Oscary 2016 – książka i film, duet idealny

by 19:01


Gala wręczenia Oscarów już za nami – jedni wyniki zobaczyli po przebudzeniu, inni wytrwale oglądali transmisje do samego rana. Chyba każdy mimo wszystko ucieszył się ze statuetki dla Leonardo DiCaprio, ale także dla cudownej, bardzo naturalnej Brie Larson („Pokój”), pięknej i subtelnej Alicii Vikander („Dziewczyna z portretu”), czy też Ennio Morricone („Nienawistna ósemka”), któremu ten Oscar po prostu się należał. Dużo zamieszania wywołał „Mad Maxa: Na drodze gniewu”, film nagrodzono za: najlepszą charakteryzację, scenografię, kostiumy (Jenny Beavan kupiła mnie swoim luzem i postawieniem na wygodę), dźwięk, montaż i montaż dźwięku. Pozytywnym zaskoczeniem był Oscar za efekty specjalne dla niskobudżetowego obrazu Alexa Garlanda „Ex Machina”. Najlepszym filmem okazał się„Spotlight”, ale nie ma się co dziwić, to obraz z mocnym przekazem i świetną obsadą.
Znany filmy, które zdobyły Oscary, ale czy jesteśmy świadomi tego, że pewnie nigdy by nie powstały bez swojej podstawy, czyli książki. Wiele dzieł to ekranizacje, od samej „Zjawy”, docenionej za najlepszego aktora pierwszoplanowego, reżysera i zdjęcia. Autorem książki jest Michael Punke – to solidna, mocna powieść, więc nie dziwię się, że została przeniesiona na wielki ekran. Kto jeszcze? Brie Larson dostała nagrodę za rolę pierwszoplanową w filmie „Pokój” – autorką książki o tym samym tytule jest Emma Donoghue i tak samo, jak „Zjawę” możecie znaleźć ją w ofercie Wydawnictwa Sonia Draga.
Alicia Vikander jako Gerda Wegener w filmie „Dziewczyna z portretu” spisała się idealnie – w kategorii aktorka drugoplanowa wygrała z Kate Winslet, która była faworytką, a tu takie zaskoczenie! Zresztą Oscar dla Leo chyba zrekompensował Kate przegraną – cieszyła się tak pięknie, że pewnie za bardzo nie przejęła się tym, że do domu wróciła bez statuetki. Wracając do tematu, film opiera się na powieści Davida Ebershoffa „Dziewczyna z portretu”, którą także warto przeczytać.
Dalej mamy „Big Short”, film dotyczący kryzysu gospodarczego, udowadniający, że naszpikowany ekonomicznymi terminami obraz może być ciekawy i wciągający. Opiera się na „Wielki szort. Mechanizm maszyny zagłady” Michaela Lewisa i jest to kolejna książka, którą można dopisać na listę „koniecznie przeczytać”. Dzieło Charlesa Randolpha i Adama McKaya zostało nagrodzone za najlepszy scenariusz adoptowany, więc tym bardziej trzeba mu się bliżej przyjrzeć. Nominowane  były również: „Carol” (Patricia Highsmith „The Price of Salt”, „Marsjanin” ( Andy Weir „Marsjanin”), „Brooklyn” (Colm Toibin „Brooklyn”) oraz „Pokój”, o którym wcześniej wspominałam.
Oscary to święto kinematografii, ale warto także wspomnieć, że bez książek niektóre filmy w ogóle by nie powstały. Wystarczy spojrzeć także na wygranych z roku poprzedniego – „Teoria wszystkiego”, „Snajper”, „Motyl”, „Gra tajemnic” – podoba mi się to, że te historie można nie tylko je obejrzeć, ale także przeczytać.
Przyznawać się, kto siedział do rana? Ja dzielnie trwałam, czekając na wygraną Leo. Moje okrzyki szczęścia musiałam zdusić w środku, bo współlokatorzy pewnie wykonaliby na mnie mord za pobudkę. 
Oscary dawno nie niosły za sobą tak wielkich emocji, wyniki pozytywnie mnie zaskoczyły, moi faworyci zostali nagrodzeni, teraz pozostaje czekać na kolejny rok. Jedno zastrzeżenie? Sukienki w tym roku były kiepskie. Oczywiście pojawiły się zjawiskowe kreacje, ale trochę tak blado było na tym czerwonym dywanie. Za to Tom Hardy prezentował się jak gangsterska wersja Jamesa Bonda – ach, jak on wyglądał! I jeszcze na koniec uroczy, młody człowiek, czyli Jacob Tremblay, kocham tego dzieciaka, ma w sobie entuzjazm, swobodę i niesamowity talent.
