Przepaść czasu. Zimowa opowieść, Jeanette Winterson [PROJEKT SZEKSPIR]

by 19:29

Przepaść czasu [Zimowa Opowieść] to pierwsza z powieści otwierająca Projekt SZEKSPIR. Dla tych, którzy o nim nie słyszeli, już wyjaśniam – w 2016 roku przypada 400. rocznica śmierci brytyjskiego barda. Z tej okazji wydawca Hogarth Press skłonił najbardziej bestsellerowych pisarzy do współpracy. A z niej wykluł się bardzo ciekawy pomysł opowiedzenia znanych nam dramatów na nowo, czyli przeniesienia ich do współczesności i to w formie powieści. W Polsce wydaniem kolekcji zajęło się Wydawnictwo Dolnośląskie.
Pierwsza części książki to skrót Zimowej opowieści – historii Leontesa, Hermiony i Poliksenesa oraz Perdity.Trochę bałam się, że będę musiała na szybko czytać oryginał, żeby zrozumieć jego interpretację – ale na początku Winterson wszystko nam wyjaśniła. Autorka nie tylko przenosi akcję do przyszłości, innych miast, uwspółcześnia ją, ale także tworzy własny tytuł – Przepaść czasu.
Znak czasów. Ale czasy mają tak wiele znaków, że gdybyśmy odczytali je wszystkie, pękłoby nam serce.
Pokrótce jest to opowieść o przyjaźni dwóch mężczyzn, o małżeństwie jednego z nich i problemach, które doprowadzą do nieszczęścia. Miłość, zazdrość, zemsta, zaślepienie, przebaczenie – fabuła najeżona jest emocjami! Co z tego wyniknie, przekonajcie się sami.
Jakie są moje odczucia po przeczytaniu książki Winterson? Bardzo pozytywne. To pozycja, którą mogę polecić każdemu z czystym sercem, bez żadnego „ale” – jest perfekcyjna pod każdym względem. Narobiła mi takiej ochoty na kolejne części tego Szekspirowskiego eksperymentu, że już odliczam dni do premiery Kupca Weneckiego.
Okna życia mają swoją historię. Czy nie jest tak, że każda opowieść ma swoją historię? Myślisz, że żyjesz w teraźniejszości, ale przeszłość jest tuż za tobą niczym cień.
Zacznę od tego, co urzekło mnie najbardziej. Język – Winterson można pozazdrościć talentu, a przynajmniej ta powieść udała jej się bardzo dobrze. Pisze z jednej strony filozoficznie, niemal poetycko, ale znowu prosto, tak, że jesteśmy w stanie wszystko zrozumieć. Zanotowałam wiele cytatów z Przepaści czasu – książka zawiera mnóstwo mądrości, niektóre fragmenty aż zapierały mi dech, były tak trafne i bliskie, że pewnie – do nich i samego dramatu – nieraz wrócę. Styl jest więc lekki, ale zarazem ma w sobie głębię, książkę czyta się szybko, bo napisana jest po prostu niesamowicie zgrabnie. Słowa, słowa, słowa… Winterson ma jakiś dar w ich doborze, potrafi sprzedać tyle prawdy, jak i przemyśleń, na które nigdy sama bym nie wpadła. Przypomniałam sobie, dlaczego kocham to, co robię – bo natrafiam na takie cuda.
Autorka stosuje liczne metafory, podkreślenia wybranego słowa, powtórzenia – mają one wzbudzić emocje i też tę funkcję spełniają. Pojawiają się też cechy z dramatu, można zauważyć to szczególnie w dialogach. Niektóre opisy są bardzo krótkie, co sprawia, że tekst jest dynamiczny i bardziej oddziałuje na emocje. Bawi się formą, ale też nie przesadza – wszystko jest wyważone.
Ciągle coś gubimy i odnajdujemy. (…) Może zaczęło się wtedy, gdy Księżyc odłupał się od Ziemi: blady, samotny, czujny, obecny, nietowarzyski, natchniony. Autystyczny bliźniak. I zaczęły się wszystkie opowieści o bliźniętach, o parach, które nie potrafią być osobno, ale nie mogą być razem. O oddalaniu się, zamykaniu się, o zatargach, o złamanych sercach, o kochankach, którzy myślą, że są nieśmiertelni, dopóki jedno z nich nie umrze.
Sama historia ma wiele wątków, zaczynamy od prologu, aby później cofnąć się w czasie i poznać odpowiedź na pytanie – jaki ciąg wydarzeń doprowadził do tego jednego konkretnego momentu, który tak bardzo namieszał w fabule. Każda z części ma inne ramy czasowe, jest to jednak przejrzyste i nie ma szans na pogubienie się w chronologii.
