Co mnie zmieniło na zawsze - Amber Smith. Jak po gwałcie pozbierać się na nowo?

by 18:19

Wystarczyło pięć minut, aby całe życie Eden wywróciło się do góry nogami. Była niewinną, miłą dziewczyną, która miała swoją pasję i znajomych. Pewnego wieczoru najlepszy przyjaciel jej brata i prawie członek rodziny, wszedł do jej pokoju i ją zgwałcił. Eden wiedziała, że nikt jej nie uwierzy, dlatego milczała. Ideały, w które kiedyś wierzyła, okazały się kłamstwem. Ludzie, których kochała, wzbudzali w niej tylko nienawiść. Powinna komuś powiedzieć. Tym bardziej że Kevin był obecny w jej życiu rodzinnym i musiała go widywać. Jednak nic nie miało sensu, a Eden coraz bardziej zatracała się w nienawiści i destrukcji. I z roku na rok coraz bardziej się zmieniała.
To jedna z książek, które zaczyna się czytać i nie można przestać. Dlatego też dopiero o czwartej nad ranem poznałam jej zakończenie. Powieść nie tylko wciąga, ale wywołuje wiele sprzecznych emocji. Nawiązuje się z główną bohaterką pewną więź – przecież tylko my, czytelnicy znamy jej sekret. Zastanawiamy się, dlaczego nikomu nie powiedziała? Dopiero później zaczynamy ją rozumieć, poznajemy jej myśli i obawy. „Co mnie zmieniło na zawsze” na początku szokuje, następnie wywołuje wiele goryczy i rozczarowania postępowaniem postaci, bo pragniemy, aby Kevin został ukarany, następnie razem z Eden wchodzimy w ten destrukcyjny ciąg zdarzeń, rozumiemy ją, współczujemy jej i zarazem nienawidzimy reszty – dlaczego jej rodzina nie próbowała z nią rozmawiać? Dlaczego się nie domyślili? To przykre, co musiała przeżyć bohaterka – dawno nie czułam tak przytłaczającego smutku podczas czytania.
Amber Smith napisała poważną, poruszającą i autentyczną książkę. Nie jest to lekka pozycja dla młodzieży. To skomplikowana powieść, skupiająca się na odczuciach głównej bohaterki, jej sposobu na poradzenie sobie z tym, co ją spotkało. Z każdym rozdziałem obserwujemy to, jak się zmienia i jak rośnie w niej nienawiść oraz inne emocje, które po jakimś czasie niespodziewanie z siebie wyrzuca. Tak jakby chciała krzyczeć – nie rozumiecie? Dlaczego nie widzicie tego, co on mi zrobił? Smith rozwala emocjonalnie, robi to etapami, razem z bohaterką wzbierają w nas emocje, aby w kulminacyjnych momentach mogły polać się łzy. Powieść zawiera opis samego gwałtu, jak i sceny seksu, więc jest raczej dla starszych czytelników. Z drugiej strony książka może pomóc każdemu, kto przeżył coś podobnego, jak Eden – a jak wiemy, są to nawet bardzo młode osoby.
Autorka zbudowała realną postać dziewczyny, która niczym się nie wyróżniała. Miała swoje życie i nikomu nie wchodziła w drogę. A jednak spotkało ją coś strasznego. Smith skłania swoich czytelników do refleksji, zastanowienia się, dlaczego świat jest niesprawiedliwy, a ludzie tak okropni? Co więcej, uświadamia, że takich przypadków, jak Eden jest więcej i są one realne – to chyba najgorsze, że autorka w pewien sposób opisuje rzeczywistość. Po zakończeniu książki jeszcze ponad godzinę siedziałam i myślałam – nie mogłam zasnąć, bo wciąż przeżywałam historię Eden. Trzeba przyznać, że Smith mocno postawiła na psychologię postaci – postawa Eden jest bardzo przemyślana, co pozwala zrozumieć jej zachowanie, nawet jeżeli nam się ono nie podoba. Przez pamiętnikarski sposób narracji jesteśmy bliżej bohaterki, czujemy jej ból, wściekłość i dezorientacje.
To jedna z książek, po których ot, tak nie sięgniesz po kolejną – pozostaje w głowie jeszcze na długo. Przeczytasz ją i nie zapomnisz, bo Smith bardzo autentycznie nakreśliła tę historię, równocześnie zbliżając nas do głównej bohaterki, dzięki czemu tę powieść dogłębnie i długo się przeżywa. Autorka uświadamia, jak straszny jest gwałt – my również to wiemy, bo mamy w pewien sposób ten fakt zakodowany w świadomości. Jednak nigdy dotąd nie myślałam nad tym, jak mogą potoczyć się losy osoby, którą  zgwałcono. Eden wybrała milczenie i drogę destrukcji, zmieniła się w całkiem inną osobę, wymyślając się na nowo. Musiała odciąć się od dawnej siebie, tej słabej i niewinnej dziewczynki. Miała tylko czternaście lat i była wciąż dzieckiem. Została zgwałcona we włanym domu, gdzie powinna czuć się bezpiecznie. Jak po czyś takim odzyskać pewność siebie, swoje dawne ja? Eden chciała stać się silna, niedostępna, twarda, niezniszczalna. Czy jej się udało? Zakończenie to nie kolejny happy end niczym z książek new adult dla młodzieży. To nie jest tego rodzaju powieść. Ona pokazuje okrutną i smutną prawdę. Ale również daje nadzieję, że jednak czas leczy rany, nawet pomimo wszystkich trudności, bólu i poczucia, że już nigdy nic nie będzie takie samo.
Polecam wszystkim, którzy pragną emocjonalnego kopniaka i lubią poruszające, trudne książki. Amber Smith wykonała coś dobrego nie tylko dla rynku wydawniczego, czytelników, ale również dla tych, którzy zostali podobnie skrzywdzeni. „Co mnie zmieniło na zawsze” nie rozwiąże problemu gwałtu, nie zmaże przeszłości, ale choć trochę pomoże zrozumieć osoby, które zostały zgwałcone. A to już naprawdę dużo.
Ocena: 4,5/5
Recenzja: Gaba Rutana 
Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem,

INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Feeria Young
Gatunek: literatura młodzieżowa, dramat
Liczba stron: 392

Nadchodzące premiery i wznowienia! A torch against the night, Pieśń jutra i Kate Daniels

by 13:34
Wpis będzie krótki, ale napisać go musiałam. Z dwóch powodów. Po pierwsze: muszę ciągle ćwiczyć pracę z tym uroczym, nowym kokpitem (który ewidentnie mnie nie lubi). Po drugie: poziom mojej ekscytacji sięga zenitu. A dlaczego? Już tłumaczę. (werble)
Ptaszki ćwierkają, że w okolicach czerwca, lipca czy jakoś tak możemy się spodziewać drugiej części Imperium Ognia! To znaczy daty konkretnej jeszcze nie znam, ale Pan Wojtek obiecał, że mnie poinformuje, jak już będzie coś konkretnego. Informacja jest o tyle ważna, że mamy pewność, iż druga część wyjdzie, a w dla polskiego czytelnika to kluczowa wiadomość.
(Tutaj powinnam zamieścić kilkunastozdaniowy żal i płacz na temat wszystkich niedokończonych serii, nad którymi cierpię, ale nie chcę się denerwować w ten uroczy poniedziałek).
Jeśli oczywiście będę znała dokładniejszą datę premiery to dam znać w trybie pilnym. No i dalej męczę Pana Wojtka o konkrety. Po konkrety są ważne!
Drugi news miał dotyczyć premiery Pieśni Jutra, ale wydawnictwo już to rozgłosiło wszem i wobec. Ale skoro mam miejsce do wykorzystania to mogę wykrzyczeć: Taaaaaak! Premiera już 26 kwietnia! Jeeeee!
I została wiadomość z ostatniej chwili. Jeśli śledzicie fanpage wydawnictwa Fabryka Słów to na pewno zauważyliście, że ostatnio wyszło wznowienie serii o Mercedes Thompson. I tak sobie pomyślałam: skoro Mercedes dostała wznowienie to może i Kate Daniels też ma szanse. Zapytałam i dostałam taką oto wiadomość:
Dzień dobry. Tak na pewno będziemy wznawiać serię, jednak musimy się uporać sie z formalnościami. No i chcemy odświeżyć okładki. W tym roku chcemy zrobić "porządek" z Patricią Briggs (wznowienia i nowość jesienią) tak by wszystkie tytuły o Mercy były dostępne. A od samego początku przyszłego roku będziemy porządkować Ilonę Andrews, czyli wszystkie wznowienia + nowość. To niestety trwa, ale mamy nadzieję że w efekcie dojdziemy do tego by wydawać co najmniej 3-4 nowości Briggs i Andrews w roku. Żeby do tego dojść musimu uporządkować dostępność tytułów juz wydanych na rynku. Liczymy na zrozumienie i cierpliwość.
Jeśli jeszcze nie czytaliście serii o Kate Daniels, której autorem jest Ilona Andrews (dokładniej to duet, mąż z żoną) to koniecznie musicie nadrobić. Ciekawych mojej opinii odsyłam do recenzji.
Dlaczego ta informacja jest tak super, mega, giga ważna? Otóż skończył się już nakład początkowych tomów i kupując je z drugiej ręki ludzie życzą sobie nawet po 70 zł za tom. Co dla mnie jest totalnym obłędem! Dlatego szach mat wszystkim, co chcieli wydrzeć jak najwięcej pieniędzy od ludzi spragnionych dobrego fantasy i liczymy dni do dodruku.
No i poza tym to planowane jest „odświeżenie okładek” a te obecne, stare są według mnie paskudne. Tfu, ble… nawet znalazły miejsce w moim, subiektywnym zestawieniu TOP najbrzydszych okładek. Także no. Jest nadzieja na jakieś godne wydanie książek, które polecam z całego serca.  
Ja się cieszę. Kto jest ze mną?
Ekscytowała się: Sylwia Czekańska


