Dwór Szronu i Blasku Gwiazd – Sarah J. Maas, czyli witaj gwiezdne miasto

by 15:28

Dobrze jest wrócić do serii o Feyrze i Rhysie. Wydawało mi się, że autorka zakończyła tę historię, ale okazało się, że ma jeszcze wiele do powiedzenia na ten temat. Tym razem skupia się na świecie po wojnie – trudnych przeżyciach bohaterów, ich zmaganiach z rzeczywistością i próbą powrotu do względnej normalności. W porównaniu z resztą książek – ta jest cienka i to jej największa oraz jedyna wada.
Moje wołanie „więcej Rhysa!” się spełniło. Dziękuję Maas za te kilka fragmentów, gdy tak pięknie drażni się z Feyrą. Są cudowne! Jeśli ktoś myślał, że ich związek może być nudny, to grubo się mylił. Rhys ma tak genialne poczucie humoru, że niektóre dialogi to istne perełki. Uwielbiam ich – są jedną z ciekawiej napisanych par, które z jednej strony bardzo się kochają, pojawia się więc wielka, romantyczna miłość, że czasami aż chce się rzygać tęczą, ale z drugiej strony autorka daje im pewną przestrzeń, nie robiąc z nich wkurzających postaci, które kochają się jednak „za bardzo”.
Kasjan, mój kochany Kasjan. Jak zwykle biedak ma pod górkę. Maas znęca się nad tym bohaterem. W tej części Kasjan oraz Nesta są dosyć istotnymi bohaterami i mam wrażenie, że autorka chce mocno skupić się na tej parze. To zestawienie bohaterów, którzy balansują na granicy „albo się pokochają, albo zabiją”. I to nie na żarty. Wspomniałam o Neście – jest bardzo wkurzająca w tej części, ale z drugiej strony intryguje, przyciąga i jest się ciekawym tego, co zaraz powie lub zrobi. Polubiłam ją za jej niezależność i to, że cały czas idzie pod prąd. Końcówka sprawia, że mam ochotę podskoczyć z radości i zatrzeć ręce, bo oj, będzie się działo w kolejnym tomie!
Podoba mi się ta część i nie ukrywam, że uwielbiam Dwory. Boję się jednak, że w pewnym momencie zrobią się z tego flaki z olejem – czasami niektóre serie powinny się skończyć i już. W tym przypadku czwarta cześć w końcu pozwala nam na spokojnie poznać bohaterów – można czytać ją dla relaksu i samej przyjemności z odkrywania tego świata. Mam nadzieję, że Maas na siłę nie będzie kontynuować serii kosztem jej jakości. Na razie jest dobrze, nawet bardzo dobrze, bo w końcu skupiamy się na bohaterach, ich relacjach oraz emocjach. Tutaj mamy możliwość wejść do głów postaci, również dzięki za sprawą rozdziałów opowiadanych z różnych perspektyw.
Moje oczekiwania względem następnego tomu? Więcej Rhysa oraz więcej iskier na linii Kasjan i Nesta! I byłoby miło nie czekać na książę zbyt długo ;)
Ocena: 4/5
Recenzja: Gaba Rutana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
Wydawnictwu Uroboros
Recenzja III tomu - Link

Magia zabija - Ilona Andrews. Kici, kici, czyli jak to być towarzyszką Władcy Bestii

by 14:42

Kolejna część, już piąta i znowu po zakończeniu książki mam ochotę krzyczeć „chcę więcej!”. „Magia zabija” to kontynuacja serii o Kate Daniels – wciągającego urban fantasty, które uzależnia od pierwszego rozdziału.
Tym razem Kate pojawia się jako pełnoprawna towarzyszka Władcy Bestii, rządzącego twardą ręką Gromadą. I to także pierwsza część, gdy mamy obraz związku Kate oraz Currana. Bardzo na to czekałam! Byłam ciekawa, czy ich relacja się nie zepsuje, czy będzie nudno i przewidująco. I co? Jest genialnie! Lecą iskry, chemia kipi w każdej scenie, ironiczne komentarze, żarty, kłótnie o dominację, zaborczość, czysta miłość i namiętność – to krótki opis tego, co czeka Was w tym tomie. Mam ochotę stwierdzić, że Kate i Curran to najlepsza para książek urban fantasty. Razem mają taką charyzmę i urok, że na każdą ich scenę czeka się z podekscytowaniem, jakby co najmniej oglądało się bardzo dobry film akcji.

Ty naprawdę musisz popracować nad swoimi groźbami. Nie mogę jednoznacznie stwierdzić czy mi grozisz, czy zapraszasz na herbatę.

Co zafundował nam pisarski duet w tej części? Przede wszystkim odwrócenie kilku schematów, które znaliśmy z poprzednich tomów. Kate już nie pracuje dla Zakonu, Andrea również zaliczyła dużą zmianę w życiu, Curran musi poradzić sobie ze stawiającą się towarzyszką, chociaż to nie jest niczym nowym. Nasza bohaterka zaczyna trochę od zera  – z własnym biznesem i reputacją do odbudowania na mieście. Musi sprawdzić się również w poważnym związku. Co ciekawe, Kate znowu przechodzi przemianę. A wszystko przez informacje o jej rodzinie – tym razem ważny jest nie tylko Roland, który gdzieś tam się czai i to wszystkich przeraża, ale na tapetę zostaje wzięty jej przybrany ojciec Voron oraz matka. Nowe fakty sprawiają, że Kate zmienia swój stosunek do życia i zaczyna coraz bardziej akceptować swoją magię. Najlepszy moment? Gdy pokazuje, jak silna jest naprawdę. Mam wrażenie, że ostateczne starcie będzie pełne wrażeń.
Ważną osobą dla Kate jest Julie i w „Magia zabija” bardzo wyraźnie widać, że traktuje ona dziewczynkę jako swoje dziecko. Momentami się wzruszyłam, bo w tej części autorzy stawiają na emocje oraz to, jak istotna dla Kate jest rodzina. Poznaliśmy ją jako niezależną, trzymającą się z boku i nieodkrywającą wszystkich kart – a teraz widzimy kobietę zaciekle walczącą o bliskich, nawet kosztem własnego życia. To, jak pisarze budują postać Kate jest mistrzostwem.
„Magia zabija” ma wszystko, co lubię w tej serii – ironiczny humor, zagadkę do rozwiązania, szaloną grę z czasem, relację Currana z Kate i całą zabawę z tym związaną oraz przede wszystkim genialny klimat Atlanty pochłoniętej przez magię. Czy zbliżamy się do końca? Widmo Rolanda wywołuje coraz większe napięcie, ale wydaje mi się, że przed Kate jeszcze kilka innych bitew, aż w końcu nastąpi ta ostateczna. Czy będzie w niej uczestniczyć? To dosyć przewrotne pytanie, które zadałam sobie po skończeniu tej książki.
Andrews wciąż utrzymują świetny poziom, jak i nawet idą coraz wyżej – uwielbiam urban fantasty w takim wydaniu i już teraz chciałabym się zanurzyć w kolejnej części o dosyć ciekawym tytule „Magia wskrzesza”. Coś czuję, że będzie się działo!
Ocena: 5/5 
Recenzja: Gaba Rutana 
Recenzję znajdziecie również na portalu, 
Recenzje poprzednich tomów: KLIK
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.