Nie jesteś sobą – Michelle Wildgen. Czy książka wzrusza tak samo, jak film?

by 18:31

Do przeczytania tej pozycji skłoniła mnie jej filmowa adaptacja ze świetną rolą Hilary Swank. Byłam zaciekawiona, czy powieść jest równie dobra i przejmująca. Nie zawiodłam się, choć przyznam, że film wzruszył mnie nieco mocniej. Michelle Wildgen w swojej debiutanckiej książce zawarła bardzo wiele – mądre przesłanie, ale również wiele emocji, które ujawniają się szczególnie pod koniec.
To opowieść o kompletnie dwóch różnych kobietach. Obie mimo różnej sytuacji życiowej znalazły niezwykle porozumienie, stały się dla siebie podporą i siłą. Bec jest na typowym rozstaju dróg – nic jej nie cieszy i na to wszystko ma romans z żonatym mężczyzną. Kate to przykład kobiety, która kiedyś miała świetną pracę, przyjaciół, idealny dom i przystojnego męża. Nagle pojawiła się choroba – stwardnienie zanikowe boczne i wszystko zmieniło się diametralnie.
Bec zatrudnia się u Kate do pomocy na wakacje. Choroba całkiem unieruchomiła kobietę, dlatego ta potrzebuje pomocy w niemal każdej codziennej czynności. Bec i Kate poznają się oraz zaprzyjaźniają. Bec musi pamiętać, że łatwo wejść do czyjegoś życia, jednak później trudno się z niego wycofać. Gdzie są granice przyjaźni? I czy Kate nie prosi o zbyt wiele?
Książka porusza ważny temat – jak pozostać sobą w czasie choroby? Czy powinniśmy chorą osobę traktować tak samo, jak innych, czy jednak relacje ulegają zmianie? Co powiedzieć takiej osobie? Jak ją pocieszyć? I czy pozwolić jej odejść, gdy będzie tego chciała? Bec podjęła się pracy u Kate z myślą, że dorobi sobie do studiów. Nie spodziewała się, że aż tak wkręci się w jej życie i zostanie stałą przyjaciółką, podporą i zarazem też profesjonalną opiekunką. To postać, która przeszła dużą przemianę. Zaczynała jako dziewczyna bez żadnego celu, snująca się po mieście i niemająca aspiracji. Kate nauczyła ją walczyć o samą siebie oraz odkryła nową Bec, z pasją, emocjami i niespotykaną dojrzałością.
Pod koniec miałam łzy w oczach – autorka przez całą powieść budowała napięcie, przywiązywała czytelnika do bohaterów, aby później wywołać całą gamę mocji. W „Nie jesteś sobą” jest wiele pokładów nostalgii, spokoju i wyciszenia. To smutna książka, nie potrafię jej inaczej opisać – mimo że bohaterki podchodzą z dystansem do choroby Kate, to wciąż jest to dosyć dramatyczna sytuacja dla każdej młodej kobiety. Autorka nie rzuca czytelnikowi w twarz wylewną emocjonalnością. Z drugiej strony brakowało mi podkręcenia akcji – doceniam subtelny sposób ukazania tej historii, ale myślę, że „Nie jesteś sobą” przydałoby się trochę więcej mocniejszych scen.
Nie wszystko jest jednak idealne. Wildgen prezentuje narrację pamiętnikarską, powieść ukazana jest z punktu widzenia Bec – przez to ucieka nam trochę sama Kate, mamy tylko jej wyobrażenie, czasem cień samej bohaterki. Chciałabym poznać jej odczucia związane z chorobą, myślę, że wówczas książka nabrałaby charakteru i byłaby intensywniejsza w odbiorze. W tej pozycji niestety przeważają opisy, często bardzo nużące. Jestem za wyrzuceniem kilku fragmentów, wprowadzeniem większej dynamiki – Bec opowiada szczegółowo dane wydarzenia, przez co sama fabuła za bardzo się ciągnie. I wówczas umyka emocjonalny odbiór książki, który powinien być bardziej wyrazisty przy takiej tematyce.
„Nie jesteś sobą” polecam wszystkim, którzy lubią smutne, wzruszające i skłaniające do refleksji historie. To powieść z morałem – podczas jej czytania uświadamiamy sobie, że należy korzystać z życia. Dzięki autorce poznałam szczegóły związane z chorobą, jaką jest stwardnienie zanikowe boczne. To trudna, wciągająca książka, nawet mimo nieco nużącego stylu autorki i tak warto ją przeczytać.
Ocena: 3,5/5
Recenzja: Gabriela Rutana 