Dręczyciel, Penelope Douglas - Kto się czubi, ten się lubi

by 17:57

Każdy z nas zna stwierdzenie „Kto się czubi, ten się lubi”. Chłopcy w przedszkolu ciągną dziewczęta za warkocz, później robią im kawały i popisują się przed kolegami. Gdy zapłakana dziewczynka opowiada o całej sytuacji mamie, dostaje pobłażliwą odpowiedź, brzmiącą dokładnie, jak powyższe przysłowie. Książka „Dręczyciel” jest jedną z powieści, które wciągają od pierwszej strony i gwarantują nieprzespaną noc. Prowokuje do wielu pytań i wątpliwości odnoście związków oraz tego, kiedy kobieta powinna powiedzieć „mam dość!”, a kiedy... wybaczyć.
„Dręczyciel” to pierwszy tom z cyklu „Fall Away”. Kolejne części dotyczą innych bohaterów powieści Penelope Douglas. Jeśli tylko utrzymają poziom „Dręczyciela”, to już nie mogę się ich doczekać. Autorka postawiła na wartką akcję, tajemnicę do rozwikłania, niesamowite napięcia oraz chemię pomiędzy postaciami. W tej tematyce bardzo łatwo potknąć się o schematy i utarte wątki. Tutaj jednak pojawiło się coś nowego, świeżego i to niezaprzeczalnie stanowi o sukcesie tej pozycji.
Która z nas nie chciałaby mieć tak przystojnego dręczyciela, jakim jest Jared? Z pewnością nie Tate. Znają się od dzieciństwa i zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi. Po powrocie Jareda z wakacji – coś się zmieniło. Zaczął traktować ją niczym największego wroga – upokarzał ją przed całą szkołą, poniżał, traktował jak nic wartego śmiecia. I to zupełnie bez żadnego powodu. Stał się dręczycielem, przez którego jej życie przeistoczyło się w koszmar. Ucieczka na rok do Paryża okazała się jedynym wyjściem – Tate wróciła całkiem odmieniona, zdeterminowana, aby już nigdy więcej nie płakać przez Jareda. Wiedziała, że chodzenie z podniesioną głową nie będzie takie proste. Jared znał jej największe słabości, tajemnice i upodobania. Miał ją w garści. Tylko dlaczego się nad nią znęcał? Przecież nic mu nie zrobiła! Jaki sekret skrywał Jared?
Przez całą książkę właśnie tego rodzaju pytania sobie zadawałam – dlaczego on ją tak traktuje? Jedynym wytłumaczeniem było to, że Tate nieświadomie musiała wyrządzić mu jakąś krzywdę. Zakończenie jednak całkowicie wbiło mnie w fotel i wywołało łzy wzruszenia. Muszę przyznać, że Douglas potrafi świetnie dawkować informacje i budować napięcie. Gdy już myślisz, że relacje pomiędzy postaciami się naprostowały, to nagle dzieje się coś takiego, co od nowa wywraca całą historię do góry nogami. Istna jazda bez trzymanki.
Tło fabuły osadzone jest w szkole średniej, a więc duża część akcji rozgrywa się na szkolnych korytarzach oraz imprezach, gdzie królują plotki, romanse oraz walka o władzę. Nie żartuję, to tylko liceum – jednak w każdym z nich jest dziewczyna, chcąca rządzić wszystkimi i chodzić z najładniejszym chłopakiem, jak i facet, który nie nadaje się do stałych związków. Pisarka stworzyła ciekawy i niebanalny obraz życia Tate. Jako już starsza osoba myślałam, że to tematyka trochę nie pode mnie – oczywiście kompletnie się myliłam, bo „Dręczyciel” od razu mnie pochłonął. Prawdopodobnie dzięki głównej bohaterce – nie jest ona głupiutką blondynką, jednak trzeźwo myślącą osobą, która świetnie radzi sobie życiu. Tate nie boi się uderzyć faceta, wyrazić swojego zdania czy też bezmyślnie nie pcha się w ręce Jareda lub innych chłopaków. Bałam się, że wyjdzie z tego Mary Sue, a więc bohaterka zbyt idealna. Myślę, że Douglas jest na granicy, dlatego musi uważać, aby jej postaci były bardziej przyziemne.