W każdym roku kalendarzowym jest trzynaście księżyców. Na Księżycu czas mierzy się inaczej. Księżyc okrąża Ziemię raz na dwadzieścia osiem dni. Jakby szukał czegoś, co stracił. 
Dawno temu.
Bohaterowie wykreowani są na solidnych podstawach. Bardzo wyraziści, fascynujący, trochę mistyczni – ale zarazem ludzcy, mający dobre i złe strony. Najbardziej przyciągnęła mnie postać Kseno — jest to ktoś, kto nie do końca został odkryty, wciąż chowający swoje emocje w środku i to właśnie jest w nim takie ciekawe. Kolejny to Leo, z jednej strony ma ochotę się go udusić, a z drugiej w pewnym sensie rozumie się jego zachowanie. Przy tej postaci szczególnie ma się wiele wątpliwości, czy się ją lubi, czy jednak nienawidzi?
Autorka przenosi nas w wiele miejsc, jak i dostarcza potężny zastrzyk kultury. Mamy postać, która kocha czytać książki, więc są dialogi skupione na literaturze, ale także na muzyce, jest wątek gier komputerowych – genialny, w którym występuje piękna historia o Upadłych Aniołach – polecam powieść dla samego tego fragmentu. Mamy też dużo psychoanalizy.
Nie jest to jednak delikatna powieść, są sceny brutalne, padają nieraz mocne słowa i nawet nie chodzi mi o wulgaryzmy, tylko o sam ich kontekst. Pamiętajmy, że Szekspir pisał głównie o śmierci, tragicznej miłości i kazirodztwie. Wprowadzony zostaje także wątek homoseksualny, odgrywający dosyć kluczową rolę. To pozycja zdecydowanie dla dojrzałych czytelników, głównie też dlatego, że bardzo młoda osoba może nie zrozumieć, co kryje się pod samą historią, swoistej przypowieści o przebaczeniu, krzywdzie, toksycznej miłości, akceptacji podjętych decyzji, ich konsekwencji i pogodzeniu z losem.
Same ramy historii występują, ale Winterson stworzyła z tego coś swojego. Wciąż jest to Szekspir, ale bardziej dostępny. Dla mnie ten projekt to coś niesamowitego, bo daje nową perspektywę. Uważam, że dostarcza wiele nowych materiałów dla uczniów i studentów, mamy przecież całkiem świeże interpretacje dzieł jednego z najpopularniejszych dramaturgów. Już wyobrażam sobie zajęcia, gdzie studenci będą porównywać oryginał ze współczesną wersją.
Oprawa jest minimalistyczna, ale przez to właśnie mnie urzekła. Lubię takie formy. Jestem ciekawa, jak będą wyglądać kolejne książki z kolekcji.
Czytając pierwszą część, widzimy, że wszystko zbliża się ku najgorszemu, do tragedii – cały czas w myślach wiemy, że jest to DRAMAT, a każdy chyba zdaje sobie sprawę z tego, jak one się kończą? Towarzyszy nam wielkie napięcie. Nie patrząc na powiązania z Szekspirem, można włożyć tę powieść do kategorii: kryminał. Ta powieść to przygoda, emocje i zżycie się z tą atmosferą, bohaterami, klimatem – niektóre fragmenty są bardzo futurystyczne, niemal mistyczne, pełne filozoficznego myślenia – tak, że mamy wrażenie, że czas się zatrzymał.
Potrzeba tak niewiele czasu, żeby zrozumieć całe życie, i potrzeba całego życia, żeby zrozumieć tę zmianę.
Winterson funduje w Przepaści czasu jazdę bez trzymanki, wiele emocji, mocne wrażenia, ukazując brutalny świat, gdzie miłość i przyjaźń są bardzo kruche. Tę książkę się pochłania, dlatego też szczerze ją polecam Warto przyjrzeć się bliżej Projektowi SZEKSPIR, jak i zrobić miejsce na półce na kolejne książki…!
Ocena: 5/5
Recenzowała: Gaba
W serii ukażą się:
ZIMOWA OPOWIEŚĆ ● Jeanette Winterson
KUPIEC WENECKI ● Howard Jacobson
POSKROMIENIE ZŁOŚNICY ● Anne Tyler
BURZA ● Margaret Atwood
MAKBET ● Jo Nesbø
OTELLO ● Tracy Chevalier
HAMLET ● Gillian Flynn
CIEKAWOSTKA: Autorka została adoptowana, dlatego też podchodzi do tej powieści bardzo osobiście, bo głównym jej tematem jest właśnie porzucone dziecko.
INFORMACJE:
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo Dolnośląskie
Seria Projekt SZEKSPIR
Kategoria: dramat
Liczba stron: 312
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, 

