Książka doskonałą podstawą do filmu - ekranizacje książek

by 21:51
Jedne już widzieliśmy na wielkim ekranie, a na inne niecierpliwie wyczekujemy. Chodzi oczywiście o ekranizacje książek. Często jest tak, że najpierw czytamy daną pozycję, a później zostaje ona doceniona przez filmowców i nakręcona. Czasami spełni nasze oczekiwania, tak, że wychodząc z kina, czujemy, że dane dzieło stało się pewną całością lub też nas rozczaruje. Zdarza się, że to po obraz sięgamy wcześniej – może przez przypadek, a może celowo, bo akurat wolimy sprawdzić, czy ukazana historia nas zafascynuje i skłoni do kupienia książki. Oto przegląd kilku najlepszych i najgorszych filmów, które powstały na podstawie powieści.
Jako wierna fanka Tolkiena, nie mogę nie wspomnieć o filmowej wersji „Władcy Pierścieni” w reżyserii Petera Jacksona. To arcydzieło kina – wspaniale oddane postaci, przepiękne krajobrazy, sceny walki, które stały się kultowe oraz wielki rozmach, z jakim zrobiono film, jak i niezwykła ścieżka dźwiękowa. Przygody Froda do dzisiaj przyciągają jego sympatyków przed wielki ekran na noce maratony, które organizuje np. Multikino.
I nagły zwrot o 180 stopni – z fantastycznego Śródziemna przenosimy się do świata młodej dziewczyny, która bardzo szybko stała się matką. Mowa tutaj o filmie „Love, Rosie”. Lily Collins i Sam Claflin w głównych rolach sprawdzili się znakomicie, trafnie interpretując książkowych bohaterów, ale także przemycając siebie w stworzone postaci. Dawno jednak nie zdarzyło mi się, że film okazał się lepszy od książki. Cecelia Ahern ma specyficzny styl, zawsze kombinuje z narracją i niestety sama historia przegrywa przez kiepskie wykonanie. Reżyser, Christian Ditter z kolei świetnie ukazał perypetie dwójki przyjaciół Rosie i Alexa, przez co film w pewnym sensie obronił powieść.
Pozostając w wątku komedii romantycznych, muszę wspomnieć o „Pożyczonym narzeczonym”, który został nakręcony na podstawie książki Emily Giffin „Coś pożyczonego”. Giffin ma talent do pisania lekkich, ale zarazem dosyć skomplikowanych historii. Jest to typowo kobieca literatura, ale pozbawiona kiczowatości rodem z harlequinów. Okazało się, że film był także strzałem w dziesiątkę! Po pierwsze – świetni aktorzy, chyba po raz pierwszy widziałam Kate Hudson w tak wrednej roli, po drugie bardzo ładnie ukazana została sceneria miasta. I samo przedstawienie tej trudnej sytuacji, w pewnym momencie nie wiemy po czyjej stronie się opowiedzieć, czy potępiać postaci, czy jednak im kibicować? Dużo emocji, zakazanego romansu oraz lekki i przemyślany humor, który trafia do widza.
Co dalej? Zabieramy wielką paczkę chusteczek, najlepszą przyjaciółkę i razem płaczemy na „Gwiazd naszych wina”. Książki Greena okazują się bardzo wdzięczne dla filmowców, którzy coraz częściej po nie sięgają. Historia Hazel i Gusa wzrusza, bawi i inspiruje od samego początku do końca. Ten film jako pierwszy odkrył talent Shailene Woodley, która wcześniej gdzieś tam krążyła, jednak właśnie dzięki tej produkcji stała się wyrazistą aktorką i zyskała większą popularność. Josh Boone wydobył z książki wszystko, co najważniejsze i stworzył jeden z najlepszych filmów 2014 roku.
Połączenie dramatu z romansem przyciąga przed wielki ekran sporo widzów, dlatego muszę także wspomnieć o „Zostań, jeśli kochasz”. Film powstał na podstawie „Jeśli zostanę” Gayle Forman i również odniósł duży sukces. Połączenie młodych i charyzmatycznych aktorów, muzycznej atmosfery, skomplikowanej i poruszającej historii oraz ogromnego napięcia, które towarzyszy podczas oglądania jest przepisem na sukces. To opowieść o rodzinie, miłości, dojrzewaniu i okrywaniu siebie. Obraz jednak nie oddaje książki w zupełności, wiele scen zostało pominiętych lub też zmienionych, co mimo wszystko mu nie zaszkodziło. To tylko oznacza, że reżyser miał też swój pomysł na ten film i w pełni go zrealizował.
