Biurwa, Sylwia Kubryńska. Losy urzędniczki, czyli jak przetrwać w Mordorze?


Po skończeniu tej książki pomyślałam sobie, że jest ona bardzo smutna. Pod płaszczykiem zabawnych, ironicznych żartów i abstrakcyjnych sytuacji kryje się – dużo przygnębienia. Autorka pisze, że jest to obraz każdej urzędniczki – styranej przez los, zmuszonej do zmagania się z rzeczywistością i ciągłym mówieniem, że się nie da. I ten obraz trochę mnie przeraził. Bo jeśli tak mają czuć się polskie kobiety, to ja wysiadam. Jednak należy przyznać, to powieść po trochu obnażająca prawdę o tym, jak z uśmiechem na ustach, a przekleństwem w głowie wykonujemy nasze „obowiązki”. Warto pochylić się nad nową powieścią Sylwii Kubryńskiej.
Sama myśl o udaniu się do urzędu jest stresująca dla każdego obywatela. Polskie urzędy okryte są swoistą legendą, a urzędniczki to kobiety, które stały się mistrzyniami w mówieniu „nie”. Wiele obcokrajowców opowiada, że podczas swoich pierwszych prób załatwienia czegokolwiek – spotkali się z niezbyt przyjemnym traktowaniem i kompletnie ich to zszokowało. Kubryńska dosyć odważnie stworzyła historię Doroty, pełnej goryczy i sarkazmu urzędniczki, której podejście do życia możecie kojarzyć z sentencjami na miarę Schopenhauera. Na swoim koncie ma: dwójkę dzieci, trudną relację z ich ojcem i pracę w Mordorze, gdzie czuje się nieco zagubiona.

Zawsze jest ten moment w życiu, gdy dociera do ciebie, że dalej już się nie da. 

Bohaterka Kubryńskiej cały czas jest na granicy wytrzymałości. Autorka ukazuje świat pełen walki o codzienność. Żeby tylko przetrwać i nie zwariować – to mantra tej powieści. Urząd jest swoistą metaforą, to środowisko, w którym egzystują kobiety, od których wymaga się zbyt wiele. Muszą być perfekcyjne, mieć nerwy ze stali, wykazywać się kreatywnością i poczuciem humoru, a jednocześnie dbać o dom, swoje dzieci i płacić na czas rachunki. „Biurwa” napisana została w podobnej konwencji, jak wcześniejsze powieści pisarki, czyli „Furia mać” i „Kobieta dość doskonała”. Kubryńska w tej pozycji postawiła na sporą dawkę sarkazmu i specyficznego poczucia humoru – śmiech przez łzy wydaje się trafnym określeniem.
Bohaterka pisarki to pani z biura, która w swojej pracy kompletnie się zatraciła. Jest „od wszystkiego”, a to przecież sporo obowiązków. W książce poznajemy codzienne życie w Mordorze – świecie urzędniczych absurdów, gdzie serniczek jest ulubioną przekąską, a plotki roznoszą się lotem błyskawicy. Największą zaletą „Biurwy” jest ostry, mocny i dobry sarkazm. Wiele scen wywołuje uśmiech, jednak gdy się je przemyśli – to już wcale nie jest nam do śmiechu.
Styl autorki na początku jest trochę przytłaczający. Dużo chaotycznych i emocjonalnych opisów. Delikatny przerost treści nad formą. Po wgłębieniu – nie tylko można się przyzwyczaić, ale zauważa się, że tę książkę nie można było napisać inaczej. Jak oddać poplątane życie Biurwy, jeśli nie przez odrobinę chaosu, kilku przekleństw i dużej ilości wykrzykników? Gdyby powieść była pisana lekkim, luźnym i delikatnym językiem, to straciłaby na ostrości i samym przekazie. Muszę dodać, że Kubryńska posiada wyczucie do tworzenia naprawdę trafnych cytatów – o czym świadczy ilość wykorzystanych przeze mnie karteczek do zaznaczania co ciekawszych fragmentów.
Książki pisarki na początku przyciągnęły mnie swoimi okładkami. Za projekt „Biurwy” odpowiada Aleksandra Płocińska, której przesyłam wielkie „dziękuje!”. Biurwa na okładce jest dokładnie taka, jak sobie wyobrażałam.
Na koniec – przeczytajcie tę książkę, jeśli choć raz zastanawialiście się, co też myśli urzędniczka w okienku. Jakie jest jej życie? Dlaczego się nie da?
Ocena: 4/5
Recenzja: Gaba Rutana
Recenzja powstała przy współpracy z portalem

INFORMACJE:
Rok wydania: 2016
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Gatunek: powieść polska
Liczba stron: 304


Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.