 14:48
W Polsce wydawnictwa są oporne, jeśli chodzi o wydawanie książek o tematyce naukowej. To tylko moje spostrzeżenie i nie opierałam go o żadnego badania. Jednocześnie rozumiem taki takie decyzje wydawnicze, ponieważ nie każdy książki naukowe lubi czytać, dlatego też trudno przewidzieć ich sprzedaż na rynku. Ja, jako fanka astronomii, równocześnie mając w tym temacie średnią wiedzę i raczej nie posiadając daruj do fizyki bardzo lubię czytać takie książki. Warunek konieczny to, że są one napisane przystępnym językiem. 

Bardzo ucieszyła mnie informacja, że w Polsce ukaże się pozycja „Astrofizyka dla zabieganych” od Neil’a deGrasse Tyson’a, którego stronę internetową aktywnie śledzę i czasem także komentuję. Widziałam dużo programów prowadzonych przez autora, dlatego wiedziałam, że jego książka może mi się spodobać

Nie myliłam się! Książka okazała się strzałem w dziesiątkę. Poruszono w niej takie tematy jak: ciemna materia i ciemna energia, co się dzieje między galaktykami oraz między planetami, no i przede wszystkim, dokąd zmierzamy jako ludzie i czy kiedyś będziemy mogli podbić kosmos. Wszystkie te tematy, jak i inne, których pozwoliłam sobie nie przytaczać sprawiają, że książka zabiera nas w niesamowitą podróż po kosmosie, oddziałuje na naszą wyobraźnię i – wierzę w to z całą mocą – także budzi głód wiedzy.

Moja opinia nie jest zbyt obiektywna – ale na szczęście nie musi być – ponieważ jestem jak już wspomniałam fanką kosmosu i ogólnie rozumianej astronomii. Mam jednak nadzieję, że „Astrofizyka dla zabieganych” spodoba się także osobom, które do tej pory nie mierzyły się z tematem podboju wszechświata.

Jeśli chodzi o język, bo chyba to jest kluczowym elementem, na który warto zwrócić uwagę, to jest on w miarę przystępny dla laika. Nie zmienia to jednak faktu, że znajdziemy w nim także trochę naukowych stwierdzeń i być może niezarozumiałych zagadnień. Dla młodszych czytelników pozycja ta może być zbyt trudna w odbiorze, a osoby do astrofizyki podchodzące pierwszy raz może nieco znudzić lub zniechęcić.

Jeśli jednak chociaż trochę interesują was procesy, jakie zachodzą zarówno na ziemi jak i nad naszymi głowami, to dajcie szansę książce, która w USA znalazła się na pierwszej liście bestsellerów, bo może i dla was okaże się numerem jeden.

Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o wydaniu. Po pierwsze jest to raczej książka w małym formacie, więc zmieści się do torebki i można ją zabrać w podróż.  Po drugie mamy twardą oprawę, dlatego książka przetrwa próbę czasu, no i jest po prostu elegancka. Co jednak jako pierwsze rzuca się w oczy? Piękna okładka, przedstawiająca cień człowieka wędrującego po ziemi z książką w ręku i wpatrzonego w rozgwieżdżone niebo. Kiedy zobaczyłam tę książkę pomyślałam: tak to jest sposób, aby zachęcić czytelnika i godna oprawa dla – mam nadzieję – wartościowej treści. Na szczęście nie myliłam się.

Dlatego w tym miejscu polecam książkę szczególnie fanom astronomii oraz autora, ale także wszystkim którzy po przeczytaniu tej recenzji stwierdzili, że może być to coś dla nich. (Być może coś nowego i ciekawego). Kto wie, może ta książka otworzy wam oczy na wiele spraw, poszerzy horyzonty myślowe i będzie także początkiem niesamowitej przygody z obserwacją nieba.



Ocena: 4/5
Sylwia Czekańska
Recenzja powstała dzięki współpracy z
Portalem Duże Ka

Słońce i jej kwiaty – Rupi Kaur. Definicja kobiecości - czytamy poezję

by 15:03

Poezję Rupi Kaur znam za sprawą znakomitego tomiku „Mleko i Miód”, który stał się moim ulubionym zbiorem poezji. „Słońce i jej kwiaty” utrzymane jest w podobnej konwencji, zaczynając od przepięknej oprawy, poprzez tematykę i po bezpośredni styl autorki. Rupi trafia do młodych kobiet, które pod fasadą opanowania i pewnej beznamiętności czasów, w jakich żyjemy, są tak naprawdę wrażliwe i kruche. 
Tomik podzielony jest na części – każda dotyczy innego etapu życia, innych uczuć i problemów. Rupi pisze prosto, używając potocznego języka, bez wymyślania, niepotrzebnej kwiecistości czy metafor, które nikt nie rozumie. Nie jestem ekspertką w poezji, nie znam się na rymach, konstrukcji wiersza – dlatego cenię poezję, która mimo wszystko do mnie trafia. A Rupi robi to doskonale. Jestem fanką poezji ulicznej, słów wypisanych sprejem na murach miast, slamu oraz wierszy, które wyróżnia codzienny język, czasem brutalny, pozbawiony wdzięku, ale jednak – prawdziwy i szczery.

Mówi się, że niektóre wiersze Rupi są żywcem wyjęte z facebookowych tablic. Czy to źle? Dla mnie w minimalizmie jest moc, a w prostocie duża siła oddziaływania na zwykłych ludzi. W tych wierszach tkwi autentyczność, która cały czas mnie zadziwia. Rupi nie pisze jak Mickiewicz czy Szymborska, ale rozumie mnie, jak nikt inny – wyróżnia ją wyrazisty styl oraz doskonała znajomość kobiecych serc.
Czytając „Słońce i jej kwiaty” uświadomiłam sobie, że „Boże, skąd ta kobieta wie, co ja myślę? Przecież te wiersze są o mnie!”. To było niemal przerażające. I wyzwalające, bo często z wielu uczuć, skrywanego żalu czy tęsknoty nawet nie zdawałam sobie sprawy. Rupi definiuje to, co ja często nie umiem wyrazić słowami, dlatego też na pewno będę często wracać do jej wierszy.

Wydawnictwo ponownie postawiło na dwujęzyczną wersję tomiku. Tym razem mamy wiersz po polsku, a na drugiej stronie – w języku angielskim.
„Słońce i jej kwiaty” to drugi tomik wierszy, który pokochałam i szczerze polecam – dla kobiet od kobiet, jako prezent dla przyjaciółki, mamy, córki lub samej siebie. Wydawnictwo Otwarte dodatkowo rozpieszcza nas pięknymi wydaniami – biała, wiosenna okładka stanowi genialny kontrast dla „Mleko i Miód” i cały czas cieszy oczy.
Ocena: 5/5 (chociaż poezji chyba nie powinno ujmować się w żadnej skali)
Recenzja: Gaba Rutana
Za możliwość przeczytania tomiku dziękuję,

Premiera: 26 luty 2018
Kategoria: poezja
Tytuł oryginału: The Sun and Her Flowers





Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.