Eden. Nowy początek Mia Sheridan – wielka historia miłosna

by 22:40
Zakończenie pierwszego tomu „Calder. Narodziny odwagi” było druzgocące i szokujące. Od razu chciałam przeczytać drugą część. Czy się zawiodłam? A może wręcz przeciwnie?
Książka zaczyna się prologiem, który ukazuje losy postaci zaraz po ich wydostaniu się z Arkadii. Eden otrzymała pomoc od bogatego jubilera, który daje jej schronienie oraz dom. Tam uczy się gry na fortepianie, udziela lekcji oraz próbuje ułożyć wszystko na nowo. Calder pod opieką swojego przyjaciela, Xandra stara się otrząsnąć z traumatycznych wydarzeń i zapomnień o Eden, co nie jest takie proste. Bohaterowie powoli odnajdują się w nowym świecie – Eden dowiaduje się, że jako dziecko została porwana i odnajduje swoją matkę, a Calder zostaje sławnym malarzem. Mimo tego oboje nie potrafią o sobie zapomnieć, a urywki wspomnień nieustanie do nich wracają. Aż do momentu, gdy los ponownie ich połączy… Czy wygra miłość? A może minęło już zbyt wiele czasu?
Po pierwsze byłam mocno zdziwiona, że bohaterowie odnaleźli się dopiero po kilku latach. Sheridan postanowiła skomplikować fabułę jeszcze bardziej, sprawić, że czytając, nie można usiedzieć na miejscu. Książka jest cienka, ale tak wiele się w niej dzieje, jest tyle emocji, że nie sposób się od niej oderwać.
Przyznam, że podziałał na mnie klimat ciągłego strachu i ucieczki, który został wprowadzony do książki. W nocy trudno było mi zasnąć, bo zastanawiałam się, jak to jest, gdy ciągle żyje się z wrażeniem, że ten koszmar cały czas trwa. Ludzie, którzy opuścili sektę zawsze borykają się ze strachem, że mogą zostać odnalezieni. Dlatego wcześniej omijałam tego typu tematykę – jednak za bardzo później przeżywam losy bohaterów, analizuję i przenoszę tego rodzaju historie do prawdziwego życia. Bo to jest najgorsze – sekty istnieją w rzeczywistości, a takich Eden i Calderów jest pewnie sporo na świecie.
Nie lubię powieści zbyt uczuciowych, gdzie dramat goni dramat, bohaterowie płaczą i ciągle przeżywają wszystko od nowa. I tutaj nieco drażniła mnie ciągła wylewność postaci, istny melodramat, ale… ciekawość zwyciężyła i musiałam przeczytać książkę do końca. Dodatkowo muszę przyznać, że Mia Sheridan potrafi jak nikt napisać dobrą scenę erotyczną – o tym też musicie wiedzieć, poruszany temat przez autorkę jest przejmujący i ważny, ale duża część akcji skupia się na części romansowej.
Przy podsumowaniu przyczepię się do okładek, trącą mi trochę kiczem, co umniejsza całkiem dobrej fabule. Myślę, że mogłyby być lepsze.
To z pewnością bardzo efektowna powieść, emocjonalna, z trudnym tematem i gorącym romansem Eden oraz Caldera. Jest też trochę akcji, a więc można stwierdzić, że to książka wielowymiarowa. Obie części polecam wszystkim kobietom, z pewnością zapewnią Wam wiele przeżyć.
Ocena: 4/5
Recenzja: Gabriela Rutana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, 
INFORMACJE: 
Premiera: 3 sierpnia 2016
Wydawnictwo: Septem/Helion
Tłumaczenie: Petra Carpenter
Seria: A Sign of Love #2
Kategoria: romans
Liczba stron: 287
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.