Gabriela Rutana

After. Płomień pod moją skórą, Anna Todd – tę książkę się kocha lub nienawidzi!

by 19:07


Długo chciałam przeczytać serię „After”, ale widząc jej objętość, pomyślałam, że będę potrzebowała czasu, co najmniej kilku dni, żeby się z nią wyrobić. Mam przecież wiele innych książek do przeczytania na „już” oraz obowiązki życia codziennego. Współlokatorka przywiozła mi pierwszy tom. Z ciekawości zajrzałam. Jedna zarwana noc później i cały dzień, z zaczerwionymi oczami i wypiekami na policzkach, z pustym żołądkiem i szopą na głowie, skończyłam „Płomień pod moją skórą”.
Życie Tessy toczy się znanym jej rytmem, ma troskliwego i ułożonego chłopaka oraz matkę, która we wszystkim jej pomaga. Wkracza jednak na nowy etap: college. Chce być pilną studentką i spełnić swoje marzenie pracy w wydawnictwie. Na wstępie współlokatorka wywołuje w dziewczynie szok, będąc jej całkowitym przeciwieństwem. Poznaje też Hardina – aroganckiego, bezczelnego i zbuntowanego chłopaka, który całkowicie różni się od miłego Noah. To wtedy Tessa uświadamia sobie, że wyzwala on w niej dotąd nieznane uczucia, jak namiętność, wściekłość, zazdrość…
Każdy, kto miał styczność z „After” przyzna, że to istna sinusoida. Raz się cieszymy, aby za chwilę irytować, a później jesteśmy wniebowzięci, bo dana scena była cudowna. I dlatego „After” tak bardzo wprawia w ekscytację! Jest to powieść dla kobiet, młodych i tych starszych, niestety przypuszczam, że żaden mężczyzna nie dałby sobie rady z szybkością tego, jak bohaterowie zmieniają zdanie.
To powieść mająca zapewnić rozrywkę. Z całą pewnością nie jest więc zbyt odkrywcza, zawiera w sobie dobrze znany nam schemat z książek młodzieżowych – nieśmiała dziewczyna i popularny, wredny chłopak, który jest niesamowicie przystojny. Taki rodzaj historii mimo wszystko się sprawdza, my chcemy je czytać, bo pozwalają nam na oderwanie się od rzeczywistości, wyluzowanie się, ale także rozmarzenie. „Płomień pod moją skórą” to historia z przytupem, ładne buzie, wielkie romanse i namiętności. Wciąga od pierwszego rozdziału swoją chwytliwą fabułą, ale przede wszystkim zapowiedzią burzliwej relacji pomiędzy bohaterami, która cały czas stoi pod znakiem zapytania. „After” oferuje wiele emocji i dlatego jest jedną z częściej wybieranych książek przez młodzież.
„Płomień pod moją skórą” przy podstawowym pakiecie zapewnia jeszcze dodatki, jak sam Hardin, główna postać męska – to typ niszczyciela, który burzy wszystko wokół siebie, bywa bardzo chamski i nieprzyjemny, tak, że podczas czytania ma się go ochotę na zmianę udusić lub przytulić. Jednak w głębi wiemy, że nie jest od końca taki zły, coś przyciąga nas w tej postaci, może łatka niegrzecznego chłopca, ale także to, że pod trudnym charakterem kryje się wrażliwość. Chociaż nie oszukujmy się, Hardin jest dupkiem, ale przystojnym dupkiem i wszystko mu się za to wybacza. Najlepsze jest, że podczas czytania „After” czeka się na moment, gdy on się zmieni, pokaże swoją prawdziwą twarz, zrzuci maskę. I takie fragmenty, gdy jest miły, aż się celebruje – dawno tak nie ekscytowałam się samymi charakterami postaci. Wiele razy byłam wręcz na nich wściekła. Ale to nie znaczy, że książka jest zła… Wywołuje emocje? Wywołuje. I to jakie! Ktoś świetnie określił Tessę i Hardina jako „parę z piekła rodem” – zgodzę się, oni niszczą siebie nawzajem, jednak zarazem nie potrafią żyć osobno. Powiecie, że „After” jest płytkie? Może i jest, ale taką samą miarą musielibyśmy sądzić wszystkie książki tego typu.