Ocalić Daringham Hall, Kathryn Taylor - druga część serii

by 19:34

Drugi tom serii, która zabiera nas prosto do Wielkiej Brytanii. A w nim więcej miłosnych rozterek, scen, od których zmiękną Wam kolana, emocji i uroku angielskiej posiadłości. Muszę przyznać, że Taylor spisała się lepiej – ta część jest zdecydowanie dużo bardziej dynamiczna, ciekawsza i lepiej napisana. Na 13 styczna zapowiedziana została premiera kontynuacji Powrotu do Daringham Hall, z którą zapoznałam się przedpremierowo i… jestem bardzo pozytywnie zaskoczona!
Ben Sterling, któremu autorka zafundowała wiele przeżyć, zostaje w Daringham Hall, aby uporządkować sprawy rodzinne i podjąć decyzję, jak rozprawić się ze swoim odnalezionym ojcem. Nie wie, jak postąpić, zemścić się, czy jednak pomóc nowej rodzinie? Równocześnie cały czas szuka odpowiedzi na temat relacji jego matki z Ralphem Camdenem. Jednakże jego uwaga i tak w większości poświęcona jest Kate – pięknej weterynarz, u której przez jakiś czas mieszkał. Może to uczucie wciąż istnieje?
Daringham Hall zmierzy się z dużym wyzwaniem, nagle okazuje się, że to Ben staje się jedyną osobą, która może uratować rezydencję. Co zdecyduje?
W tej pozycji na początek wysuwają się dwa kluczowe wątki: rodzina Bena i jego związek z Kate. Autorka wyraźnie się rozkręciła – w końcu widzę, że książka napisana jest lekko, naturalnie, że ta historia ją cieszy, nie ma pewnego rodzaju wymuszenia, które czułam podczas czytania Powrotu do Daringham Hall.
Największym plusem jest konsekwentny rozwój wątków także tych pobocznych, które autorka zarysowała w jedynce. Może to oczywiste, że taka powinna być kolej rzeczy w kontynuacjach, ale nie zawsze – czasami pisarze porzucają dane wątki dla innych lub też zmniejszają ich znaczenie. Bardzo podobało mi się to, że Taylor pociągnęła dalej relację Anne i Davida oraz Tilly i Petera (uwielbiam ich!). Dużo dowiedzieliśmy się także o samej przeszłości innych postaci – widać, że fabuła się rozwija.
Kate i Ben. Od razu wiedziałam, że ta para tak łatwo nie odpuści. Są troszkę przewidywalni, ale jak wiemy, taki urok romansów. Mimo wszystko do końca nie wiedziałam, jak ich relacja się potoczy – w sumie po zakończeniu także nie możemy być pewni, że skończą razem. Jednak czuć wyraźną chemię pomiędzy nimi, przyciągają się jak dwa magnesy i tak właśnie ma być, czytając romans, nie chcę nudnej opowiastki, ale emocji, pewnej niewiadomej i cóż, właśnie tej iskry. Ben jest dosyć nietypową postacią, szorstki, uparty i czasem nawet nieuprzejmy. I Kate, jego zupełne przeciwieństwo. Ciekawie Taylor zarysowała szczególnie bohatera męskiego, bo na Benie jednak skupia się cała nasza uwaga, a równocześnie to najbardziej zamknięta w sobie postać. Z jednej strony się go lubi, a z drugiej wkurzałam się kilka razy na to, jak się zachowywał. Z pewnością wywołuje emocje. Można określić go kolejnym przystojnym draniem, któremu wszystko się wybacza.
Styl jest o niebo lepszy. Książkę przeczytałam bardzo szybko – autorka albo się rozpisała, albo też bardziej przyłożyła. Widać poprawę i to mnie cieszy, bo nie chciałabym się wciągać w serię, która po którymś tomie okazuje się kiepska. Dużo lepiej czyta się przede wszystkim dialogi, ale też pewnie w pierwszym tomie zauważyliście, że styl Taylor jest specyficzny – pisze trochę wyniośle, myślę, że to pewne dopasowanie się do klimatu, w jakim prowadzona jest fabuła – angielska rezydencja, arystokracja, konwenanse, stare rody i duże majątki.  Przez to też wszystko składa się w całość, łącznie z oprawą graficzną, sprawia, że książka jest po prostu elegancka. Co do okładki – trochę jej nie rozumiem, przywołuje na myśl książkę kucharską lub elementarz savoir vivre. Wykończenia są eleganckie, ale grafik chyba trochę za bardzo wczuł się w temat arystokracji.
Co mi się nie podobało? Trudno mi coś takiego znaleźć. Może małe ostrzeżenie. Teraz trochę inaczej postrzega się erotyki – od razu wyobrażamy sobie mocne sceny, dokładne opisy i skupienie się tylko na seksie. Tutaj mamy romans, są sceny, które można zaliczyć do plus osiemnaście, ale bardzo łagodnie opisane, w taki typowy romansowy sposób, skupiając się na emocjach bohaterów. Więc jeśli spodziewacie się czegoś więcej odnośnie do wątku miłosnego, to nie znajdziecie tego tutaj, bo Taylor zrezygnowała z pomysłu typowego erotyku na rzecz bardziej klasycznego romansu z arystokratycznym klimatem.
Dałam się ponieść i każdemu, komu spodobał się Powrót do Daringham Hall także i ta części przypadnie do gustu. Ja jestem pozytywnie zaskoczona i teraz czekam na rozwój akcji. Dodam, że zakończenie było bardzo burzliwe i trzymało w napięciu.
Polecam szczególnie kobietom, bo to typowo kobieca literatura. Pozycja ta ma w tle wiele wątków, jak i ważne są relacje postaci pobocznych. To duży plus tek książki, nieskupienie się na samej relacji miłosnej, a wysunięcie na pierwszy plan rozterek rodzinnych. Sam klimat Wielkiej Brytanii bardzo mnie przyciągnął, to, że autorka połączyła dosyć sprytnie dwa światy – współczesny i ten arystokratyczny, czasem czułam, że fabuła rozgrywa się w jakieś odległej przeszłości. Teraz pozostaje czekać na kolejną części – jestem ciekawa i mam nadzieję, że postęp Taylor zobaczę także w trzecim tomie.
Ocena: 4/5
Recenzowała: Gaba
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
INFORMACJE:
Data premiery: 13 stycznia 2016 r.
Wydawnictwo Otwarte 
Kategoria: Romans
Liczba stron: 288

