Ostatnia prowokacja, Louise Lee – przeznaczone tylko dla kobiet!

by 18:54

To nie jest kolejny szablonowy romans! Nie znajdziecie w tej książce: nudy, banalnych żartów, infantylności i idealnej wizji miłości. „Ostatnia prowokacja” jak sam tytuł wskazuje, jest prowokująca, zabawna, zaskakująca, wielowątkowa i pełna ironii.
Florence Love pracuje jako prywatna detektyw, której specjalizacją są zdrady małżeńskie. Sama prowokacja jest prosta: obserwuje, uwodzi i sprawdza, czy facet jest niewierny. „Jeden pocałunek z języczkiem przez pięć sekund i sprawa zamknięta” – tak brzmi jedna z mantr bohaterki. I jak dotąd się sprawdzała. Florence przyjmuje zlecenie od dziewczyny popularnego muzyka, Scotta „Scata” Delaney’a. Ma kilka dni, aby sprawdzić, czy oprze się jej uwodzicielskiej grze. Florence świetnie zna się na swojej pracy, ma zasady, które przestrzega, jednak czy uda się jej być profesjonalistką przy tak przystojnym mężczyźnie, jakim jest Scott?
Opis z pozoru dotyczy kolejnego zlecenia detektyw. Jednak w tej książce oprócz samej „operacji Delaney” jest o wiele więcej – rodzinna tajemnica dotycząca zniknięcia matki Florence, przeszłość i tragedia brata Florence, czy tajemniczy blondyn, który prawdopodobnie ją śledzi. Pod płaszczykiem komedii i zabawnych przeżyć bohaterki, czają się problemy, żal, nierozwiązane sprawy sprzed kilku lat i próby wprowadzenia przez główną bohaterkę zmian do swojego życia. Mam wrażenie, że to osobista książka dla autorki, mająca drugie dno, które można dostrzec po wgłębieniu się w losy postaci.
Co ciekawe, Louise Lee także była prywatnym detektywem! Wcześniej pracowała jako nauczycielka geografii, jednak postanowiła coś urozmaicić w swoim życiu i proszę bardzo, taka zmiana! Dlatego tym bardziej utożsamiam autorkę z postacią Florence Love.
Najpierw przyciągnęła mnie okładka, sugerująca zabawną powieść w sam raz dla kobiet. Barwo Wydawnictwo Czarna Owca za sympatyczną oprawę książki. Następnie zaczęłam czytać i stwierdziłam, że z chęcią wybrałabym się z główną bohaterką na kawę. Stała się jedną z moich ulubionych postaci kobiecych – jest przebojowa, bezczelna, ma ironiczne poczucie humoru, walczy o swoje, a przy tym jest taką samą kobietą jak my wszystkie – szukającą tego jedynego oraz swojej drogi w życiu. Podoba mi się, że Lee nie wygładziła jej charakteru, ale właśnie dała jej dużo iskry, tak, że od razu przyszła mi na myśl Stephanie Plum (seria o łowczyni nagród autorstwa Janet Evanovich), która w jakiś sposób wpisuje się w typ charakteru, który ma również Florence. Mocne, nieustępliwe i zabawne babki.