Recenzja napisana przy współpracy z portalem,
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Marginesy
Tłumaczenie: Magdalena Śniecińska
Kategoria: dramat
Liczba stron: 352

Piąta fala. Ostatnia gwiazda - Rick Yancey. Mistrzowskie zakończenie trylogii!

by 18:40
Pierwszy tom zrobił na mnie spore wrażenie. Pomyślałam to może być naprawdę ciekawa trylogia. Nie zepsuj tego Ricku Yancey. Drugi tom – super, oby tak dalej. Bałam się jednak o końcówkę. Czytałam tyle złych i nieudanych zakończeń, że nie zdziwiłabym się, gdyby kolejnemu pisarzowi nie wyszło. Yancey’owi wyszło i to w jakim stylu!
Do końca świata zostały tylko cztery dni. Później ludzkość zostanie zniszczona. Wróg jest silniejszy, sprytniejszy i ma technikę, które ostatni uciekinierzy nie posiadają. Czy bohaterom uda się przeżyć? Kim tak naprawdę są przybysze? Oraz najważniejsze, jaki udział w tym wszystkim będzie miała Cassie?
Yancey powinien być wzorem dla twórców, którzy nie potrafią wymyślić porządnego finału swoich serii. Autor poradził sobie świetnie. Napisał książkę, która przyćmiła poprzednie tomy i sprawiła, że ani na chwilę nie mogłam się od niej oderwać. To powieść doskonała, połączenie fenomenalnego stylu autora, ciekawych, skomplikowanych bohaterów oraz zapierającej dech fabuły. Yancey przekroczył granice, zniszczył z kretesem przypiętą „Piątej fali” łatkę „kolejnej młodzieżówki” i stworzył dzieło iście mistrzowskie. Wcale nie przesadzam. Trzeci tom to petarda i wielka gratka dla wszystkich fanów science fiction, pokrętnych teorii czy apokalipsy.
Bardziej epickiego zakończenia nie mogłam się spodziewać! Po przewróceniu ostatniej strony przez kilka minut trwałam w głębokim szoku – na pewno jeszcze długo będę analizowała i zastanawiała się, dlaczego taki, a nie inny finał sprezentował nam Yancey. Autor udowodnił, że pisząc o zagładzie i kosmitach, można wciąż stworzyć coś nowego i oryginalnego. Pisarzowi udało się w tej części przemyć wszystko: emocje bohaterów, napięcie i dynamikę akcji, psychologię postaci, mrożące krew w żyłach sceny, jak i te ściskające za gardło, specyficzny, czarny humoru, inteligentne uwagi oraz wizję ludzkości – wiele przemyśleń na temat naszej natury i psychiki, tego, co ważne jest w społeczeństwie. Cała książka została perfekcyjnie zaplanowana, przemyślana i nic nie jest w niej przypadkowe. Do tego dochodzi świetny styl, który sprawia, że czekam na kolejne książki autora. Niektóre zdania i cytaty wbijają w fotel – chciałam zaznaczyć kilka ulubionych fragmentów, zrezygnowałam z tego pomysłu, bo byłoby to co drugie zdanie!
Co wyróżnia tę pozycję? Z pewnością zmienny sposób narracji – niektóre rozdziały pisane są narracją pamiętnikarską, a inne trzecioosobową. W książce występuje również kilka perspektyw zaprezentowania samej fabuły, raz ukazana jest z punktu widzenia Cassie, Sama, Bena, Evana, Ringer lub innych dalszoplanowych postaci. Yancey trafił ze sposobem przedstawienia historii, czy jednak trochę przesadził? Oczywiście, że nie. Całość została idealnie wyważona, dopracowana w taki sposób, aby czytelnik nie czuł się przytłoczony stylem autora czy liczbą bohaterów, którzy pojawiają się w powieści. Styl pisarza jest wciąż dla mnie odkryciem – potrafi krótkimi zdaniami niesamowicie zbudować klimat określonej sceny, zasiać w czytelniku wiele wątpliwości, nadzieję, ale też zaskoczyć, wzruszyć, czy przestraszyć. Zwięzłe rozdziały sprawiają, że czuje się dynamikę akcji oraz szybkie tempo fabuły. Od razu pędzi się razem z nim – ani się nie obejrzycie i będziecie na końcu książki.
Podczas czytania byłam zaskoczona przemianą bohaterów – Cassie stała się bardziej zadziorna, dojrzała i pewna siebie. Przyznam, że najbardziej podobały mi się fragmenty, w których to ona była narratorką. Ben wyrósł na mężczyznę biorącego odpowiedzialność nie tylko za siebie, wciąż cynicznego, jednak pełnego nadziei. Ringer zawsze była dla mnie największą zagadką. Yancey przygotował wiele zaskoczeń w związku z tą postacią, na pewno nie będziecie zawiedzeni. Autor w postaci małego Sama czy Megan pokazał drugą stronę konfliktów zbrojnych, wojny i przemocy – to druzgocąca wizja, która wciąż wywołuje u mnie niepokój.
Co tu dużo pisać – musicie przeczytać tę książę. Ostatnio natknęłam się na opinię, że Yancey prawdopodobnie popełnił błąd w tym, że stworzył bardziej skomplikowaną i złożoną fabułę – jego targetem jest przecież młodzież, która woli pozycje lekkie i odmóżdżające. Trochę się zgadzam i trochę nie – mamy sporo młodzieży, która czyta trudne i przejmujące książki. A po drugie, Yancey napisał powieść dla każdej grupy wiekowej – wystarczy, że jesteś fanem gatunku, że lubisz przygodę, dobrą, mocną fabułę, inteligentny humor, autentyczne emocje oraz oryginalną historię – ta książka wypada z ram zbudowanych przez recenzentów, czytelników czy wydawców. Tak naprawdę nie ma grupy do której „Piąta fala” na pewno trafi lub nie – zawsze znajdą się łamiący reguły outsiderzy. Z pewnością głównym warunkiem przeczytania tej części jest posiadanie wiedzy na temat poprzednich tomów – dlatego polecam całą trylogię. 
Ocena: 5/5
Recenzja: Gabriela Rutana
Recenzja została napisana przy współpracy z portalem,
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Otwarte, Moondrive
Tłumaczenie: Maria Borzobohata-Sawicka
Cykl: Piąta fala #3
Gatunek: science fiction
Liczba stron: 436