A teraz zrobi się strasznie, niepokojąco i psychodeliczne. Wiecie, jakie są zasady klubu walki? Jeśli nie, to koniecznie przeczytajcie i obejrzyjcie „Podziemny krąg”. Książka została napisana przez Chucka Palahniuka i jest to jedna z najlepszych powieści krytykujących konsumpcyjny tryb życia, pełna psychologii, przemocy oraz prawdy. Jeśli chodzi o film, to największą zachętą do jego obejrzenia są trzy nazwiska: Norton, Pitt i Bonham Carter. Jest to jeden z najlepszych thrillerów, który ogląda się z szeroko otworzonymi oczami i który na długo pozostaje w pamięci. Klasyka kina!
„Wyspa tajemnic” w reżyserii genialnego Martina Scorsese jest kolejna na mojej liście świetnych ekranizacji. Leonardo DiCaprio w głównej roli, na dokładkę jeszcze Mark Ruffalo i straszna wyspa w tle – po obejrzeniu filmu od razu kupiłam książkę autorstwa Dennisa Lehane i nie zawiodłam się! Jest to bardzo klimatyczny i przyprawiający o dreszcze obraz. Widać w nim inspirowanie się klasykami kina grozy – muzyka, mroczne scenerie oraz bardzo dobra gra aktorska DiCaprio, który po raz kolejny zmierzył się z ukazaniem ludzkiej psychiki.
Filmów, które powstały na podstawie książek jest mnóstwo – okazuje się, że pisarze w dużej mierze przyczyniają się do rozwoju kinematografii. Wydaje się, że filmowcom nie zostaje już wiele do zrobienia, gotową historię i bohaterów mają podanych na talerzu, jednak sztuką jest, aby spełnić oczekiwania fanów i ich nie zawieść. Niestety kilka produkcji okazało się klapą, jak np. „Igrzyska Śmierci”, które są raczej słabym dziełem. Na szczęście kontynuacje są o wiele lepsze. Nie popisano się także przy ekranizacji ”Harry’ego Pottera i Zakonu Feniksa” – to z pewnością jedna z najgorszych części, która zawitała do kin. Również „Hobbit: Bitwa Pięciu Armii” ma swoich sympatyków, ale także przeciwników – wielka bitwa, zero fabuły, co próbowano zatuszować wielością efektów specjalnych. I chyba każdy fan „Wiedźmina” do dzisiaj zdruzgotany jest jego polską ekranizacją na czele z Żebrowskim. Brr!
Co czeka nas w najbliższym czasie? Fani postapokaliptycznych i dystopijnych klimatów mogą zacierać ręce, bo będzie się działo! Na 29 stycznia 2016 ustalona jest premiera „Piątej fali” – przybliży Wam ona nieco to, jak mógłby wyglądać atak kosmitów na Ziemię. Film wzorowany jest na powieści Ricka Yanceya. W roli głównej wystąpi Chloe Moretz. Ze zniecierpliwieniem czekam także na „Z jak Zachariasz” – opowiada historię nastoletniej Ann Burden, której udało się przetrwać zagładę atomową. Jestem ciekawa tego obrazu, tym bardziej że w zwiastunie widzę wiele zmian oraz wątków, które nie pojawiły się w książce Roberta C. O’Briena. Zaraz po wydaniu „Czerwonej królowej” Victorii Avenyard można było wyczuć, że ktoś w końcu weźmie się za jej ekranizację. I tak też się stało, znana aktorka Elizabeth Banks ma zająć się reżyserią filmu. Jego premiera przewidziana jest ponoć na 2016 rok.
Jeśli lubicie historie rozgrywające się w kosmosie oraz Matta Damona, to z pewnością spodoba Wam się „Marsjanin”. Powieść Andy’ego Weira została szybko zauważona i doczekała się filmowej wersji. On musi wrócić – mowa o astronaucie Marku, który po nieudanej ekspedycji został sam na… Marsie. Bohater ma trudne zadanie – przeżycie w niezwykle trudnych warunkach i zorganizowanie powrotu do domu. Zapowiada się świetne kino, zresztą Ridley Scott za kamerą zobowiązuje. Odznaczajcie w kalendarzu 27 listopada tego roku, bo właśnie wtedy „Marsjanin” ma swoją premierę.