Styl pisarki jest lekki, dzięki czemu książkę czyta się płynnie i szybko. „Dręczyciel” głównie opiera się na dialogach, dynamicznej akcji i języku, którym posługuje się młodzież. Nie zdziwcie się, gdy natrafcie na wulgaryzmy – mnie one nie przeszkadzały, bo były częścią tego, kim są postaci i jak się zachowywały. Poza tym, bohaterowie używali ich zwykle pod wpływem emocji, co podkręcało atmosferę. Douglas postawiła na narrację pamiętnikarską, prowadzoną z perspektywy Tate – muszę przyznać, że dzięki jej osobowości i ironicznemu poczuciu humoru książka nabrała charakteru i oryginalności. Co mi przeszkadzało? Autorka wiele razy szczegółowo opisywała ubiór postaci – zbyt często podkreślała, jacy są piękni, a ubrania leżą na nich naprawdę wyjątkowo seksownie. Co za dużo, to nie zdrowo!
Główną zaletą powieści jest przede wszystkim motyw nienawiści Tate i Jareda. Taki wątek zapowiada, że na pewno nie będziemy się nudzić podczas czytania. I taka jest prawda – cały czas coś się działo. Dla tej książki zarwałam noc. Nie mogłam jej odłożyć, musiałam dowiedzieć się, jak ta historia się skończy! Douglas stworzyła niesamowitą chemię pomiędzy postaciami. Tate i Jared byli jak dwa magnesy, mimo, że się nie znosili, to i tak coś ich do siebie przyciągało.
Teraz, co ważne – podobało mi się, że Tate miała szacunek dla samej siebie i nie rzucała się na pierwszych lepszych, umięśnionych przystojniaków. Wyznaczała granice. Potrafiła też przeciwstawić się swoim dręczycielom i znała swoją wartość. To również przykład bohaterki, która nie dała się złamać i cały czas kształtowała swój charakter. Niby cienka książka, a można z niej bardzo wiele wynieść. Pisarka udowodniła, że głupie żarty mogą poważnie komuś zniszczyć życie. Kto zniósłby ciągłe upokorzenie? Nienawiść tłumu? W młodym wieku szukamy akceptacji, chcemy być lubiani, dlatego odwrotna sytuacja, gdy ktoś nas gnębi i poniża – sprawia, że tracimy pewność siebie i powoli zaczynamy wierzyć, że może rzeczywiście nie jesteśmy nic warci. I to jest błąd! Wiele młodych osób jest podobnie traktowanych w szkole, dlatego „Dręczyciel” ukazuje przesłanie – nie dawajcie się, podchodźcie do tego z dystansem i trzymajcie się swoich przyjaciół. I nie dajcie się zniszczyć!
„Dręczyciel” to must have tego roku. Dawno żadna powieść mnie tak nie wciągnęła! Jeśli potrzebujecie dobrego, zaskakującego romansu, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę. Historia Tate i Jareda natychmiast Was porwie i wywoła niezliczone emocje, na początku wściekłość, współczucie, później zaciekawienie, a na końcu wzruszenie i łzy. Pełna niedopowiedzeń, pasjonująca, wywołująca rumieńce i trzymająca w niepewności do ostatniej strony. Na koniec proszę tylko o jedno, Penelope Douglas nie zawiedź nas i niech kolejne części będę tak samo dobre i emocjonujące!
Ocena: 4,5/5
Recenzja: Gaba Rutana
Recenzja powstała przy współpracy z portalem
INFORMACJE:
Rok wydania: 2017
Wydawnictwo: Editio
Cykl: Fall Away (tom 1)
Gatunek: romans
Liczba stron: 305