Tej książki nie da się nie lubić, od razu budzi pozytywne odczucia i w sumie od pierwszej strony wywołuje chichot. Napisana lekkim, przystępnym językiem. Choć zdarzały się dosyć dłuższe opisy, to i tak „Ostatnią prowokację” czyta się z przyjemnością. Narrację mamy pierwszoosobową, jednak to typ powieści, gdzie ilość wątków wynagradza brak ukazania perspektyw reszty bohaterów. Co jakiś czas oprócz samej fabuły w książce można znaleźć krótkie porady odnośnie do „sztuki prowokacji” – bardzo zabawne i o dziwo niezwykle trafne. (Niektóre chyba mam zamiar wykorzystać, a nuż się sprawdzą). Zakończenie jest nieszablonowe – na pewno będziecie zaskoczeni. I to lubię! Coraz częściej czytam książkę i po pierwszym rozdziale jestem w stanie powiedzieć, kto z kim będzie i co wydarzy się na końcu. Tutaj jest inaczej i chwała za to autorce.
Patrząc obiektywnie, sama fabuła może wydać się nierealistyczna. Jest w niej naprawdę sporo motywów. Muszę też dodać, że Florence nie jest konserwatystką, wręcz przeciwnie, ma za sobą związek z kobietą, dwa małżeństwa i wiele innych przygód. Moim zdaniem to zaleta, bo lubię, gdy postaci nie boją się życia, mają wady i wyznają liberalne zasady. Dla innych sama Florence może wydać się jednak zbyt… przebojowa. Ale czy czasem nie warto właśnie za sprawą takich historii oderwać się od swojej rzeczywistości?
Główna bohaterka ma mnóstwo innych zainteresowań niż swój zawód. Dlatego niech nie zdziwią Was ciekawostki z różnych dziedzin. Dla mnie było to niczym wisienka na torcie, dzięki Florence dowiedziałam się bardzo wiele – nie tylko o samej prowokacji. Jednakże czytelnicy lubiący romanse będą zawiedzeni, bo jako tako nie ma tu typowego motywu miłosnego. Dla mnie „Ostatnia prowokacja” jest dużym zaskoczeniem właśnie pod tym względem – myślałam, że znajdę w książce historię zakazanej miłości, a okazało się, że autorka skupiła się na czymś innym, czego dotyczyć będzie także tom drugi.
To powieść z drugim dnem. Z jednej strony zabawna, ale także bardzo prawdziwa, ukazująca historię kobiety, której zazdrości się odwagi i tego, że nie boi się walczyć o swoje. To połączenie romansu, kryminału i komedii. Ta książka daję rozrywkę, prowokuje i od razu wciąga w barwny świat Florence Love. Bawiłam się przy niej świetnie, teraz pozostaje mi czekać na drugą część przygód prywatnej detektyw.
Ocena: 4.5/5
Recenzja: Gabriela Rutana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, 
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumaczyła: Aleksandra Wolnicka
Seria: Florence Love, #1
Kategoria: literatura piękna
Liczba stron: 456

