Cykl/Seria
Recenzje książek
Pieśń jutra - Samantha Shannon. Dzisiaj zeszliśmy do Podziemia. Jutro powstaniemy!*
Jak dobrze mieć „Pieśń jutra” już w rękach! Po dwóch latach oczekiwania na kolejny tom popularnego „Czasu Żniw”, postąpiłam tak, jak każdy fan – od razu wzięłam się za czytanie i oczywiście kompletnie przepadłam w atmosferze napięcia i ciągłego zagrożenia. Samantha Shannon ponownie mnie nie zawiodła. W świecie Paige Mahoney bez przerwy coś się dzieje – rewolucja nigdy nie zwalnia tempa! Autorka po raz kolejny udowodniła, że jej wyobraźnia nie ma ograniczeń, a wykreowany świat jest coraz szerszy, pełniejszy i wciąż bardzo szczegółowy. Dawno nie zetknęłam się z tak precyzyjnie, drobiazgowo, niemal troskliwie skonstruowaną książką. Dzięki temu duszny Londyn pod panowaniem Sajonu żyje nie tylko w głowie pisarki, ale również w myślach czytelników.
Paige
wiele poświęciła, aby stać się Zwierzchniczką. Musiała brutalnie walczyć i
przeciwstawić się Jaxonowi, czym stworzyła kolejny precedens. Teraz to ona
rządzi całym Syndykatem, a więc zgrają kryminalistów z Londynu. Z pewnością
dziewiętnastolatce nie będzie łatwo zdobyć ich całkowitego oddania, wręcz
przeciwnie – są oni podzieleni i patrzą na każdy jej ruch, oczekując
potknięcia. Paige ma pełno wrogów, a wszystko pogarsza się, gdy Sajon wprowadza
Tarczę Czuciową, groźną technologię, która może zniszczyć cały świat jasnowidzów.
Śniąca ponownie musi walczyć.
Każda
nowa część to progres – autorka tworzy przerażającą rzeczywistość, ukazuje to,
jak zmieniają się bohaterowie, coraz bardziej pozbawieni naiwności, jednak
wciąż z tlącą się w nich nadzieją i determinacją, aby wygrać. Widzę tutaj
wielką dojrzałość, Shannon zanurza nas w rewolucję, pełną bólu, krwi i
poświęcenia. Nie jest to łatwa droga, ale dzięki temu „Pieśń jutra” nie stała
się kolejną schematyczną młodzieżówką. I niezmiernie mnie cieszy, że w gatunku
dystopijnego fantasty dzieje się tyle dobrego. To mocna, działająca na emocje
literatura, obezwładniająca i natychmiast wciągająca do swojego świata. Dlatego
na książki Shannon tyle się czeka, nasłuchując plotek o dacie premiery, tytułu
nowej części i tego, w jakim kierunku podąży fabuła. Jeśli pochłonęliście poprzednie
tomy, to spokojnie zabierajcie się za „Pieśń jutra” – jest jeszcze
mroczniejsza, miejscami druzgocąca, pełna niedopowiedzeń i wciąż wielu
nierozwiązanych wątków, które z pewnością zaskoczą nas w kolejnych książkach.
„Pieśń
jutra” przenosi nas w nowe miejsca – miasta, gdzie podąża Paige, aby walczyć z
Sajonem i ich nową bronią. Shannon nie zatrzymuje się w jednym wątku, to dla
niej zbyt mało, przez co cały czas czeka na nas coś zaskakującego. Akcja jest
bardzo dynamiczna, historia została rozwinięta o nowych bohaterów, jak i
kolejne opowieści z przeszłości Paige. Rewolucja, której zapalnikiem została
Śniąca, stała się jeszcze poważniejsza, rodząca tragiczne konsekwencje.
Syndykat jest zagrożony jak jeszcze nigdy. Do tego dochodzi Zakon Mimów –
Zwierzchniczka ma za zadanie udowodnić Terebellum Sheratan, przywódczyni
Stowarzyszenia Refaitów, że jest dobrym taktykiem. A w czasach rewolucji nie
jest to takie proste, tym bardziej że każde jej decyzje są kwestionowane.