Część druga „Kosogłosa” to kolejna produkcja, której nie mogę się doczekać. Powstawaniu filmu zawsze towarzyszy ciekawa kampania reklamowa, piękne plakaty oraz zwiastuny, które wywołują niezwykłe emocję wśród fanów. Z jednej strony chce się obejrzeć film teraz, już, a z drugiej smutno tak szybko pożegnać się z trylogią. Wychodzi na to, że listopad to gorący okres, jeśli chodzi o kinematografię.
I jeszcze raz powrócę do Johna Greena. 31 lipca będziemy mogli obejrzeć „Papierowe miasta”! W głównej roli wystąpi Nat Wolff – pewnie znacie go z „Gwiazd naszych wina”. Wciela się w nastolatka, który razem z przyjaciółmi wyrusza w akcję poszukiwawczą swojej sąsiadki. Zapowiada się na radosne, pełne humoru oraz młodzieńczego blasku kino.
A jakie są Wasz ulubione ekranizacje książek? I czy w ogóle po przeczytaniu powieści sięgacie po film? Piszcie w komentarzach!

Listy niezapomniane. Korespondencja godna szerszego grona odbiorców - Shaun Ushe

by 20:13

Jeśli myślisz, że w dobie komputerów sztuka czytania (i pisania listów!) zanikła, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś MUGOLEM! – ten słynny cytat, nieco ulepszony doskonale oddaje cel powstania „Listów niezapomnianych”.
Żyjemy w czasach, w których pisanie listów teoretycznie przeszło już do historii. Wysyłamy e-maile, komunikujemy się przez nasze telefony oraz czaty internetowe. Skracamy zdania i słowa, wymyślając coraz to nowsze skróty. Przerażająco duża liczba osób nie wie nawet, jak napisać prawidłowego e-maila, z poprawnym powitaniem i zakończeniem. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że Wydawnictwo SQN zdecydowało się na wydanie tego opracowania – to z jednej strony duże ryzyko, bo nie jest to typowa lektura, ale myślę, że trafili w dziesiątkę – książka od razu wciągnęła mnie swój świat i traktuję ją jako jedną z cenniejszych pozycji na mojej półce. Dlaczego? Zaraz się dowiecie!
To zbiór nie tylko ponad 100 listów, ale przede wszystkim zestawienie niezwykłych historii oraz osobowości.Niektóre rozbawiły mnie do łez, inne wzruszyły, wywołały dreszcz przerażenia, zafascynowały i zaciekawiły. Książka wywołuje najróżniejsze emocje, ale co najważniejsze jest źródłem szerokiej wiedzy z wielu dziedzin. Ile jest tam ciekawostek, smaczków i intrygujących epizodów z życia popularnych lub też w ogóle nieznanych postaci! Czytając, czułam się jak dziecko, które dostało wielką paczkę cukierków.
Książka, aby być dokładnym składa się z 126 listów. Wszystkie są starannie i solidnie udokumentowane, do każdego dołączone jest krótkie wprowadzenie naświetlające sytuacje oraz postaci, co pozwala na swobodne czytanie bez zastanawiania się „ale o co tutaj chodzi?”. Autor opracowania postarał się także o fotografie do każdego z listów, niektóre są bardzo pomysłowe i inspirujące. Bardzo podoba mi się to, że lektura ta jest tak barwna – nie jest to tylko sam tekst, ale właśnie również zdjęcia. Skupiono się także na porządnym tłumaczeniu, oddając indywidualizm autorów oraz sam klimat danej sytuacji. Usher we wstępach nakreślił, dlaczego dany list powstał i w ten sposób pozwolił nam wczuć się i wyobrazić sobie scenerię jego tworzenia.