Opowiedz mi, Babciu. Książka do przechowywania wspomnień, Koprivova Monika

by 19:37

Kochana Babciu,
Książka, którą trzymasz w dłoniach, jest właściwie prezentem od Ciebie dla nas.
Wyobrażam sobie, że za kilka lat wyciągnę ten album, przeczytam i przypomnę sobie moją Babcię. Z pewnością będą temu towarzyszyły emocje – dlatego właśnie ludzie od zarania dziejów zamykali chwile w listach, filmach, czy też fotografiach. Aby później obudzić w sobie przeszłość. Nasze wspomnienia niestety szybko się zacierają.
Album Opowiedz mi, Babciu to wehikuł czasu, list zamknięty w butelce, książka, która sprawi, że wrócimy do chwil związanych z kobietami, które często nas wychowywały, przemycały dla nas cukierki, rozpieszczały – nie sposób ich nie kochać, mimo że często tym spotkaniom towarzyszyły utarczki. Uwierzcie mi, po jakimś czasie patrzy się na nie z przymrużeniem oka i z rozbawieniem. Bo z Babcią świetnie się śmiało, ale także kłóciło.
Mam wrażenie, że często o nich zapominamy. Żyjemy w biegu, nie mamy nawet kiedy zadzwonić, gdy tymczasem one siedzą w domu i czekają na jakąkolwiek rozmowę, nawet trzyminutową. Powstaje coraz więcej spotów, tym bardziej na święta, które ukazują obraz opuszczonych Dziadków – bo wnuczek znowu nie da rady ich odwiedzić, bo pracuje, ma urlop za granicą, nie chce przebijać się przez korki. Babcia jako jedyna z całej mojej rodziny płacze za każdym razem, gdy wyjeżdżam na studia. Mam nadzieje, że po przeczytaniu tego wpisu zadzwonicie do swojej Babci lub Dziadka. Docenicie, że wciąż jest przy was.
Opowiedz mi, Babciu zawiera w sobie oprócz pięknej oprawy, zdjęć i pomysłu – cudowną ideę, która skupia się na przypominaniu nam o naszej babci. Cieszę się, że wydano album, bo stworzono nie tylko kilka stron papieru, ale przede wszystkim nakłoniono nas do myślenia, przypomnienia sobie o jednej z bliższych nam osób. Może jest sentymentalny, może wymyka się nowoczesności, ale to w nim jest właśnie magiczne – ta prosta forma, bierzesz go do ręki, siadasz ze swoją Babcią i spisujesz jej wspomnienia i odczucia.
Pozycja ta rozpoczyna się drzewem genealogicznym, następnie Babcia może wrócić do korzeni i opowiedzieć nam o swoich dziadkach, później o rodzicach, dzieciństwie i innych tematach. Album jest pokaźny, a więc daje pole do popisu, można się naprawdę rozpisać i opowiedzieć wiele historii. A to jak wiemy, jest dla nas bezcenne.
Podoba mi się, że oprócz głównych pytań, zadawane są także pomocnicze. Dzięki temu nic nam nie umknie. Czcionka jest duża, dlatego starsza osoba nie będzie miała problemu z czytaniem. Album jest bardzo przejrzysty – prawa strona zawsze jest do zapisywania, a lewa pusta, na niej też są zwykle różne rysunki, jak i cytaty. Linie do pisania są szerokie, także tekst nie powinien na siebie zachodzić. Na stronie pierwszej znajduje się miejsce do wpisania imienia i nazwiska Babci, jak i wklejenia jej zdjęcia.
Nie ma kiczu, czego chyba najbardziej się obawiałam. Książka jest elegancka, ale też kolorowa, jednak równocześnie stonowana w środku, gdzie dominuje przede wszystkim biel. Obrazki są estetyczne, małych rozmiarów. Album zawiera wstążeczkę, którą można zaznaczyć sobie czytane miejsce. Jestem jak najbardziej za twardą okładką dla takich pozycji – świetnie prezentują się na półce, ale także szybko się nie niszczą, a wiadomo, że ten album ma za zadanie przetrwać kilkanaście lat, tak aby można było do niego wracać.
Polecam przede wszystkim jako prezent na święta dla Babci lub Dziadka (jest też osobny album, który można podarować Dziadkowi). To książka, którą może nie docenimy teraz, ale dopiero za kilka lat. Z jednej strony jest to smutne, jednak wówczas będziemy wdzięczni za możliwość wspominania naszej Babci za sprawą tego albumu. Już wyobrażam sobie coroczną tradycję czytania go razem z rodziną. Nie wiem, czy zapełnię go z Babcią do samego końca, mam nadzieję, że cierpliwie go zapiszemy – nie chce, aby też było to dla niej męczące, dlatego nie trzeba od razu wszystkiego notować. Można sobie to podzielić.
Moja Babcia ma 84 lata i wiele, wiele wspomnień do opowiedzenia. Swój album znajdzie pod choinką, a później razem z nią usiądę przy stole i wyruszymy w podróż do przeszłości. Jednak to przede wszystkim podarunek dla nas, dlatego warto zrobić sobie i rodzinie taki prezent.
Ocena: 5/5
Recenzowała: Gaba
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
Loyal Solutions 
INFORMACJE:
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Loyal Solutions 
Kategoria: album
Liczba stron: 141