Harry Potter i Kamień Filozoficzny J. K. Rowling – powrót do świata magii!

by 18:54
Jak tylko zobaczyłam nowe wydanie „Harry’ego Pottera”, to od razu chciałam je mieć na swojej półce. Podskoczyłam z radości, gdy listonosz przyniósł mi paczkę od Wydawnictwa Media Rodzina — mimo że teoretycznie powinnam wyrosnąć już z czytania książek dla dzieci. Rowling to autorka, która trafia do każdej grupy wiekowej, a więc nie bacząc na przekroczoną dwudziestkę, ponownie wsiąkłam w ten magiczny i pełen niezwykłych przygód świat.
Harry Potter ma raczej marne życie – jego rodzina go nienawidzi oraz towarzyszą mu dziwne i niewyjaśnione zjawiska. Dodatkowo jego rodzice nie żyją, a jedyną pamiątką z przeszłości jest tajemnicza blizna na czole. Nagle Harry dowiaduje się, że jest czarodziejem i będzie uczniem Hogwartu, szkoły dla osób posługujących się magią. Wszystko się jednak komplikuje, bo w nowym świecie Harry jest sławny – znany jako bohater, pogromca Sam-Wiesz-Kogo, mrocznego czarnoksiężnika, który prawdopodobnie… chce powrócić.
Co nowego możecie znaleźć w odświeżonej wersji pierwszego tomu? Wydanie to zostało poprawione przez J. K. Rowling oraz przez tłumacza, Andrzeja Polkowskiego. Zmian w treści na pierwszy rzut oka za bardzo nie widać, jedyne co udało mi się wyłapać, to brak kursywy przy niektórych słowach. Dla fanów prawdziwą gratkę stanowi mapa Hogwartu i okolic – w końcu Potteromaniacy mają możliwość przeglądania oficjalnej mapy czarodziejskiej szkoły. Na końcu książki znajduje się „Akt personalny” autorki, w którym odpowiada na kilka pytań. I mamy też całkiem inny papier, stylizowany na starszy, wyglądem przypomina pergamin, którym posługują się czarodzieje.
Porównując nowe wydanie ze starym widać wiele zmian – szczególnie od razu rzuca się w oczy brak kultowej frazy „Jeśli sądzisz, że w dobie komputerów sztuka czytania zanikła, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś mugolem!”. Przy każdym rozdziale zamiast miniaturowych ilustracji znajdują się gwiazdki, przywodzące na myśl także iskry, które pojawiają się podczas rzucania zaklęć. Najbardziej charakterystyczną zmianą jest szata graficzna, bardziej profesjonalna, utrzymana w ciemniejszych barwach, która od razu wprowadza magiczny klimat. Nie mogę przestać zachwycać się okładką! Prawdziwym rarytasem jest mapka — w końcu bez problemu mogę wyobrazić sobie, jak bohaterowie przemieszczali się po okolicach szkoły, gdzie dokładnie jest chatka Hagrida, stadion Quidditcha, w którą stronę do Hogsmeade i jak daleko od zamku znajduje się Zakazany Las.
„Harry Potter i Kamień Filozoficzny” po raz kolejny wołał u mnie wielki sentyment i skłonił do ponownego zanurzenia się w to uniwersum. Wykreowana przez Rowling magiczna Wielka Brytania pełna jest wspaniałych postaci, barwnych, tajemniczych, których sekrety odkrywamy z każdym kolejnym tomem. Pisarka zadbała o najdrobniejsze szczegóły – do dziś zadziwia mnie jej dokładność, umiejętność wplatania w fabułę przeróżnych ciekawostek na temat czarów. Autorka plastycznie i ciekawie ukazała historię Harry’ego, od pierwszego rozdziału konsekwentnie budowała swój świat oraz stopniowo wprowadzała do niego swoich czytelników. Nie bez powodów książki o młodym czarodzieju stały się inspiracją dla twórców filmowych, muzyków, młodych pisarzy fanfiction czy też autorów fanartów.