Najlepsze pierwsze zdania książek – top ulubionych

by 14:22

Otwieracie książkę i czytacie dedykację, wstęp i w końcu – pierwsze zdanie stworzonej przez autora historii. Często jest ono zwykle i z pozoru może wydawać się pozbawione głębi. Musi brzmieć naturalnie, autentycznie oraz nadawać całej powieści jeden określony ton – według tego zdania buduje się styl, jakim napisana jest książka. Idealne zdanie zdradza pewne istotne szczegóły fabuły, a więc kim są bohaterowie, gdzie, kiedy, jak i dlaczego?
Stephen King w jednym z wywiadów przyznał, że nad niektórymi pierwszymi zdaniami swoich książek zastanawiał się ponad rok. Każdy wyobraża sobie pisarza, który pragnie nadać swojej opowieści znaczenia, a więc i rozpocząć ją z przytupem. Czy komuś się udało? Oto top moich ulubionych pierwszych zdań z książek. Zaczynam od klasyki, aby później przejść do powieści współczesnych, tych znanych i tych trochę mniej. 
„Kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach zjawiło się dwóch obywateli.”Mistrz i Małgorzata, Michaił Bułhakow.
„Są tacy mężczyźni, którzy pojawiają się w życiu kobiety, by je dokumentnie spieprzyć na zawsze.”Jak upolować faceta, Janet Evanovich.
„Imo wybrał się pewnego dnia na ryby, ale nie było morza.”Nacja, Terry Pratchett.
„Mam całkowicie przesrane.”Marsjanin, Andy Weir.
„Tyler załatwia mi posadę kelnera, potem ten sam Tyler pakuje mi pistolet w usta i mówi, że aby dostąpić życia wiecznego, trzeba najpierw umrzeć.”Podziemny krąg, Chuck Palahniuk.
“Osobiście widzę to tak: każdemu przydarza się jakiś cud.” – Papierowe miasta, John Green.
“Idea wiecznego powrotu ma w sobie coś tajemniczego.”– Nieznośna lekkość bytu, Milan Kundera.
“Tata powiedział kiedyś, że życie jest jak powolne wchodzenie do jeziora - każde stąpnięcie prowadzi do chwili, kiedy trzeba będzie się zanurzyć, aż zabraknie tchu.”– A jeśli zostanę…, Barbara Ciwoniuk.
“Wszystkie moje samobójstwa były nieudane.”– Kiedy byłem dziełem sztuki, Eric-Emmanuel Schmitt.
“Jak powszechnie wiadomo, Wszechświat - podobnie jak życie toczy się kołem.”– Wieża jaskółki, Andrzej Sapkowski.
“Mawiają w Imardinie, że wiatr ma duszę i jęczy w ciasnych zaułkach miasta, ponieważ smuci go ich widok.”– Gildia Magów, Trudi Canavan.
“Spotkałam go w końcu, mimo że upłynęło wiele lat od chwili, kiedy przestałam szukać.”– Nikt kogo znasz, Michelle Richmond.
„Wszystko to zdarzyło się mniej więcej naprawdę.”Rzeźnia numer pięć, Kurt Vonnegut.
Zacznijmy od końca świata, dobrze? Piąta pora roku, N. K. Jemisin. 
„Szanowny Panie Boże,
Na imię mi Oskar, mam dziesięć lat, podpaliłem psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekłem złote rybki) i to jest pierwszy list, który do Ciebie wysłałem, bo jak dotąd, z powodu nauki, nie miałem czasu.”Oskar i Pani Róża, Eric-Emmanuel Schmitt.

Jeśli macie swoje ulubione zdania, to nie zapomnijcie napisać ich w komentarzach!
Przygotowała: Gaba Rutana 
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.