Mademoiselle Chanel - Christopher W. Gortner

by 19:39

Jestem tylko kobietą, która musi się nieustannie zmieniać i tworzyć na nowo, żeby przetrwać.
To niesamowite, jak Gortner w swojej nowe powieści dosłownie wcielił się w rolę słynnej Coco Chanel.Dotychczas znany był z pisania książek o zabarwieniu historycznym, w których główną rolę odgrywały dwory królewskie. A tutaj proszę, całkowite zaskoczenie i w dodatku bardzo pozytywne – postanowił rozłożyć na części pierwsze życie Mademoiselle Chanel. I wyszło mu to doskonale.
Gabrielle Bonheur Chanel to kobieta o jednym z najciekawszych życiorysów. Jest on na tyle barwny i skomplikowany, że nie sposób przejść obojętnie obok tej postaci. Żywiołowa, mająca własne zdanie, pewna siebie i utalentowana. Ta historia pełna jest kontrowersji, od podejrzeń o współpracy z niemieckim wywiadem, po wywrócenie świat mody do góry nogami. To ona zaprojektowała „małą czarną”, zaczepiła w głowach kobiet uwielbienie dla prostych form, czy spodni, jak i stworzyła popularne perfumy Chanel No. 5.
Kim tak naprawdę była Coco Chanel? Nie odpowiem Wam na to pytanie, ale zapraszam Was do sięgnięcie po tę książkę. Mimo pokaźnych rozmiarów bardzo wciąga – naprawdę nie obawiajcie się wielkiego tomiszcza.
Wyglądałam jak dziewczyna w ubraniu ojca, ale dzięki temu powstał też krój, który mi odpowiadał, bo pasował do mojej kościstej figury. Wiedziałam, że w takim stroju z pewnością zrobię na wszystkich wrażenie. Mój niepewny uśmiech w jednej chwili się rozjaśnił.
Lepiej zostać zauważonym niż zignorowanym.
Co mnie urzekło? Piękny język. Rzadko zachwycam się stylem, bo zwykle jest on przeciętny – książkę czyta się lekko i to wszystko. Jest ok. Tutaj Gortner przeniósł nas w świat Coco za sprawą słów. To zdecydowanie niesamowity pisarz, dlatego też z taką łatwością pisze książki z dosyć trudnego gatunku, który wymaga wiele skupienia, zgromadzenia informacji i powstrzymania swojej odautorskiej ochoty namieszania w historii, dodania trzech groszy.
Narracja jest pierwszoosobowa i po raz pierwszy tak bardzo podobał mi się sposób jej prowadzenia – czytanie tej powieści z punktu widzenia Coco było pełne zaangażowania i emocji. Miałam wrażenie, że ona jest gdzieś obok i opowiada mi swoje losy, że to prawdziwa Coco Chanel – jestem pod dużym wrażeniem, jak umiejętnie autor poradził sobie z narracją. Duży pokłon w jego stronę, książkę czyta się ze skupieniem, zafascynowaniem i napięciem. Nie ma miejsca na błędy pod względem warsztatowym w przypadku tej pozycji. Gortner udowodnił tą książką, że jest wyjątkowo utalentowanym pisarzem.
To prawdziwa gratka dla fanów Coco Chanel. Na rynku wydawniczym jest wiele pozycji, które dotyczą jej osoby. Gdybym z czystym sumieniem miała polecić jedną, konkretną, to wybrałabym właśnie Mademoiselle Chanel.
Tłumię gwałtowny, pełen triumfu uśmiech. Chanel powróciła.
Niech moja legenda idzie dalej w świat. Z całego serca życzę jej długiego i szczęśliwego życia.
Co tu dużo pisać? Ta książka warta jest kupienia i postawienia na półce w domowej biblioteczce. Bo nie dość, że jest naprawdę świetnie napisana, to sama historia jest niezwykle barwna i pełna zwrotów akcji. Co najciekawsze, dotyczy osoby, która żyła w rzeczywistości – co jest paradoksalnie oczywiste, ale czytając takie książki, często świadomość tego nam umyka.
Zawsze coś wspomnę o oprawie – postawiono na klasykę, minimalizm i jak widać na okładce – portret Coco.Elegancka, w twardej okładce, do torebki raczej trudno ją zmieścić, ale można próbować! Jestem na tak dla takiego wyważenia stylu. Do paczki recenzenckiej dostałam także torbę, którą dumnie noszę, bo bardzo mi się podoba.
To pozycja, którą polecam i dla fanów Coco Chanel, ale także dla osób, które lubią czytać książki biograficzne. Tym bardziej że Gortner jest solidnym autorem i absolutnie nie musicie się martwić, że nagle zawiedzie Was swoją interpretacją. Zbliżają się święta, więc podpowiem, że byłby to idealny prezent pod choinkę dla nie jednej kobiety.
Coco Chanel była wymagającą kobietą i dla siebie i dla innych – ja jestem wymagającym czytelnikiem. Ta książka spełniła moje oczekiwania i pewnie nie raz do niej wrócę. Jeśli jesteście ciekawi, jak mogło wyglądać jej życie, to sięgajcie po tę pozycję bez obaw, że się zawiedziecie – z pewnością przeczytacie ją ekspresowo!
Ocena: 5/5
Recenzowała: Gaba
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
INFORMACJE:
Rok wydania: 2015 
Wydawnictwo Między Słowami
Kategoria: biografia
Liczba stron: 588

Najwięksi Pechowy z książek

by 19:57


Jiang Ziya był strasznym pechowcem — kiedy sprzedawał mąkę, zrywał się wiatr i ją rozwiewał; kiedy sprzedawał węgiel drzewny, przychodziła ciepła zima; a jak wzniósł oczy ku niebu i zaczął wzdychać na swoją niedolę, przelatujący górą ptak narobił mu do buzi.
Mo Yan – Zmiany
Piątek trzynastego to dobry moment, aby przypomnieć sobie, że nie tylko nas prześladuje pech. Bohaterowie z książek także miewają złe dni – pisarze mogą wymyślić im najczarniejszy scenariusz, a oni nie mają nic do gadania. Kim są najwięksi przyciągacze nieszczęść? Oto krótkie zestawienie:
1. Frodo Baggins – największy pechowiec literackiego świata. Wyobraź sobie, że twój wujek ma pierścień. W skrócie okazuje się, że jest to pierścień zagłady, a ty musisz wyruszyć na samobójczą misję, żeby go wrzucić do gorącej lawy. Przy okazji wściekły Gollum odgryza ci palec.
2. Jace Wayland – groźny Łowca z ciętym językiem. Oprócz urody ma także niewątpliwego pecha. Gdy spotyka dziewczynę swoich marzeń, okazuje się, że jest ona jego siostrą. Wspomniałam już, że jego szalony ojciec chce go zabić?



