Oscary 2016 – książka i film, duet idealny



Gala wręczenia Oscarów już za nami – jedni wyniki zobaczyli po przebudzeniu, inni wytrwale oglądali transmisje do samego rana. Chyba każdy mimo wszystko ucieszył się ze statuetki dla Leonardo DiCaprio, ale także dla cudownej, bardzo naturalnej Brie Larson („Pokój”), pięknej i subtelnej Alicii Vikander („Dziewczyna z portretu”), czy też Ennio Morricone („Nienawistna ósemka”), któremu ten Oscar po prostu się należał. Dużo zamieszania wywołał „Mad Maxa: Na drodze gniewu”, film nagrodzono za: najlepszą charakteryzację, scenografię, kostiumy (Jenny Beavan kupiła mnie swoim luzem i postawieniem na wygodę), dźwięk, montaż i montaż dźwięku. Pozytywnym zaskoczeniem był Oscar za efekty specjalne dla niskobudżetowego obrazu Alexa Garlanda „Ex Machina”. Najlepszym filmem okazał się„Spotlight”, ale nie ma się co dziwić, to obraz z mocnym przekazem i świetną obsadą.
Znany filmy, które zdobyły Oscary, ale czy jesteśmy świadomi tego, że pewnie nigdy by nie powstały bez swojej podstawy, czyli książki. Wiele dzieł to ekranizacje, od samej „Zjawy”, docenionej za najlepszego aktora pierwszoplanowego, reżysera i zdjęcia. Autorem książki jest Michael Punke – to solidna, mocna powieść, więc nie dziwię się, że została przeniesiona na wielki ekran. Kto jeszcze? Brie Larson dostała nagrodę za rolę pierwszoplanową w filmie „Pokój” – autorką książki o tym samym tytule jest Emma Donoghue i tak samo, jak „Zjawę” możecie znaleźć ją w ofercie Wydawnictwa Sonia Draga.
Alicia Vikander jako Gerda Wegener w filmie „Dziewczyna z portretu” spisała się idealnie – w kategorii aktorka drugoplanowa wygrała z Kate Winslet, która była faworytką, a tu takie zaskoczenie! Zresztą Oscar dla Leo chyba zrekompensował Kate przegraną – cieszyła się tak pięknie, że pewnie za bardzo nie przejęła się tym, że do domu wróciła bez statuetki. Wracając do tematu, film opiera się na powieści Davida Ebershoffa „Dziewczyna z portretu”, którą także warto przeczytać.
Dalej mamy „Big Short”, film dotyczący kryzysu gospodarczego, udowadniający, że naszpikowany ekonomicznymi terminami obraz może być ciekawy i wciągający. Opiera się na „Wielki szort. Mechanizm maszyny zagłady” Michaela Lewisa i jest to kolejna książka, którą można dopisać na listę „koniecznie przeczytać”. Dzieło Charlesa Randolpha i Adama McKaya zostało nagrodzone za najlepszy scenariusz adoptowany, więc tym bardziej trzeba mu się bliżej przyjrzeć. Nominowane  były również: „Carol” (Patricia Highsmith „The Price of Salt”, „Marsjanin” ( Andy Weir „Marsjanin”), „Brooklyn” (Colm Toibin „Brooklyn”) oraz „Pokój”, o którym wcześniej wspominałam.
Oscary to święto kinematografii, ale warto także wspomnieć, że bez książek niektóre filmy w ogóle by nie powstały. Wystarczy spojrzeć także na wygranych z roku poprzedniego – „Teoria wszystkiego”, „Snajper”, „Motyl”, „Gra tajemnic” – podoba mi się to, że te historie można nie tylko je obejrzeć, ale także przeczytać.
Przyznawać się, kto siedział do rana? Ja dzielnie trwałam, czekając na wygraną Leo. Moje okrzyki szczęścia musiałam zdusić w środku, bo współlokatorzy pewnie wykonaliby na mnie mord za pobudkę. 
Oscary dawno nie niosły za sobą tak wielkich emocji, wyniki pozytywnie mnie zaskoczyły, moi faworyci zostali nagrodzeni, teraz pozostaje czekać na kolejny rok. Jedno zastrzeżenie? Sukienki w tym roku były kiepskie. Oczywiście pojawiły się zjawiskowe kreacje, ale trochę tak blado było na tym czerwonym dywanie. Za to Tom Hardy prezentował się jak gangsterska wersja Jamesa Bonda – ach, jak on wyglądał! I jeszcze na koniec uroczy, młody człowiek, czyli Jacob Tremblay, kocham tego dzieciaka, ma w sobie entuzjazm, swobodę i niesamowity talent.
Gabriela Rutana

Brak komentarzy

Nowy komentarz? Super! Dziękujemy! :-)

Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.