Dwa światy - Jennifer L. Armentrout. Mityczny świat bogów niestety nie dla mnie

by 06:44

„Dwa światy” rozpoczyna nową serię „Covenant” w klimacie prosto ze świata greckich mitów, pełnych bogów oraz herosów. Pisarka postawiła na zbuntowaną główną bohaterkę, szkołę dla uzdolnionych, zakazany romans i walkę potomków bogów z daimonami, które cały czas kojarzą mi się z zombie, tylko w wydaniu bardziej cywilizowanym. Czy „Dwa światy” są mocnym wstępem do kolejnych tomów? Niestety nie do końca.
Alex to półkrwista uczennica Przymierza, która zawsze chciała zostać wyszkolonym protektorem zabijającym daimony. Jednak jej pozycja w szkole jest niepewna, musi ona bowiem ponownie przejść szkolenie i przy okazji nie zakochać się w swoim trenerze Aidenie. To czystokrwisty Hematoi, pochodzący ze związku bogów ze śmiertelnikami. Mają oni nadludzkie moce i wysoką pozycję, ale nie mogą wiązać się z półkrwistymi. Dziewczyna wplątuje się w pogoń za daimonami oraz ryzykuje, że definitywnie zostanie wyrzucona ze szkoły.
W przypadku „Dwóch światów” mam podobny problem, jak z serią „Dark Elements”, którą zaczęłam czytać i nie mogłam skończyć. Przede wszystkim zabrakło mi szlifu, jeśli chodzi o sam styl – niektóre dialogi są nienaturalne, występuje dużo przeskoków w akcji, brakuje płynności. Narracja jest pierwszoosobowa, prowadzona z punktu widzenia głównej bohaterki, i nagle, gdy wydaje nam się, że w jakiś sposób zaczynamy rozumieć jej postępowanie, to robi coś kompletnie oderwanego od rzeczywistości – tak jakby zmieniała się w inną postać. Nie pomaga również to, że Alex jest infantylna. Autorka bardzo ogólnie zarysowała sylwetkę swojej bohaterki, dając jej kilka głównych cech, jak i później budując jej reakcje zupełnie bez przemyślenia. Mamy tutaj szereg papierowych postaci, pozbawionych wyrazistości, niewzbudzających większych emocji, co z pewnością dużo zabiera samej książce. Szkoda, bo gdyby chociaż główna bohaterka przyciągała uwagę, cała reszta byłaby już mniej istotna.
Wykreowany świat to trochę pomieszanie znanych już wątków – potomkowie bogów żyją w realnym świecie i muszą walczyć z daimonami. Tło fabularne ma w sobie spory potencjał i oby zostało bardziej rozwinięte. Historia Hematoi jest ciekawa, ich polityka i to, że półkrwiści traktowani są jak gorsza kategoria, protektorzy, szkoła i jej klimat – to wszystko składa się na naprawdę ciekawy pomysł. Autorka jednak dosyć chaotycznie wprowadza nas do swojego uniwersum. Na początku trudno się zorientować, co się dzieje – trafiamy w sam środek akcji.
Jak już myślicie: no dobra, nie będę czytać „Dwóch światów”, to mam jedną wiadomość – w połowie książki pojawia się mój ulubiony bohater i naprawia całe pierwsze złe wrażenie. I nie jest to Aiden, o którym mowa w opisie. Niestety Aiden jest przesłodzony niczym cukierek. Jeśli jednak wolicie bardziej „mrocznych” męskich bohaterów, poczekajcie, bo na szczęście ktoś ratuje sytuację. Bardzo dobrze, że autorka wprowadziła pewną przeciwwagę dla idealnego Aidena. Gdyby nie było takiego przeskoku w akcji, to nie czekałabym na kolejny tom.
Przyznam, że nie pochłonęłam „Dwóch światów” w jeden wieczór. Trochę męczyłam tę książkę, dopiero gdy rozkręciła się w połowie, to przyśpieszyłam z czytaniem. Jeśli szukacie młodzieżówki z wątkami fantasy, jesteście fanami autorki i trochę już znacie jej styl, to pewnie śmiało sięgniecie po „Dwa światy”. Jednak jeśli to Wasze pierwsze spotkanie z książkami Armentrout, to obawiam się, że może Was ona zniechęcić. Mam wielką nadzieję, że kolejne tomy będą lepsze – ciekawość co do dalszego ciągu z pewnością nie pozwoli mi przejść obok nich obojętnie.
Ocena: 1,5/5 
Recenzja: Gaba Rutana
Recenzję możecie przeczytać również w
 
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.