Nikt nie ocali się sam Margaret Mazzantini – styl, poetyckość i prawda o życiu

by 22:52

Na początku przyciągnął mnie tytuł, mający w sobie głębię i poetyckość. Później okładka, na której widoczna jest przytulająca się para – obrazek ma sobie naturalność i prawdę. Na końcu przeczytałam opis książki i od razu zapragnęłam ją przeczytać. Czy połączenie tych trzech elementów złożyło się na mocną, dobrą powieść?
To książka mająca w sobie wiele emocji, nie tylko tych dobrych i pozytywnych. Rozpad związku jest trudnym tematem, ale coraz bardziej powszechnym w naszej rzeczywistości. „Nikt nie ocali się sam” pełne jest goryczy, żalu, niemal duszne i przytłaczające poprzez prawdę, którą ukazuje. Jeśli spodziewacie się kolejnej naiwnej historii miłosnej, to nie znajdziecie jej w tej pozycji. Margaret Mazzantini postawiła na fabułę opartą na prawdzie. Autorka nie oszukuje swoich czytelników, ale pokazuje im dwójkę bohaterów, rozdartych po rozstaniu i zastanawiających się, co zrobili źle – opowiadają o samotności, bólu, niezrozumieniu, miłości, rutynie, zdradzie, nieufności oraz co najważniejsze, o swoim małżeństwie.
„Nikt nie ocali się sam” polecam dojrzałym czytelnikom, którzy lubią poważną literaturę przez duże L. Książka to głównie opisy, przemyślenia bohaterów – znalazłam w niej wiele złotych myśli, pięknych cytatów, które są niezwykle prawdziwe. Co ważne, autorka potrafi cudownie operować słowem, to też zasługa tłumaczenia, ale muszę podkreślić – styl pisarki jest plastyczny, jestem pod wrażeniem, tego, jak umiejętnie dobiera słowa, aby dogłębnie poruszyły, skłoniły do myślenia i trafiły prosto w serce. Czasami jest sentymentalnie i poetycko, ale zaraz robi się trochę brutalnie, słowa są bardziej ostre, nawet wulgarne, fragmenty dotyczą tego, co jest brzydkie i wywołuje lęk. Powieść pełna jest kontrastów, ukrytego piękna i prawdy, która nie każdemu może się spodobać.
Warto od czasu do czasu przeczytać książkę trudniejszą, skłaniającą do zastanowienia, wymagającą czytania pomiędzy wierszami. Powieść Mazzantini przypomina mi „Małe zbrodnie małżeńskie” Shmitta, studium związku dwójki ludzi, tylko że w nieco innej formie.
Książka na początku mocno wciąga, następnie może wydać się nieco nużąca, bo fabuła skupia się na jednym spotkaniu oraz retrospekcjach, fragmentach przeszłości bohaterów, którą nawzajem sobie przypominają. Powieść pisana jest z dwóch perspektyw, narrację mamy pierwszoosobową, jednak odniosłam wrażenie, że postaci mówią o sobie w trzeciej osobie.
To nie tylko powieść kobieca, idealna jest również dla mężczyzn — główny bohater ukazuje życie w związku, swoje problemy, przemyślenia, złe i dobre myśli o żonie oraz to, co dzieje się w czasie rozpadu małżeństwa.„Nikt nie ocali się sam” przedstawia dwie perspektywy: żony i męża, matki i ojca oraz tego, jak oboje czuli się jako małżeństwo oraz jak przeżywali swój rozwód. W czasie jednego spotkania zastanawiają się, czy dobrze postąpili, czy nie byli dla siebie zbyt surowi – może mogli uratować ten związek? Koniec z jednej strony zaskakuje, a z drugiej wprawia w spokój swoją zwyczajnością. Nie jest to wielka historia miłosna, kolejna nieprzewidywalna historia – to opowieść o prawdziwych ludziach, ich uczuciach, emocjach tych pozytywnych i tych negatywnych, które wywołują ból i rozpacz. Nie znalazłam w tej pozycji następnej komercyjnej pary bohaterów, którzy przerażają nas swoją idealnością, werwą i pięknem. Jest nieidealnie, poetyko i bardzo normalnie.
Ocena: 4/5
Recenzja: Gabriela Rutana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
Wydawnictwu Sonia Draga
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Sonia Draga
Tłumaczenie: Alina Pawłowska-Zampino
Kategoria: obyczajowa, literatura współczesna
Liczba stron: 216
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.