Miłość do Noah była wygodna i bezpieczna; zawsze panował spokój. Miłość do Hardina jest surowa i podniecająca; rozpala każdy mój nerw, nie mogę się nim nasycić. Nie chcę się z nim rozstawać. […] Czuję przy nim rzeczy, o których nawet nie wiedziałam, że mogę czuć… Sprawia, że śmieję się i płaczę, krzyczę i wrzeszczę, ale przede wszystkim – przy nim czuję, że żyję.
Styl jak na typową młodzieżówkę jest w sam raz – autorka nie wplata w dialogi zbyt wielu patetycznych wyznań miłości, same sceny są dosyć konkretnie opisane, dlatego też nie denerwowałam się z powodu języka. Narrację mamy pierwszoosobową, ukazaną z perspektywy Tessy, choć zdradzę Wam, że w kolejnych tomach Todd daję szansę także innym postaciom.
Cały czasy piszę, że jest to literatura młodzieżowa, ale! Uwaga! Pojawiają się sceny plus osiemnaście i teraz zastanawiam się, komu mogę tę serię polecić? Wydaje mi się, że po „After” powinny sięgnąć już nieco dojrzalsze dziewczyny, właśnie ze względu na dosyć bezpośrednie teksty o seksie, jak i same sceny erotyczne. Todd nie przebiera w słowach, w późniejszych częściach robi się jeszcze bardziej gorąco, więc miejcie to na uwadze.
Po przeczytaniu tomu pierwszego od razu mam ochotę sięgnąć po kolejny, co zawsze jest moim sprawdzianem dla książki i świadczy, że w jakiś sposób mnie zaciekawiła. Końcówka poraża. Takiego zwrotu akcji zupełnie się nie spodziewałam! Autorka udowodniła, że uwielbia mieszać w życiu bohaterów, więc tym bardziej jestem ciekawa, jak fabuła potoczy się dalej.
Dziewczyny (te nieco dojrzalsze), jeśli lubicie trochę typowe, ale zarazem burzliwe romanse, jak i erotyki, to ta książka jest dla was! „After” wciąga, długo opierałam się tej serii, ale przepadłam. W tytule napisałam „tę książkę się kocha lub nienawidzi” – to prawda, relacja Tessy i Hardina jest burzliwa, zmienna i może irytować. Jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że nie można się od niej oderwać.
W sieci można znaleźć wiele skrajnych recenzji serii „After”. Ja ujmę to tak: nie jest to książka z głębią, nie odmieni ona niczyjego życia, jej rolą jest zapewnienie rozrywki. Sięgając po młodzieżówki lub erotyki, zwykle chcemy się wyluzować, odetchnąć od codzienności, pomarzyć, że takie romanse mogą i nam się przydarzyć. Nic więcej. Dlatego nie oceniam jej zbyt surowo, bo może nie jest doskonała, ale swoją rolę spełnia idealnie, będąc właśnie typowo luźną lekturą na wieczór.
Ocena: 4/5
Recenzowała: Gabriela Rutana
INFORMACJE:
Rok wydania: 2015
Wydawnictwo: Znak
Seria: „After”
Tom I
Tłumaczenie: Agnieszka Myśliwy
Liczba stron: 632
Następny tom: „Już nie wiem kim bez ciebie jestem”. 

Zjawa. Opowieść o zemście – zanim obejrzysz film, przeczytaj książkę!

by 19:12

Najpierw dowiedziałam się o filmie „Zjawa” i tym, że w główną postać wcielił się mój ulubiony aktor – Leonardo DiCaprio. Od razu pomyślałam, że zanim sięgnę po film, to przecież muszę przeczytać książkę! I tak oto jestem po lekturze powieści Michaela Punke i wciąż nie mogę otrząsnąć się z adrenaliny, emocji i ciągłego napięcia!
Na okładce znajduje się opinia The Washington Post Book World: „Znakomita opowieść o zemście” i w pełni się z nią zgadzam. Choć dla mnie to także historia o determinacji, przetrwaniu i sile ducha.
