Pandemia – A.G. Riddle. Chory świat

Czytanie Pandemii to jak chwilowe oderwanie się od rzeczywistości i wejście do groźnego, szalonego świata opanowanego przez śmiertelny wirus. To jak niekończąca się jazda bez trzymanki, ciągłe napięcie i jeden wielki kac książkowy na koniec. A.G. Riddle napisał realistyczną wizję zagłady ludzkości, która przeraża oraz uświadamia nam jedno, to naprawdę może się wydarzyć.
W Kenii wybucha epidemia. Dr Peyton Shaw razem ze swoim zespołem epidemiologów rusza na pomoc – jednak to, co zastają na miejscu, całkowicie ich zaskakuje. W Berlinie budzi się zdezorientowany Desmond Hughes, który stracił pamięć. Odkrywa, że w jakiś sposób powiązany jest z epidemią oraz dzielną dr Shaw. Wirus atakuje cały świat, a Peyton i Desmond próbują zdemaskować ludzi odpowiedzialnych za wywołanie choroby i dowiedzieć się, czy... istnieje lek?
Pandemia równa się wielkie tarapaty. Jako fanka dystopijnych historii zawsze snułam wizje tego, co może sprowadzić na ziemię apokalipsę. Wojna nuklearna? Asteroida? Kosmici? Wybuch słoneczny? A może coś bardziej przyziemnego, choroba zakaźna, podobna do tych, które już znamy? Pandemia. Po przeczytaniu tej pozycji pandemia wskoczyła na pierwsze miejsce w moich pesymistycznych rozważaniach. Nie jest to typowa dystopia, nie znajdziecie tutaj żadnych wątków fantastycznych czy science fiction. Riddle postawił wyłącznie na naukę i przerażający realizm. Choroba uderzyła w najbardziej podatne środowisko, czyli Afrykę. Następnie rozprzestrzeniła się niczym plaga. I to poraża w Pandemii, uświadomienie sobie, że epidemiolodzy codziennie narażają się na śmiertelne wirusy, zmagają z wybuchami epidemii i walczą niczym żołnierze. To prawdziwy obraz ludzi, o których zwykle nikt za często nie mówi – a oni codziennie ratują nam życie. Riddle nazywa ich „bohaterami” i po przeczytaniu jego książki wiem, że ma rację.
A teraz przejdźmy do stylu i bohaterów. Zaczynając od pierwszego, naprawdę nie mam się do czego przeczepić. Fabuła zbudowana została na kilku płaszczyznach, strukturą przypomina grę – jesteśmy na starcie, zegar tyka, pojawiają się kolejne wskazówki, a my z każdym nowym rozdziałem rozwiązujemy zagadkę. Riddle postawił na narrację trzecioosobową, każda postać ma tyle miejsca ile potrzebuje na opowiedzenie swojej historii, styl autora jest lekki i sprawia, że przez książkę się płynie. Coś niesamowitego. Bardzo mi się podobało czytanie Pandemii – każda scena trzyma w napięciu, czujemy ducha walki bohaterów, ich zaangażowanie, przerażenie, miłość i razem z nimi chcemy ułożyć tę śmiertelną układankę w całość. Gdy akcja nabiera rozpędu, możemy tylko z podziwem czytać kolejne rozdziały. Każdy jest podejrzany, mamy jedną bohaterkę, której ufamy – reszta do samego końca w jakiś sposób została zamieszana w wybuch epidemii. Riddle zbudował pełnokrwistych bohaterów, wywołujących emocje, inteligentnych, zaskakujących – przyciągają uwagę, mają w sobie charyzmę i autentyczność.
Pandemia przypomina mi genialny katastroficzny film. Taki, który stanowi dla widza głębokie przeżycie i zostawia go w szoku oraz zaniepokojeniu. Riddle napisał świetną historię, wielki smaczek dla wszystkich fanów realistycznych powieści o końcu świata. Ta dosyć gruba książka wciąga i nie chce wypuścić. A proszę Państwa, to tylko początek. Pandemia stanowi pierwszy tom najnowszej serii autora – Akta Zagłady. Jeśli zastanawialiście się dlaczego „Pandemia” ma tyle gwiazdek, to teraz już wiecie – bo to naprawdę dobra, porywająca książka!
Ocena: 4/5
Recenzja: Gaba Rutana 
Recenzja powstała przy współpracy z portalem, 
Lubimy Czytać  
Premiera: 18 kwietnia 2018
Cykl: Akta zagłady (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Gatunek: thriller

Brak komentarzy

Nowy komentarz? Super! Dziękujemy! :-)

Gabriela Rutana & Sylwia Czekańska. Obsługiwane przez usługę Blogger.