Nie powiesz nikomu?, Sophie Kinsella – o tym, że można napisać szczerą i zabawną powieść

by 18:55

Gdy twój szef zna cię zbyt dobrze możesz go jedynie… uwieść?
Przezabawna opowieść o tym, że szczerość popłaca. Książka Sophie Kinselli wciągnęła mnie od pierwszej strony, wywołując dużo śmiechu i radości. Nie czytajcie jej więc w miejscach publicznych! Poznając historię Emmy Corrigan nie będzie w stanie opanować chichotu, a to… przyciąga spojrzenia.
Perypetie głównej bohaterki porównać można do przygód Bridget Jones, ona także borykała się z absurdalnymi sytuacjami w swoim życiu. Kochamy książki, w których bohaterki nie są idealne, w końcu możemy się z nimi utożsamić i nabrać dystansu do rzeczywistości. Moje Panie, „Nie powiesz nikomu?” to coś dla Was!
Emma jest kobietą, która chce odnieść sukces. Tylko tyle. Przy okazji prześladuje ją pech, zalicza wpadkę za wpadką i boi się latać. Niestety los nie jest łaskawy – w trakcie służbowego lotu samolot wpada w turbulencje. Spanikowana Emma wyjawia wszystkie swoje tajemnice i wstydliwe sekrety nieznajomemu, siedzącemu obok niej. Bardzo przystojnemu trzeba dodać, chociaż wówczas zaaferowana swoim słowotokiem, nie jest w stanie tego zauważyć.
Jak to w życiu bywa, samolot ląduje bezpiecznie. Emma jednak nie martwi się tym, że powiedziała zbyt wiele – jak np. to, że obecnie ma za małe majtki, czasem porównuje swojego chłopaka do Kena, nie wie, czym jest NATO i nałogowo podlewa roślinkę jednej ze współpracownic sokiem pomarańczowym. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy okazuje się, że nieznajomy to Jack Harper, dyrektor firmy, w której pracuje.
Szaleństwo, prawda? Historia jest tak sympatyczna, że sam opis wywołuje uśmiech. Autorka ma świetne poczucie humoru i szósty zmysł, jeśli chodzi o prowadzenie fabuły. Do końca trzyma nas w napięciu. W książce występują liczne zwroty akcji i nic nie układa się tak, jak w typowych romansach. To nie tylko komediowa pozycja, ale także dosyć poważna, jeśli chodzi o relacje bohaterki z rodzicami i jej starania dopasowania się do otaczającego ją świata. Małe kłamstwo jest pewnego rodzaju ochroną wobec bohaterki przed konfrontacją z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi czy kolegami z pracy. Emma zasłania się nimi bardzo często, w końcu jednak mur znika – co z tego wyniknie? Kinsella owszem, bawi czytelnika, ale daje mu także wiele przydatnych rad i wskazówek.
Współczesność oparta jest na iluzji piękna, kreowaniu swoich osobowości i idealnego życia. Każdy chce być idealny, nie ma miejsca na błędy czy żenujące wpadki. Książka Kinselli przywraca jedną prawdę – warto być sobą. Jeśli nie wstydzimy się samych siebie, to nasze życie jest o niebo lepsze. Mamy przyjaciół, którzy będą dalej tak samo nas cenić. Po co kłamać, skoro prawda czasem jest lepszą alternatywą?
Styl Kinselli jest w sam raz – to pewnie również zasługa tłumaczki. Nie mam do czego się doczepić. Dawno tak dobrze nie czytało mi się książki. Fabuła jest zaskakująca, bohaterowie pełnowymiarowi i od razu darzy się ich sympatią. Plusem jest duża różnorodność postaci, od szalonej feministki po panią prawnik. Duży plus za to, że główna bohaterka pracuje w dziale marketingu – bardzo lubię takie motywy w powieściach.
Wydawnictwo Sonia Draga jak zwykle postarało się o przyjemną oprawę książki, okładka jest kobieca i współgra z historią. Może to coś dziwnego, ale lubię czcionkę, którą stosuje wydawnictwo, jest wyraźna i pogubiona, co podnosi komfort czytania.
To moja pierwsza książka tej autorki, ale jestem pewna, że sięgnę po kolejne – aż nie mogę się doczekać! Zachęcam Was do przeczytania „Nie powiesz nikomu?”, bo pozycja ta gwarantuje niesamowitą zabawę, dużo śmiechu i historię rodem z wielkich komedii romantycznych. I oczywiście szarmanckiego Jacka, który sprawia, że przypominają mi się męscy bohaterowie z klasyków. Może dlatego, że to mężczyzna idealny?
Polecam przede wszystkim kobietom, bo jak wspominałam wcześniej to typowa „babska” literatura. Moje koleżanki chyba zacznę zapisywać na listę, bo odkąd przyniosłam tę książkę na uczelnię i nie mogłam powstrzymać dzikiego chichotu podczas czytania, stałam się przenośną wypożyczalnią. Są już kolejki! 
Ocena: 5/5
Recenzja: Gabriela Rutana 
Za możliwość przeczytania książki dziękuję, 
INFORMACJE: 
Rok wydania: 2016 
Wydawnictwo: Sonia Draga
Tłumaczenie: Monika Wiśniewska 
Kategoria: obyczajowa, kobieca, komedia
Liczba stron: 408
Nowe wydanie książki (poprzednie wydanie: Świat Książki)