Powieść oparta jest na motywach życia postaci autentycznej, trapera Hugh Glassa, który w 1823 roku staje się częścią Kompani Futrzarskiej Gór Skalistych. Razem z towarzyszami wyrusza w niebezpieczną podróż, w terytoria wciąż nieznane i niezbadane. Jest jednym z najbardziej doświadczonych ludzi, jednak pechowo zostaje zaatakowany przez niedźwiedzia grizzly i prawie umiera.  Jego stan nie nadaje się na podróż, więc zostaje pod opieką Johna Fitzgeralda oraz Jima Bridgera – pierwszy z nich to człowiek bezwzględny i lubiący przemoc, drugi z kolei nie jest zbyt doświadczony, ale posiada instynkt potrzebny w tej pracy. Gdy Indianie zbliżają się do ich obozowiska, Fitzgerald i Bridger odbierają traperowi szanse na przeżycie – zostawiając go bez broni, pożywienia i całego wyposażenia.  Glass odurzony wściekłością i determinacją, przysięga, że przetrwa i okrutnie się zemści.
„Zjawa” jest pełnowymiarowa, ma w sobie wszystko – mocną historię, genialnie wykreowanych bohaterów, plastyczne opisy, emocje, jakie odczuwa się podczas czytania i na to wszystko nakłada się również świetnie wypracowany styl pisarza. Ale czy tylko pisarza? Michael Punke to jedna z ciekawszych postaci na rynku wydawniczym. Okazuje się, że nie tylko ma zakaz promowania swojej książki, on wręcz nie może nawet o niej mówić. Powodem jest stanowisko, jakie zajmuje, otóż jest zastępcą Przedstawiciela Handlu Stanów Zjednoczonych i ambasadorem przy Światowej Organizacji Handlu. Przez swoją pracę Punke nie bierze udziału w promowaniu swojej książki oraz filmu, zakazują mu to federalne przepisy etyczne. Autor oczywiście czerpie korzyści finansowe ze sprzedaży „Zjawy”, ale nic poza tym, jedynie brat oraz żona pisarza wypowiada się w jego imieniu, podkreślając, że to przeżycie jest niezwykle frustrujące dla Punke, który równocześnie się cieszy z sukcesu i jest zawiedziony, bo nie może brać w nim udziału.
Co jest moim wyznacznikiem tego, że książka jest dobra? Najbardziej to, że podczas czytania zżywam się z bohaterem i mu kibicuję. I w „Zjawie” odruchem staje się trzymanie kciuków za Glassa, poczucie napięcia, gdy coś mu się nie udaje i tryumfu, jeśli przezwyciężył kolejną trudność. W tej pozycji bardzo wyraźnie odbiera się emocje postaci, chęć zemsty, przerażenie, irytację, nadzieję i wolę przetrwania.
Ta historia jest dla mnie czymś nowym i świeżym, na polskim rynku wydawniczym ukazuje się wiele książek, jednak nie wszystkie wyróżniają się z tłumu. „Zjawa” nie dość, że opiera się na autentycznych wydarzeniach, to jeszcze jest tak napisana, że mogę tylko pokłonić się Punke. Autor zadbał o detale, nie pozbawiając książki informacji z dziedziny geografii, historii, czy samego zawodu trapera – wykonał naprawdę rzetelną pracę. Co ciekawe, historia Glassa nie pojawiła się w jego życiu przypadkiem, jako dziecko mieszkał zaraz obok szlaku Hugh Glassa i od samego początku fascynował się tą postacią.
W „Zjawie” nie znajdziecie schematów i przewidywalnej akcji. Niczego takiego tam nie ma – za to będziecie cały czas zastanawiać się, co zaraz przydarzy się postaci. To mocna, porywająca książka, wartościowa pod względem fabuły oraz motywu historycznego, który można w niej znaleźć. Punke pisał swoją powieść „w ratach”, tworzył ją od lat 90., konsekwentnie i z pasją – widać to w stylu, jest on staranny, wciąż zachwycam się obrazowością opisów, jak i tym, że każda linijka jest przemyślana. Narrację mamy pierwszoosobową, jednak ukazywane są różne perspektywy, choć to Glass pojawia się najczęściej. Każdy z rozdziałów poprzedzony jest datą, co sprawia, że całość wygląda przejrzyście – tym bardziej że pojawia się kilka retrospekcji z życia poszczególnych postaci.