Shannon zbudowała fascynujący świat gangów, który rozwija od pierwszego tomu i
cały czas dostarcza nam kolejnych informacji. Oprócz samych zasad ważna jest
panująca w nim hierarchia, czy też slang, który w tej części rozwinięty został
o znaczenia kwiatów. To coś, co bardzo mnie urzekło – tajemny kod rewolucji.
Pisarka nie przestaje mnie zadziwiać, cały czas wprowadzając do serii nowe
elementy, pomysły, czy drobiazgi, jeszcze bardziej ubarwiające to skomplikowane
uniwersum.
Autorka
świetnie pisze, ma swój styl i widzę, że jest on coraz lepszy. Tak jak
wcześniej, narracja prowadzona jest z punktu widzenia Paige. Shannon bazuje na
barwnych opisach, jednak często składają się one na krótkie zdanie. Czasem
jednym słowem potrafi zbudować całe napięcie danej sytuacji i oddać ogrom targających
bohaterami emocji. Dialogi są autentyczne i pełne ekspresji. Podoba mi się
język rewolucji, miejscami bardzo brutalny, ironiczny i bezpośredni. Nie czas
na finezję ani subtelności. „Pieśń jutra” zawiera także dodatki w postaci
tajnych dokumentów, jak i słowniczka na samym końcu. To, co zauważyłam już w
poprzednich częściach – Shannon świetnie opisuje sceny akcji, zdradza potrzebne
szczegóły, nie burząc przy tym dynamiki tych fragmentów. Rewolucja pełna jest
charyzmy, ryzykownych i samobójczych misji, mrożących krew w żyłach i chwytających
za serce scen. Autorka nie zapomniała o psychologii wojny, taktach, które
stosują wobec siebie przeciwnicy.
„Pieśń
jutra” to duża dawka napięcia, nigdy nie wiemy, co zaraz się wydarzy – nie ma
czasu na pozbawione znaczenia sceny, bo każdy fragment wypełniony jest akcją. Są
momenty romantyczne, jednak utrzymane w klimacie niepewności i poczucia, że to
nie jest akurat aż tak ważne. Paige ma swoje priorytety i się ich trzyma.
Shannon ukazuje naprawdę bardzo mroczną rzeczywistość, sprawiając, że powieść
przepełniona jest przemocą, bólem i stratą. Nie ma miejsca na sentymenty. Jest
walka, niemal rozpaczliwa i do ostatniego tchu. Dlatego też musicie przygotować
się na prawdziwie wciągającą fabułę, bo nie odłożycie „Pieśni jutra”, dopóki
nie poznacie jej zakończenia. A jest ono przejmujące i zapowiadające jeszcze
ciekawszy tom czwarty. Autorka wie jak narobić swoim fanom nie tylko
czytelniczego kaca, ale i smaku na kolejne części!
Czy
mogą pozachwycać się okładką? Bo jest oczywiście genialna! Znajdziecie na niej
symbole nawiązujące do fabuły, co tworzy spójny obraz tej powieści. Oprawa od
razu mnie urzekła – pięknie prezentuje się ze swoimi poprzedniczkami.
Dwa
lata czekałam na rozwiązanie kilku zagadek świata Samanty Shannon i po
przeczytaniu „Pieśni jutra” trwam w jeszcze większym niedosycie. Chcę kolejny
tom, już teraz! Dawno żadna książka nie zostawiła mnie z tyloma emocjami,
pytaniami i tęsknotą za poznaniem kolejnych kart tej historii. Jednak, na pewno
nie będziecie zawiedzeni. Na książki tej autorki warto czekać – jeśli akurat
tyle czasu potrzebuje na stworzenie tak precyzyjnej i genialnej powieści, to
cierpliwie odkładam tom trzeci obok „Czasu Żniw” oraz „Zakonu Mimów” i cóż,
czekam na czwarty!
Ocena: 5/5
Recenzja: Gaba Rutana
Recenzja powstała dzięki współpracy z portalem,
Post a Comment