3. Syriusz Black – kolejny przystojniak, któremu nie sprzyja szczęście. Od czego tu zacząć? Może od rodziny, która go nienawidzi? Później jest tylko lepiej – zostaje niesłusznie zamknięty w więzieniu za zabójstwo swoich przyjaciół, służbę dla Voldemorta i kolejne dwanaście lat spędza w przytulnej celi w Azkabanie. Nie poddaje się i ucieka. Udaje mu się przekonać sojuszników do tego, że nie zdradził i w końcu myślimy – ok, mamy Syriusza z powrotem – i wówczas zostaje zabity przez swoją kuzynkę. Chlip. Chlip.
4. Mark Watney – facet zostaje sam na Marsie, to chyba o czymś świadczy? Wszyscy uważają go za martwego, sam musi poradzić sobie z tym że może zabraknąć mu wody, jedzenia i tlenu. A kosmos nie gra fair. To, że ma przerąbane to za mało powiedziane.
5. Stephanie Plum – nasza wisienka na torcie, kobieta, która zna życie. A ono jej nie oszczędza. Pierwsze przyłapuję męża z inną kobietą, potem traci pracę, samochód i prawie mieszkanie. Zaczyna pracować jako Łowca Głów, co zrzuca na nią jeszcze więcej nieszczęść. Spalone samochody (nawet nie jeden, bo kilka), postrzelenia, pożar w mieszkaniu, wzięcie jej za prostytutkę, romans z najbardziej niemożliwym policjantem i szalona babcia. Stephanie, nie ma lekko, oj nie.
A Wy znacie jakąś postać z książek, która mogłaby zostać wpisana na listę? Piszcie w komentarzach! I niech piątek trzynastego Wam sprzyja!
Przygotowała: Gaba