Wisienką na torcie są bohaterowie. Dawno nie czytałam książki z tak szczegółowo i starannie wykreowanymi postaciami. Najlepsze jest to, że poprzez skupienie się także na kompanach, którzy zostawili Glassa – można w pewnym sensie ich zrozumieć, co wywołuje wiele sprzeczności, jak i miesza w emocjonalnym odbiorze tej historii.
Punke w „Zjawie” prezentuje prawdziwą czytelniczą ucztę. Nie każdemu ta książka się jednak spodoba – jako kobieta czułam się trochę, jakbym weszła w typowo męski świat. Lubię taką literaturę i przez to zafascynowała mnie historia Glassa. Jednak odradzam lekturę miłośniczkom np. kobiecych powieści, ta książka ma całkiem inną estetykę, jest bardziej surowa, pełna mocnych i wyrazistych scen, pozbawiona łagodności.
To pozycja z wyższej półki, która jeszcze długo mnie nie opuści, bo wciąż przeżywam losy Glassa. Mieliście kiedyś tak, że nie mogliście sięgnąć po kolejną książkę, bo ta wcześniejsza dalej krążyła wam po głowie? Mam tak ze „Zjawą”, dlatego też z przekonaniem piszę: przeczytajcie, a na pewno nie będziecie tego żałować.
Ocena: 5/5
Recenzowała: Gabriela Rutana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Sonia Draga
Tłumaczenie: Przemysław Hejmej
Kategoria: literatura współczesna
Liczba stron: 296

Panika, Lauren Oliver – gra toczy się bez względu na wszystko

by 19:13
panika
1. «nagły, niepohamowany, często nieuzasadniony strach, ogarniający zwykle większą liczbę ludzi»
2. pot. «nerwowy pośpiech»
Słownik Języka Polskiego PWN
Fani „Igrzysk Śmierci” zapewne pamiętają cytat z ostatniej części tej popularnej trylogii:
Wtedy sporządzam w myślach listę wszystkich dobrych uczynków, których byłam świadkiem. To taka zabawa, i bawię się w nią, choć po upływie ponad dwudziestu lat staje się trochę nużąca.
Istnieją jednak znacznie gorsze zabawy.
Rzeczywiście, istnieją. Panika jest jedną z tych zabaw, o których szepcze się w tajemnicy, wzbudzającą strach, ale także podniecenie.
Młodzi ludzie mieszkający w zapomnianym przez świat miasteczku w lecie nie mają co robić, wymyślają więc… grę. Wychodzi na to, że niebezpiecznie jest się nudzić. W Carp nie ma przyszłości, każdemu brakuje środków do życia, nie kręci się tam żaden biznes, mogący podratować miejskie fundusze. I nagle pojawia się Panika – uczestnicy muszą podjąć się zadań, mogących ich zabić. Celem jest pokonanie własnych lęków i zdobycie nagrody, czyli pieniędzy. Sędziowie obserwują graczy z ukrycia i nikt nie zna ich tożsamości.  
Heather na początku nawet nie myślała o przyłączeniu się do Paniki. Gardziła lekkomyślnym ryzykowaniem własnego życia. Jednak razem ze swoją najlepszą przyjaciółką Natalie stała się częścią gry. Jest także Dodge, który tworzy z dziewczynami sojusz. W trójkę zmagają się z własnym strachem i niesprawiedliwym życiem.
Gdy przeczytałam opis książki, pomyślałam, że będzie to kolejna postapokaliptyczna powieść. Wydaje mi się, że wydawca popełnił błąd, pisząc tak tajemniczy i ogólny zarys fabuły  – można wyciągnąć z niego pochopne wnioski.Okazało się, że „Panika” jest bardzo oryginalną książką, autorka zaskoczyła mnie swoim pomysłem i wykreowaną rzeczywistością. Stworzyła dosyć ponure tło dla historii, gdzie gorycz i niezadowolenie miesza się z młodością, pierwszymi miłostkami i adrenaliną.
Zafascynowała mnie wizja pisarki. O dziwo, przedstawiła ją dosyć racjonalnie i realistycznie, jestem skłonna uwierzyć w to, że gdzieś na świecie, w takich małych miasteczkach, jak Carp tego typu „zabawy” mają miejsce.