Tu i teraz, Ann Brashares – podróże w czasie dla nastolatków

by 19:03

Podróżowanie w czasie to najbardziej popularny motyw literatury fantastycznej. Znana wszystkim „Opowieść wigilijna” Karola Dickensa porusza ten wątek, każdy kojarzy „Autostopem przez Galaktykę” Douglasa Adamsa, „Koniec wieczności” Isaaca Asimova, czy serial „Doctor Who” – są klasykami gatunku i inspiracją dla autorów. Takich powieści czy też filmów jest wiele, nie tak dawno dołączyła do nich także książka Ann Brashares „Tu i teraz”. Czy warto ją przeczytać?
Ta książka ukazuje przyszłość w ciemnych i mrocznych barwach. Udowadnia, że świat, w jakim żyjemy, jest przyjemną alternatywą wobec tego, jaki może za kilka lat. Autorka swoją powieścią uczy i uświadamia, że na własne życzenie zmierzamy do zagłady ludzkości. Brzmi dramatycznie? Nowa powieść Brashares niesie za sobą przesłanie i skłania do myślenia o tym, jak będzie wyglądać przyszłość.
Czytałam wiele postapokaliptycznych powieści, znam sporo możliwości upadku naszego świata, które na wszelkie sposoby opisują pisarze. „Tu i teraz” porusza kwestię najbardziej prawdopodobną, czyli zarazę. I przez to jest też bardziej autentyczna.
Rok 2010. Młody Ethan nie zdawał sobie sprawy, że w trakcie łowienia ryb, spotka go coś tak mistycznego. Rok 2014. Prenna James pojawiła się w Nowym Jorku cztery lata temu i wciąż nie może przyzwyczaić się do obecnych czasów. Przybyła z przeszłości, jej świat został zdziesiątkowany przez krwawą zarazę roznoszoną przez komary, a podróż w czasie była jedną drogą ucieczki dla niej i innych ocalałych. Razem tworzą wspólnotę i przestrzegają ustalonych przez radę reguł. Jedna z nich zakazuję bliskich kontaktów z „tubylcami”. Jednak Prenna nie może zrezygnować z przyjaźni z Ethanem. Czy razem uda im się odmienić przeszłość i powstrzymać zarazę?
Przede wszystkim muszę podkreślić, że nie jest to książka dla starych wyjadaczy fantastyki i science fiction. To powieść młodzieżowa, trochę naiwna w swojej koncepcji, zawierająca typowy romans i mało skomplikowaną fabułę. Nie spodziewajcie się więc zawiłych teorii odnośnie do samych podróży w czasie. Brashares nie skupiła się na tym, jak można przemieszczać się w czasie, dlaczego jest to możliwe, ale bardziej na wątku wyrwania się bohaterki ze wspólnoty i próbie zmienienia przyszłości.
Fabuła jest ciekawa i świeża — podoba mi się sam pomysł. Autorka stworzyła fascynujący świat, jednak niestety go nie rozwinęła. W książce wszystko jest zbyt prostolinijne, ratują ją jedynie zwroty akcje, nadające tempo samej fabule. Pisarka dosyć uogólniła fabułę, pozbawiając ją szczegółów, mocniejszych fundamentów, na których mogłaby oprzeć swój pomysł. Jest ciekawie, ale całościowo nie widzę świata, jaki chciała przedstawić. Brakowało mi dokładniejszych opisów tego, jak wyglądało wcześniejsze życie Prenny. Przyczepię się także do małej emocjonalności przekazu. W jednej ze scen bohaterka wspomina zmarłego brata i swoją tragiczną przeszłość, mogłaby to być mocna i przejmująca scena, wywołująca wzruszenie. Jednak czytałam ją trochę obojętnie, co przy takim temacie nie powinno mieć miejsca.
Bohaterowie trochę mnie zawiedli, są dosyć powierzchownie skonstruowani. Brakuje im głębi, czegoś, co, wyróżniłoby ich spośród postaci z innych książek o podobnej fabule. Co prawda od razu ich polubiłam, szczególnie Ethana, który ujął mnie swoim naukowym zacięciem i niezłomną wiarą, że wszystko skończy się dobrze. Jednakże muszę też nieco obronić Brashares – to powieść jednotomowa, więc i tak świetnie sobie poradziła z oddaniem charakteru postaci.
Autorka ma lekki styl, samą książkę czyta się szybko i nie ma w niej błędów. Narrację mamy pierwszoosobową, typowo pamiętnikarską. Zwykle autorom udaje się wybrnąć z takiego prowadzenia fabuły, jednak w tym przypadku sama historia została spłycona. Brashares skupiła się na głównej bohaterce, pomijając postaci poboczne oraz samo uniwersum – zarówno teraźniejsze, jak i przyszłe.
Przyznam, że spodobał mi się wątek miłosny. Nic na siłę, trochę z humorem i zdrowym rozsądkiem. Ethan to zwykły facet, co też mnie w jakiś sposób ujęło. On i Prenna nie rzucają się od razu na siebie, to subtelny związek, skupiający się bardziej na emocjach. Jeśli lubicie powieści science fiction z podróżami w czasie i romansem w tle, to ta będzie dla Was idealna.
Mimo wad, które wskazałam, książka sama w sobie nie jest zła – ma w sobie niewątpliwy potencjał. Podróże w czasie przyciągają wielu czytelników, dlatego też, warto spróbować przeczytać „Tu i teraz”. To lekka powieść, nieniosąca za sobą dużego bagażu emocjonalnego, podczas czytania pewnie nie wywoła potoku łez – ale z całą pewnością warto po nią sięgnąć, żeby się zrelaksować i pomyśleć „w sumie nie mamy tak źle w świecie, w którym żyjemy”.
Ocena: 3,5/5
Recenzja: Gabriela Rutana 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: GW Foksal/YA!
Tłumaczenie: Janusz Maćczak
Kategoria: science fiction, fantastyka 
Liczba stron: 284
Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.