To pozycja uniwersalna, bo każdy znajdzie coś dla siebie. Autorzy listów są przeróżni, od Kuby Rozpruwacza i jego krótkiej, pozbawionej poprawności językowej wiadomości, po uroczą odpowiedź autora bajek Roalda Dahla do swojej czytelniczki Amy Corcoran oraz najbardziej oryginalne podanie o prace – „Tak bardzo chciałabym dla Panów pracować” wysłane do „The New Yorkera” przez charyzmatyczną Eudorę Welty. Rozbawił mnie list skierowany do Woody’ego Allena od Groucho Marxa, jak i projekt statku kosmicznego wysłany przez ucznia Denisa Cox’a do Centrum Kosmicznego Królewskich Australijskich Sił Powietrznych zatytułowany „Do najważniejszego naukowca”. Leonardo da Vinci, Królowa Elżbieta, Elvis Presley, Mark Twain, James Cameron, Mario Puzo, Ludwig van Beethoven, Charles Bukowski, czy Albert Einstein – to tylko kilka z wymienionych postaci, co dowodzi, że każdy z czytelników będzie usatysfakcjonowany. Naukowcy, muzycy, pisarze, politycy, wynalazcy – różnorodność „Listów…” sprawia, że można poczytać o tych, których już znamy, ale także odkryć całkiem nowe historie oraz osoby. Dla fanów szczegółów i ciekawostek jest to istna kopania wiedzy!
Książa nadaje się idealnie nie tylko na naszą półkę, ale także na prezent – czasami nie wiemy, czy ktoś lubi dany gatunek i co mogłoby być trafionym zakupem. Ta pozycja jest gdzieś pomiędzy — bo chyba nie znalazłaby się osoba, która z zaciekawieniem nie przejrzałaby, chociażby kilku listów. To dosyć pokaźna lektura, dlatego fajne jest to, że możemy ją sobie dawkować i nie musimy od razu czytać całości. Mamy wybór – zdać się na przypadek, otworzyć książkę w połowie i bawić się w kolejne odkrywanie listów, czy też trzymać się spisu treści? Wybierzcie sami!
Wspomniałam już o oprawie, jednak muszę pochwalić także samą okładkę, która ujęła mnie swoim minimalizmem, jak i czcionką tytułu – wygląda tak, jakby był napisany ręcznie. Tworzy to wrażenie trójwymiarowości. Pięknie prezentuje się na półce!
„Listy niezapomniane” polecam absolutnie wszystkim, jak sama nazwa wskazuje, warto pamiętać o tych postaciach, dowiedzieć się także czegoś, co prawdopodobnie nie przekaże nam szkoła, studia, czy inne książki. Listy niosą za sobą pewną intymność, ukazując drugie oblicze ich autorów, co pozwala na ponowne ich odkrycie. Są fascynujące, kończąc jeden, od razu przechodzi się do kolejnego i nie sposób się od nich oderwać! Usher wykonał świetną pracę, zbierając je wszystkie razem i dając nam coś innego, niż typowe propozycje wydawnictw, bardziej autentycznego, niosącego w sobie prawdziwą historię, szczere emocje i wiele, wiele frajdy.
To obowiązkowa pozycja, którą powinno się mieć w swojej biblioteczce!
Ocena: 5/5
Recenzowała: Gaba
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
INFORMACJE:
Rok wydania: 2015
Kategoria: biografia, opracowanie 
Wydawnictwo Sine Qua Non
Liczba stron: 418

Książki dla dzieci, do których wracamy jako dorośli

by 20:10

Dorastamy i zaczynamy czytać bardziej dojrzałe pozycje. Często uważamy, że to wstyd, czytać książkę dla dzieci. Ktoś jeszcze zobaczy i parsknie śmiechem, że jesteśmy dziecinni. Dlatego w Dzień Dziecka chciałabym zaapelować do Was – na pohybel!, czytajmy bajki, baśnie, książki, które ubarwiły nasze dzieciństwo i przeniosły nas w niesamowite miejsca. To właśnie dzięki nim wiele się nauczyliśmy, a nasza wyobraźnia się rozwinęła. To one niosą w sobie dużo mądrych słów, wzruszają, bawią i są ponadczasowe. Dlatego też przygotowałam zestawienie książek z mojego dzieciństwa, do których będę zawsze wracać:
1. Kubuś Puchatek, Alan Alexander Milne – to jedna z najbardziej wzruszających i mądrych książek, jakie czytałam. Krzyś, Puchatek, Kłapouchy, i Prosiaczek to ulubione postaci niejednego dziecka, ale także dorosłego. Szczególnie ujmuję mnie ich filozoficzne podejście do życia. Chyba każdy zastanawiał się też, czy Kłapouchy cierpi na depresję? Kubuś Puchatek rozczula, wiele uczy, ale także zwraca uwagę na to, że przyjaciele są najważniejsi. Piękna książka.