Oliver tworzy trudne środowisko, dosyć plastycznie opisuje złożone i przykre sytuacje życiowe postaci. Gra tak naprawdę jest pretekstem, po wgłębieniu się w historię, okazuje się, że głównym wątkiem są bohaterowie wkraczający w dorosłość. Poza samą Paniką to wiele zawiłych historii – nikt z nich nie ma lekko, każdy walczy o lepszy los, a wygranie pieniędzy staje się przepustką do lepszego świata. Podoba mi się, że autorka postawiła na emocje – wiele razy, szczególnie w przypadku Heather miałam łzy w oczach. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że pisarka nie stworzyła z bohaterów grupki nastolatków, którzy mają widzimisie, aby wziąć udział w grze – bo to fajna zabawa, bo lubią konkurować, chcą coś udowodnić. Na początku książki może sprawiają takie wrażenie, ale później okazuje się, że pod tym wszystkim kryje się coś więcej. Powieść ma drugie dno, które można dostrzec lub też nie – wystarczy zajrzeć głębiej.
Styl jest wypracowany i nie miałam z nim problemu. Czyta się lekko, dialogi i opisy są na tyle obrazowe, że jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, to co Oliver chce przekazać. Autorka miała trudne zadanie przedstawienia scen najeżonych akcją i adrenaliną – udało jej się oddać panikę postaci oraz napiętą sytuację, w jakiej się znaleźli.Narracja trzecioosobowa, a sama fabuła przedstawiona jest z dwóch perspektywy, które często się zmieniają – Heather i Dodge’a. Muszę pochwalić ten zabieg, znam go też z jej innych książek i zawsze się sprawdza, bo daje szerszą perspektywę, mocniej nakreśla bohaterów, którzy mogliby być pominięci, gdyby zastosowała sposób prowadzenia historii z punktu widzenia tylko jednej postaci. Muszę się jednak przyznać, że wolałam fragmenty, gdzie Heather była na pierwszym miejscu.
Wyczuwam schemat wśród bohaterek kobiecych. Oliver lubi tworzyć jedną bohaterkę czarno-białą, która jest główną postacią, czytelnicy od razu ją lubią – to silna, wzbudzająca podziw dziewczyna. Tutaj będzie to Heather. Dalej – musi być ta druga, najlepsza przyjaciółka, którą nie do końca się lubi, jest samolubna, skupia się na swojej urodzie (zwykle jest ładniejsza niż główna bohaterka) i wzbudza irytację. W „Panice” to Natalie. Dlaczego o tym piszę? Bo w „Delirium” mamy taki sam typ bohaterek, dobrą Lenę i Hannę, która wywołuje sprzeczne uczucia. Moja złość wynika z tego, że autorka skupiła się na Heather – i to ją najbardziej polubiłam. Jednak czegoś mi zabrakło w przypadku Natalie, pod koniec Oliver zdradza na jej temat pewne informacje i pozostawia je niewyjaśnione. To niezbyt istotna dla fabuły postać, nie obdarzyłam ją sympatią, ale to nie znaczy, że nie chciałabym się dowiedzieć o niej czegoś więcej. Oliver nie wykorzystała jej potencjału, zupełnie jakby uznała, że są ważniejsze wątki do ukazania. Mam mieszane odczucia względem konsekwentnego prowadzenia niektórych bohaterów – zabrakło im charyzmy, nie przyciągają uwagi, są trochę bladzi, opisani, ale jednak bez emocji, potrzebnych do stworzenia więzi postaci z czytelnikami. Oczywiście są tacy, którzy wybijają się na tle innych, np. Bishop – nieco tajemniczy, mający sekrety. Także Heather – przechodzi przemianę, przyciąga swoją determinacją. Jednak reszta nie utkwi mi na długo w pamięci.
Przyznam, że czytając początek „Paniki” byłam nieco znudzona i dopiero od połowy poczułam, że książka mnie wciągnęła. Jednak nie za sprawą samej gry, ale jak już wspomniałam, odkrycia przez autorkę trudnej sytuacji niektórych postaci, dopiero wtedy na wierzch wyszły ich emocje i to, czego pragną.
Co może wywołać prawdziwą panikę? Miłość. I także w tej powieści występuje wątek miłosny, a właściwie dwa – z tym że jeden przyprawiał mnie o nerwicę, za to drugi był subtelny, skomplikowany i nieprzewidywalny. Do końca nie wiedziałam, jaki będzie tego finał – nie zdradzę, czy książka zakończyła się happy endem, ale nie było tak źle, przynajmniej Oliver nie urwała gwałtownie historii, jak w przypadku „Delirium”. I za to jestem jej wdzięczna!