Powietrzny Korsarz - Piotr Wałkówski

by 19:44

Na samym początku przyznam się do tego, że bardzo długo zabierałam się za tę książkę. Zachęcił mnie wątek smoków, ciekawy opis, jak i to, że pozycja ma wiele wspólnego z fanfiction. Jednak powieść nie trafiła w mój gust, zaczęłam czytać i… utknęłam. Rzadko mi się to zdarza, ale odłożyłam ją na półkę. I teraz ponownie do niej wróciłam.
Autor stworzył swój świat na podstawie już istniejącego w fikcji literackiej uniwersum – inspiracją dlaPowietrznego Korsarza była Naomi Novik i wcześniej nieznany mi cykl Temeraire. Byłam pełna nadziei, bo jak sam Wałkówksi podkreśla Powietrzny Korsarz nie jest kanoniczną kontynuacją oryginalnej sagi. Książka opiera się na nowo wymyślonej fabule, jak i bohaterach. Fani Novik powinni doszukać się jednak kilku nawiązań do pierwowzoru, niestety nie jestem w stanie tego sprawdzić, ale z pewnością byłaby to spora gratka dla wielbicieli tej pisarki – co automatycznie staje się dla mnie plusem tej powieści, gdyż sama lubię tego rodzaju odnajdywanie powiązań.
Europa czasów metternichowskich. Smok Temeraire wraz z niezwykłą istotą, półsmokiem Nestorem, wyruszają w niepowtarzalną podróż po świecie. Niezwykły splot losów zaprowadzi ich na ziemię dawnej Rzeczypospolitej, gdzie wezmą udział w walkach o wyzwolenie polskich i litewskich ziem spod rosyjskiego jarzma. Czy im się to uda? Jak potoczą się losy dzielnych korsarzy?
Jak na debiutanta w wydawniczym świecie, Wałkówski pisze dobrze, ma wypracowany styl, ale nie wiem, czy nie aż za bardzo. Książka jest poprawna. Ma zawiłą fabułę, wielu bohaterów, tło akcji, sam styl jest dosyć porządny, ale nie ma lekkości, zabrakło mi tajemniczego czynnika, który wciągnąłby mnie w tę historię. Wszystko jest zbyt poukładane, bez emocji, które są przecież najważniejsze, nawet w powieści sensacyjnej czuje się strach, czy podekscytowanie, a tutaj… nic.
Autor chciał ukazać styl godny klasyków, jak z Władcy Pierścieni, czy Gry o Tron. Coś pod drodze się zepsuło, początek pod względem językowym zaczyna się całkiem nieźle, ale dalej zauważyłam brak płynności, co od razu mnie zdekoncentrowało.
Wojna była najlepszym sprawdzianem prawdziwej przyjaźni.
Bohaterowie są dosyć dobrze wykreowani, choć niestety ci bardziej poboczni. Nestor, główna postać budzi u mnie sprzeczne odczucia. Nie potrafiłam go polubić, wiem, że w książkach nie chodzi o obdarzenie sympatią kreacji stworzonych przez autora, ale nie wywołał u mnie jakiś większych emocji. A doceniam to, gdy powieść w jakiś sposób na mnie oddziałuje. Tutaj jestem neutralna pod względem emocjonalnym. Co do samego Nestora, był w większości czasu zbyt infantylny, jednak także w niektórych fragmentach miałam wrażenie, że czytam o całkiem innej postaci – dobrze jest nadać bohaterowi wiele cech, jednak nie jest dobre, gdy zaczynają one być zbyt chaotyczne, wtedy burzy to obraz całej postaci.
Początek czytało mi się bardzo wolno – może przez ilość informacji, którymi autor od razu atakuje czytelnika?Było tego zdecydowanie zbyt wiele, czasami uniwersum jest skomplikowane, jednak pisarze znajdują sposób, aby w jakiś sposób wprowadzić czytelnika, nakreślić mu ramy tego świata. Tutaj czułam irytację, bo za każdym razem, jak wracałam do czytania, to miałam wrażenie, że nie wiem, o co chodzi.