- A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
- Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
-Puchatku?
-Tak Prosiaczku?
-Nic- powiedział Prosiaczek biorąc Puchatka za łapkę – Chciałem się tylko upewnić, że jesteś.
- A ty jak się masz? – spytał Puchatek.
- Nie bardzo się mam – odpowiedział Kłapouchy. – Już nie pamiętam czasów, żebym jakoś się miał.
2. Mała księżniczka, Frances Hodgson Burnett – to pierwsza książka, która mnie wzruszyła. Sara Crewe to dziewczynka posiadająca wszystko: kochającego ojca i fortunę do odziedziczenia. Po śmierci ojca musiała zmierzyć się z okrucieństwem innych ludzi, którzy, gdy straciła fortunę, traktowali ją jak służącą. Podobało mi się w tej postaci to, że była naprawdę najmilszym i najbardziej kulturalnym dzieckiem, o jakim słyszałam. Dlatego łamało mi się serce, jak czytałam o tym, jak jest traktowana. Sara doceniła potęgę wyobraźni, co także u niej podziwiałam i wciąż mnie to w niej ujmuję.
- Saro – wyszeptała w uniesieniu – to zupełnie jak w powieści!
- Bo to jest powieść – rzekła Sara. – Wszystko jest powieścią. Ty jesteś powieścią – ja jestem powieścią. Panna Minchin jest powieścią.
- Cokolwiek się zdarzy – powiedziała sobie – jedna rzecz wszakże się nie zmieni. Choćbym była księżniczką w łachmanach, jednakże i wtedy potrafię zachować swą godność książęcą. Łatwo być księżniczką gdy jest się odzianą w złote szaty, ale znacznie większy triumf – pozostać nią nawet wtedy, gdy nikt o Tobie nie wie.
3. Seria Harry Potter, J.K. Rowling – siedem książek, który w pewien sposób zdefiniowało moje dzieciństwo i sprawiło, że było ono magiczne. W wieku dorosłym kilkakrotnie przeczytałam Harry’ego i wciąż do niego powracam, czy to przez fanfiction (które uwielbiam w tym fandomie), czy przez filmy. Samo czekanie na premierę kolejnego tomu było rytuałem każdego fana. Później stanie w kolejkach przed księgarnią i dosłownie połykanie nowej części. Raz nawet nie poszłam do szkoły, tak się zaczytałam! Książki Rowling nie dość, że wciągają w niesamowity świat, to jeszcze wiele uczą, jak choćby tego, że nie wolno się poddawać i że dobro zawsze zwycięża.
Są takie wydarzenia, które – przeżyte wspólnie – muszą się zakończyć przyjaźnią…
To, że twoja wrażliwość uczuciowa mieści się w łyżeczce od herbaty, nie świadczy o tym, że wszyscy są tak upośledzeni.
-Przez te wszystkie lata?
-Zawsze.
4. Alicja w Krainie Czarów, Lewis Carroll – pozornie niewinna opowieść o dziewczynce i jej podróży do fantastycznej krainy. Pozornie, bo jest to opowieść na pograniczu sny i jawy, którą można różnie zinterpretować. To klasyk literatury, po który każdy powinien sięgnąć. Może nas zabawić, ale także przestraszyć, bo kto nie bał się straszliwej Królowej Kier? I czy uśmiech Kota z Cheshire nie był trochę przerażający?
- Ale ja nie chciałabym mieć do czynienia z wariatami – rzekła Alicja.
- O, na to nie ma już rady – odparł Kot. – Wszyscy mamy tutaj bzika. Ja mam bzika, ty masz bzika.
- Skąd może pan wiedzieć, że ja mam bzika? – zapytała Alicja.
- Musisz mieć. Inaczej nie przyszłabyś tutaj.