W skrócie – fabuła jest ciekawa, mamy nie tylko samą grę, ale także ukazanie przyjaźni, miłości oraz życia bohaterów.Dla mnie to idealna historia filmowa, tylko czekać, aż losy bohaterów „Paniki” zostaną przeniesione na duży ekran. To powieść trochę z niewykorzystanym potencjałem, wzbudza emocje, jednak wiem, że mogłoby być mocniej, że autorka potrafi lepiej pisać. „Panika” to także napięcie, pojawiające się wraz z rozwijającą akcją – szczególnie ostanie sceny są naładowane niepewnością o to, jak dalej potoczy się akcja. Polecam młodzieży, zarówno płci męskiej, jak i damskiej, bo mamy w niej kobiecy oraz męski punkt widzenia. Jeśli dawno nie czytaliście jakieś oryginalnej historii i lubicie gry, to „Panika” jest dla Was – z nią nie będziecie się nudzić…
Ocena: 3,5/5
Recenzowała: Gaba
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, 
INFORMACJE: 
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Otwarte 
Tłumaczenie: Monika Bukowska
Kategoria: literatura młodzieżowa
Liczba stron: 360
The following two tabs change content belo

Amber, Gail McHugh — moda na odważne erotyki wciąż trwa!

by 19:23

Zaczęłam czytać tę książkę z dużą ciekawością, nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po pozycji, która została mianowana jednym z bestsellerów The New York TimesaTeraz wiem jedno – powieść Gail McHugh to duże zaskoczenie, wiele mocnych wrażeń i jeden wielki rollercoaster. Dotąd jestem zdziwiona tym, że autorka zaserwowała bohaterom tyle przeżyć, wzlotów i upadków. Mamy więc miłość, szaleństwo, mroczną przeszłość głównej bohaterki, jak i opowieść o ludziach, którzy się w sobie zakochują, ale uwaga – tutaj nic nie przebiega tak jak w typowej historii miłosnej. Znajdziecie za to mocne, erotyczne sceny, wulgarny język, przeznaczony dla dojrzałego czytelnika i mnóstwo zwrotów akcji. Czytając „Amber” na pewno nie można się nudzić, wywołuje skrajne odczucia i bardzo miesza w głowie.
McHugh jest autorką popularnych książek „Collide” i „Pulse”, których jeszcze nie czytałam. Nie będę zatem porównywać do nich „Amber”, która jest moim pierwszym spotkaniem z amerykańską pisarką. To pierwszy tom cyklu „Torn Hearts” i od razu zaczyna się z przytupem, bo już w pierwszym rozdziale wiele się dzieje. Kim zatem jest tytułowa Amber i o czym jest ta historia?
Nasze wybory to jeden ze sposób, w jaki rzeczywistość wciska nam swój chaos.
Młoda dziewczyna, która w swoim życiu przeszła już naprawdę sporo – śmierć rodziców, jak i koszmarne dzieciństwo ciągle do niej wracają. Postanawia pożegnać się ze wspomnieniami wraz z rozpoczęciem studiów. Tam spotyka dwóch niewiarygodnie przystojnych i intrygujących mężczyzn. Brock od razu imponuje jej swoim czarem, jest ucieleśnieniem marzeń każdej dziewczyny. Jednak jego najlepszy przyjaciel, Ryder to typowy zły chłopiec, łobuz z tatuażami i ciętym językiem. Obaj wywracają świat Amber Moretti do góry nogami – ich relacja jest silna i skomplikowana. Brock staje się kimś, kto buduje jej świat na nowo, a Ryder miesza jej w głowie i cały czas do siebie przyciąga. Nagle okazuje się, że Amber kocha ich obu i nie potrafi żadnego odrzucić. Emocjonalna mieszanka, dużo erotyzmu i trójka młodych ludzi, którzy wskoczyliby za sobą w ogień. Jak to może się skończyć? Oczywiście jazdą bez trzymanki!