Harry Potter to postać, którą zna każdy – nawet jeśli nigdy nie czytał książki czy nie oglądał filmu. Bohater niemal kultowy, głęboko zakorzeniony w literaturze, kinie i całej kulturze. Rowling ukazała go w pierwszym tomie jako małego chłopca, który wiele przeszedł w dzieciństwie – dorastał w ciemnej, ciasnej komórce pod schodami, był upokarzany i niedoceniany przez swoich opiekunów. Nagle Harry, który prawie nigdy nie zaznał życzliwości, otrzymuje bilet do Hogwartu, zamku, który okazuje się jego prawdziwym domem. Poznaje tam przyjaciół, ale też nowych wrogów. Co najważniejsze, jest uważany za bohatera. Autorka postawiła na cechy, które chwytają za serce i wywołują sympatię – bezinteresowność, szlachetność, odwaga, skromność i waleczność. Dowiodła, że nawet najmniejsza jednostka, niewinna i niedoświadczona, może pokonać największe zło. To książka, która pozwala oderwać się od rzeczywistości – mimo, że czytana po kilka razy, wciąż tak samo pobudza wyobraźnię.
W pierwszym tomie szczególnie lubię śledzić etapy nawiązywania się przyjaźni pomiędzy Harrym, Ronem i Hermioną. Podobną perełką w tej części jest dla mnie Neville – porównując go z postacią, jaką się stał w „Insygniach Śmierci”, można śmiało stwierdzić, że przeszedł największą przemianę w całej serii. Rowling ukazała nam też Snape’a, zaczęła budować go jako bohatera negatywnego, którego bardzo trudno obdarzyć pozytywnymi uczuciami, aby potem zaskoczyć czytelnika nagłym zwrotem akcji i wprowadzić w stan dezorientacji: czy Snape jest dobry czy jednak nie? Po zakończeniu książki pojawiło się u mnie wiele przemyśleń – to fascynujące, że za każdym razem patrzę na jakiegoś bohatera czy scenę z całkiem innej perspektywy. Tak działa magia książek Rowling.
Pierwsze wydanie „Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego” miało swoją premierę w 1997 roku, a więc prawie dwadzieścia lat temu. Do Polski fala Potteryzmu dotarła dwa lata później. Nawet teraz pamiętam stanie w kolejkach przed księgarnią, całonocne czekanie na nowy tom i zarywanie nocy, aby jak najszybciej dowiedzieć się, co tym razem przydarzyło się Harry’emu i jego przyjaciołom. To piękna przygoda dla każdego fana – jeszcze raz sięgnąć po pierwszą część i powrócić do tej historii. Cieszę się, że pojawienie się nowego wydania jest niejakim pretekstem, abym ponownie mogła wejść w ten magiczny świat.
Ocena: 5/5
Recenzja: Gabriela Rutana
Recenzja została napisana przy współpracy z portalem
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Media Rodzina
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Tom: #1
Liczba stron: 328
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.