Mój Boże, jakie wszystko jest dzisiaj dziwne. A wczoraj jeszcze żyło się zupełnie normalnie. Czy aby nocą nie zmieniono mnie w kogoś innego? Bo, prawdę mówiąc, czuję się jakoś inaczej. Ale jeśli nie jestem sobą, to w takim razie kim jestem?
Ja… ja naprawdę w tej chwili nie bardzo wiem, kim jestem, proszę pana. Mogłabym powiedzieć, kim byłam dziś rano, ale od tego czasu musiałam się już zmienić wiele razy.
5. Megan. Przewodnik po chłopcach, Kate Brian – cóż, jestem dziewczyną. Uwielbiałam tę książkę! I do dzisiaj zdarza mi się do niej wracać, bo historia Megan jest urocza i dobrze się ją czyta. Z takich książek byłam jeszcze fanką Meg Cabot i jej serii „Pośredniczka”, „Dziewczyna Ameryki”, „1-800-Jeśli-Widziałeś-Zadzwoń” – pochłaniałam te książki, jak cukierki. Bo właśnie one takie są, lekkie i słodkie.
Chłopcy są humorzaści. Jakby miewali zespół napięcia przedmiesiączkowego.
Kiedy na horyzoncie pojawia się jedzenie, chłopcy nie widzą niczego poza nim.
To jak program o lwach i gazelach na Animal Planet. Przed nosem mogłaby im przejść top modelka, a oni nie zauważą. No dobra, może i zauważą. Nijak się nie da sprawdzić tej teorii. Ale i tak w najwyższym stopniu koncentrują się na żarciu.
6. O psie, który jeździł koleją, Roman Pisarski – pamiętam, jak jako dziecko wylewałam łzy z powodu Lampo. Piękna, wzruszająca i smutna historia, która po przeczytaniu na długo zostaje w pamięci. Uczy wrażliwości. Zdecydowanie jest to lektura obowiązkowa dla małych i dużych.
7. Szukając Alaski, John Green – chodzi mi tutaj o wydanie z 2007 roku. Jest to jedna z pierwszych książek, które przeczytałam jako nastolatka. Ujął mnie główny bohater, który spisywał i w sumie znał na pamięć ostanie słowa sławnych ludzi. Inteligentna książka o zbuntowanej i nieco szalonej młodzieży, którą można czytać w każdym wieku!
Jezu, nie mam zamiaru być jednym z tych, którzy siedzą, gadając o tym, co zamierzają zrobić. Po prostu to zrobię. Wyobrażanie sobie przyszłości to rodzaj beznadziejnej tęsknoty.
Wykorzystujesz przyszłość, aby uciec od teraźniejszości.
8. Klub niewiniątek, Kate Brian – to kolejna dziewczyńska książka, którą bardzo lubiłam i mam ochotę do niej wrócić. Miałam w pewnym momencie dużą fazę na tego typu pozycję. Bardzo lekka i zabawna lektura.
9. Władca Pierścieni, John Ronald Reuel Tolkien – zaczęłam czytać Trylogię w gimnazjum i przepadłam. Zamiast podręczników w plecaku nosiłam grube tomy Władcy. To jedna z pierwszy bardziej poważnych i ambitnych książek, za które się zabrałam. Do dzisiaj uwielbiam!
Wolę jedno życie z Tobą niż samotność przez wszystkie ery tego świata.
Czasem niebezpiecznie jest wyjść z domu, gdy staniesz na drodze, nigdy nie wiadomo, dokąd cię nogi poniosą.
Może jest prawym człowiekiem, a może nie.
Pod maską pięknych słów potrafi się skryć bardzo szpetna dusza.
10. Lew, czarownica i stara szafa, Clive Staples Lewis – to moja ulubiona część Opowieści z Narnii. Dałam się wciągnąć w pełen magii świat, do teraz wszystkie tomy mają zaszczytne miejsce na półce i często do nich powracam. Piękna przygoda, Lew Aslan, zła Biała Czarownica i tajemnicza, kolorowa i pełna niesamowitych stworzeń – Narnia.
Nie powinno się nigdy zatrzaskiwać za sobą drzwi, gdy wchodzi się do szafy.
Kto raz został królem w Narnii, na zawsze nim pozostanie.
A jakie są Wasze ulubione książki z dzieciństwa, do których teraz wracacie? 
Przygotowała: Gaba Rutana
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.