Autorka zafundowała naprawdę tak wiele zwrotów akcji, że w pewnym momencie trudno było mi nadążyć za tym, co się dzieje. Podoba mi się, że McHugh gra na uczuciach swoich bohaterów i stawia ich w bardzo trudnych sytuacjach. Sprawia to, że książka staje się jeszcze bardziej interesująca, bo podczas czytania cały czas zastanawiasz się, co się stanie? Kogo wybierze Amber? Jak to wszystko się potoczy? Miałam wrażenie, że przyglądam się rozgrywającemu przed moimi oczami dramatowi –bohaterowie pod wpływem emocji miotają się, uszczęśliwiają i ranią. Największym plusem „Amber” jest to, że niesamowicie odrywa od rzeczywistości, to co dzieje się w tej książce jest tak mocne, że na chwile można zapomnieć o prawdziwym życiu. Dlatego też, gdybyście potrzebowali oddechu od codzienności, to dzieło McHugh będzie niczym odcinek ulubionego serialu z romansem w tle i zabójczo przystojnymi aktoramiI wówczas można tylko obstawiać, czy jest się w „Team Brock”, czy jednak w „Team Ryder”.
Narrację mamy pierwszoosobową, autorka ukazuje nam trzy perspektywy – Amber, Brocka i Rydera. Co kilka rozdziałów na główny plan rzuca innego bohatera, co jest bardzo dobrym zabiegiem, przez to możemy poznać myśli nie tylko głównej postaci, ale też panów, czego często brakuje mi w tym gatunku. Autorki zwykle skupiają się na kobiecie, zapominając, że dla czytelników ważny jest też punkt widzenia płci męskiej. Później widać tego efekt w postaci słabych dodatków ukazujących taką samą historię, tylko widzianą oczami mężczyzny.
Biorę haust powietrza. Ta noc będzie mnie nawiedzała w koszmarach do końca życia. 
Książka zaczyna się dosyć pozornie, jak następne romansidło, które podejrzewałam – niczym mnie nie zaskoczy. Wtedy nie wiedziałam, że aż tak bardzo się pomylę. Często nazywa się książki erotykami, aby później okazało się, że tak naprawdę są zwykłymi romansami, a scen erotycznych jest dosyć mało i są ogólnie opisane. U McHugh tego nie ma – „Amber” przeznaczona jest dla dorosłego czytelnika, znajdziecie w niej wiele bezpośrednich scen seksu, język nie nadający się dla młodych uszu i wątek trójkąta.
To typowy przykład New Adult – dziewczyna z przeszłością, która zmienia miejsce zamieszkania i chce zapomnieć o krzywdach, które doznała w nowej szkole. Poznaje chłopaka, w tym przypadku mężczyznę, który także doświadczony jest przez los. Razem próbują uleczyć swoje cierpienie, ale każde z nich skrywa tajemnicę. W „Amber” do tego wszystkiego mamy jeszcze dużo dawkę erotyzmu i dwóch mężczyzn, a nie jednego.
Co mi się nie podobało? Niestety jest to typ książki, nad którą nie wolno zbytnio się zastanawiać, trzeba ją pochłonąć tak, jak się prezentuje – jednak ja przyczepię się do kilku kwestii. Głównie do spłycenia fabuły, która skupia się na samym wątku miłosnym. Autorka w ogóle nie pokazała życia codziennego Amber – tego, jak chodzi na zajęcia, jej pracy, tak jakby wszystko kręciło się wokół samej relacji dziewczyny z Brockiem i Ryderem. Brakowało mi nadania historii większej realności. Dodatkowo miejscami przeszkadzała mi ckliwość i patetyczność wyznań bohaterów. Zrozumiałabym to, gdyby zdarzało się w większych odstępów czasu, ale nie przy każdym spotkaniu postaci.
Jesteś magnesem, który nigdy nie przestanie mnie przyciągać. 
Pozostaje czekać mi na kolejny tom, tym bardziej że ten skończył się bardzo gwałtownie – autorka postanowiła poznęcać się nad czytelnikami i zafundować im bardzo dramatyczny koniec.
„Amber” polecam płci damskiej, dojrzałym kobietom. Jeśli chcecie pobujać w obłokach, dać się porwać nieco szalonej historii, powzdychać do dwóch amantów, przeżyć burzę emocji, to ta książka jest do tego stworzona. Zachęcam do przeczytania, szczególnie w chłodne wieczory – od razu zrobi się Wam gorąco od nadmiaru wrażeń! 
Ocena: 4/5
Recenzowała: Gabriela Rutana 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo Akurat
Seria: Torn Hearts
Kategoria: erotyk, New Adult
Liczba stron: 591
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.