Pochwalić mogę pomysłowość. Bo potencjał jest – półsmok jest czymś nowym i warto byłoby pociągnąć ten temat. Fantastyka to trudny gatunek, trzeba zbudować swój świat, nadać coś magicznego historii, co będzie ją wyróżniało i przyciągało czytelników. W księgarniach jest masa książek o podobnej fabule, ale tych o smokach o dziwo jakoś wiele nie ma – to daje autorom wciąż duże pole do popisu. Powietrzny Korsarz jest gdzieś pośrodku, bo pomysł ma, ale nie został on w pełni wykorzystany. Może przez to, że autor się inspirował innym dziełem? To wciąż pociąga za sobą konsekwencje, zamknięcie w uniwersum Novik stwarza pewne ograniczenia – żałuję, że powieść, mimo iż może być czymś interesującym dla fanów tej pisarki, nie została oparta na świeżym i całkowicie stworzonym przez Wałkówskiego uniwersum. Dodatkowym plusem jest obsadzenie akcji na ziemiach polskich, które są pod zaborami. Ciekawe się o tym czytało, wyobraźnia wówczas pracuje i jest to takim miłym dodatkiem.
Przerażony człowiek jest nieprzewidywalny.
To klasyczna fantastyka, gdzie mamy heroiczne walki, czarno-białe postaci, głównie dla fanów fantastycznych stworzeń, jako też oczywisty dodatek do powieści Novik. Ale czy autor chciał stworzyć coś, co będzie traktowane jako ciekawostka? Dodatek?
Do mnie ta pozycja nie trafiła, może zabrakło właśnie jakieś kontrowersji, czegoś, co zaburzy spokojnie toczącą się akcję, co wzbudzi w czytelniku wątpliwości? Jest zbyt poprawnie. Technicznie mimo drobnostek to dobra książka, choć ma trudny początek, w który trzeba się wgryźć. Nie jest to zły debiut, ale myślę, że Powietrzny Korsarzmógłby zostać bardziej dopracowany – widać, że Wałkówski się przyłożył, aby to wszystko sobie poukładać, jednak brakuje mi lekkości językowej i… ciekawszej historii. Zbyt płaskie, nijakie, jak już wspomniałam bez emocji. Gratka dla fanów Novik lub zbezczeszczenie jej serii – o to należałoby się już ich pytać, ja tylko jako osoba, która po raz pierwszy poznała ten świat, pełen smoków i innych stworzeń, mogę powiedzieć: nie jest to moja bajka i już dawno tak nie wymęczyłam się podczas czytania.
Odnoście kwestii samego wydania – okładka nie przypadła mi do gustu. Fantastyka daje dużą możliwość, aby poszaleć w kwestii oprawy, a tutaj niestety Novae Res zaprezentowało nijaki obraz smoka, który raczej mnie nie przyciąga. I czcionka – można poważnie nadwyrężyć sobie oczy, czytając tak małe literki.
Polecam ciekawskim, którzy czytali coś Novik i chcą sprawdzić, czy Wałkówski spisał się dobrze, a może też przesadził. Dla reszty – nie wiem, czy jest to książka, która umiliłaby wam czas, czy jednak po przeczytaniu pierwszych rozdziałów nie rozbolałaby Was głowa. Mnie Powietrzny Korsarz nie zauroczył, choć zdaje sobie sprawę, że nie jest to technicznie zła książka – słowo poprawna pasuje do niej idealnie. I niestety nic poza tym.
Ocena: 1,5/5
Recenzowała: Gaba
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorowi książki,
Piotrowi Wałkówskiemu 
INFORMACJE: 
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Novae Res 
Kategoria: fantasty
Liczba stron: 504
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.