Przedpremierowo - Dwór Skrzydeł i Zguby, Sarah J. Maas. Chcę jeszcze raz!



Znacie to uczucie, gdy po zakończeniu książki, nie wiecie co zrobić ze swoim życiem? Dokładnie tak czuję się po zakończeniu „Dworu Skrzydeł i Zguby”.
Trzeci tom uwielbianej serii Sarah J. Maas okazał się dokładnie taki, jak oczekiwałam – pełen napięcia i akcji. Bałam się, że zakończenie mnie rozczaruje. Chyba najbardziej obawiałam się śmierci ulubionych postaci. Wiecie, jak to jest przywiązać się do bohaterów? Właśnie. Szczęśliwe zakończenia są banalne, jednak czasem lubię taką banalność. Nie zdradzę czy ktoś zginął, sami musicie przeczytać książkę, ale przyznam się, że „Dwór Skrzydeł i Zguby” był prawdziwą jazdą bez trzymanki. A podziękowanie Maas zapowiada jedno – to nie koniec tej opowieści i tego świata. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Powieść zaczyna się od Dworu Wiosy – to tam Feyra wraca, a jej celem jest zdobycie przydatnych informacji na temat króla Hybernii oraz zgładzenie Tamlina. Musi wszystkich przechytrzyć, bo na szali jest istnienie całego Prythianu. Wojna nieubłaganie się zbliża, prawdziwa – pełna krwi, śmierci i decyzji, które przyniosą straszliwe konsekwencje. Co więcej, Feyra tęskni za domem i Rhysem. Czy uda im się przetrwać?
Uwielbiam świat, który wymyśliła Maas. To, jak zbudowała fabułę, aby na każdym kroku nas zaskakiwać. A szczególnie lubię relacje, jakie łączą postaci – więź Feyry i Rhysa, tajemniczą Mor oraz Azriela, walecznego Kasjana oraz siostry Feyry, które z pewnością wzbudzą u Was dużo emocji. Maas wprowadziła wielu pobocznych bohaterów, dając na pierwszy plan Feyrę z Rhysem, jednak po drodze snując kilka innych ciekawych opowieści. Co więcej, sporo wątków zostało niedokończonych, dlatego mocno liczę na jeszcze jedną książkę z tego uniwersum. W tym tomie Feyra jest księżną Dworu Nocy, nie boi się swojego tytułu, nie cofa się przed zobowiązaniem. Podoba mi się, że stała się nierozerwalną częścią rodziny Rhysa, bardzo dobrze czytało się fragmenty, gdy wszyscy działali wspólnie, jako drużyna. Wszyscy potężni, odważni i niecofający się przed niczym. Ich interakcje, żarty i potyczki słowne, dodawały całej powieści uroku i wywoływały mimowolny uśmiech. Polubiłam i zżyłam się z postaciami Maas, dlatego teraz jest mi strasznie smutno, że „Dwór Skrzydeł i Zguby” mam już za sobą. Zapomniałabym, jeśli są tu jeszcze jacyś fani Kasjana, pisać w komentarzach! Uwielbiam tę postać i uważam, że Maas powinna jeszcze bardziej rozwinąć jego wątek.
Trzeci tom to dużo akcji, prawdziwa wojna, taktyka i szczegóły związane z działaniem wojsk, które pozytywnie mnie zaskoczyły. Widać, że autorka się przyłożyła, nie tworząc historii opartej tylko na romantycznej relacji bohaterów, ale również na walce o Prythian. Oczywiście jest kilka momentów, które wywołują rumieńce na policzkach, bo Rhys przekracza granice w byciu tak niewiarygodnie uroczym. To chyba jeden z moich ulubionych męskich bohaterów, nonszalancki, sarkastyczny, ale zarazem pełen ciepła i lojalności. Na początku, gdy Feyra była w Dworze Wiosny, miałam ochotę krzyczeć, niech ona się stamtąd wyrwie! Te fragmenty są chyba najgorsze, bo trzymają nas w wielkiej niepewności i w pewnym sensie wstrzymają całą fabułę. Jednak, gdy Feyra dociera do Dworu Nocy – to akcja nabiera niewiarygodnego tempa. Serio, spodziewajcie się, że nie będziecie nadążać za bohaterami. Narada, walka i ciągłe pułapki, jedno muszę przyznać, Mass cały czas utrudniała życie swoim postaciom. Dzięki temu ani trochę się nie nudziłam!
Ta seria ma niepowtarzalny klimat, Maas zbudowała świat, który urzeka i fascynuje. Fae wysokiego rodu, ludzie i wiele magicznych, pradawnych, mrożących krew w żyłach stworzeń. Dobro i zło cały czas się zaciera, w tej powieści nic nie jest czarno-białe. Autorka pokazuje nam, że w naszych słabościach tkwi siła. Uwielbiam tę serię i cieszę się, że mam ją w swojej biblioteczce. Pewnie będę jeszcze wracać do ulubionych fragmentów, znając mnie, przeczytam wszystkie trzy tomy jeszcze raz, ale warto, bo Maas wprowadziła tyle genialnych wątków, że mam ochotę ją wyściskać.
Mogłabym pisać i pisać, ale wiem, że fani, czekający na tę książkę na pewno nie będą zawiedzeni. Podczas czytania całkowicie przepadłam. Cóż, dwa dni wyjęte z życiorysu, gdy przeniosłam się do świata wymyślonego przez Maas, to dobre określenie.
„Dwór Skrzydeł i Zguby” spełnił moje oczekiwania, wynagrodził mi miesiące czekania oraz sprawił, że przez następny tydzień będę cały czas myśleć o tej powieści, roztrząsać poszczególne sceny, zastanawiać się, jak losy bohaterów potoczą się dalej... Mass wykonała kawał dobrej roboty, napisała książkę trzymającą w napięciu, pełną emocji, zwrotów akcji i wciągającą od pierwszych stron. W pewnym momencie przyłapałam się na obgryzaniu paznokci z nerwów, końcówka naprawdę może wywołać zawał serca, więc lojalnie ostrzegam! Dodatkowo, jeśli macie w planach „Dwór Skrzydeł i Zguby”, to zarezerwujcie sobie trochę czasu, bo bardzo trudno oderwać się od tej książki.
Ocena: 5/5
Recenzja: Gabriela Rutana
Za możliwość przeczytania książki dziękuję,
Premiera: 25 października 2017
Gatunek: fantasty
Cykl: Dwór cierni i róż (tom 3)


*fanart w nagłówku autorstwa Charlie Bowater

Oto moje emocje po uświadomieniu sobie, że to koniec książki i nie ma nic już więcej... 

Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.